2022-05-11
„Kret” a sprawa polska
Erling Haaland został piłkarzem Manchesteru City. Angielski klub już oficjalnie to potwierdził. W mediach pojawiła się jeszcze informacja, której nie potwierdzi.
Przejście Norwega z Borussii Dortmund do Manchesteru City z pewnością nie wszystkich ucieszyło. Spekulacje dotyczące jego ewentualnego transferu stanowiły temat, którym można się było pożywić właściwie codziennie. Bo niemal codziennie pojawiały się najczęściej lekko tylko zmodyfikowane wersje poprzedniej informacji na jego temat.
Wiadomo, że media kochają transferowe spekulacje, ponieważ kochają je też kibice, więc są na wagę złota. Nawet wtedy, gdy oficjalna próba tego złota budzi poważne zastrzeżenia. Nie przeszkadza to jednak w produkowaniu kolejnych „niusów”, skoro takie zawsze dobrze się sprzedają. Ryzyko niewielkie, bo pamiętając głównie najnowszy, nikt nie będzie się bawił w detektywa i sprawdzał ile prawdy było we wcześniejszych.
Gdy Manchester City oficjalnie podał, że Norweg będzie jego zawodnikiem od 1 lipca, spekulacje się skończyły. Przynajmniej te, dotyczące jego przynależności klubowej. Bo natychmiast pojawiły się kolejne, dotyczące jego zarobków. Napisał o nich na Twitterze włoski dziennikarz Fabrizio Romano. Twierdzi, że Haaland wynegocjował sobie tygodniówkę w wysokości 375 tysięcy funtów. Tyle samo ma zarabiać największa gwiazda drużyny, Belg Kevin De Bruyne, co dla Romano stanowi argument, że Norweg nie zburzy struktury wynagrodzenia w klubie.
Zawsze czekam na tego typu informacje. Jakiś gwiazdor zmienia klub, ledwo zdąży, albo i nie, podpisać z nowym kontrakt, a już w mediach pojawiają się wyliczanki ile będzie zarabiał. Gdybym był na jego miejscu, dostałbym szału. Pewnie nie tylko ja, bo kto lubi, żeby sprawdzać mu bez pytania stan konta?
Dlatego zawsze mnie intryguje skąd biorą się błyskawicznie takie informacje? Czyli te które w teorii powinny być najbardziej strzeżone. Nigdy nie wiadomo, czy są prawdziwe, bo też nigdy nikt ich oficjalnie nie potwierdza lub nie dementuje. Zakładając jednak, że są prawdziwe, można je uzyskać tylko korzystając z pomocy „kreta” w klubie wynoszącego informacje na zewnątrz, innej możliwości nie widzę.
Tych „kretów” musi być całkiem sporo w wielu klubach, bo podobne wiadomości pojawiają się regularnie. Choć jest jeden chlubny wyjątek dotyczący... Pogoni Szczecin. Właśnie oficjalnie ogłosiła, że nowym trenerem drużyny będzie od przyszłego sezonu Szwed Jens Gustafsson. A zrobiła to tylko dlatego, że nastąpiły przecieki ze szwedzkich mediów, więc tematu nie udało się dłużej utrzymać w tajemnicy. Pewnie nowy szkoleniowiec zostanie w Szczecinie odpowiednio wyedukowany, by na przyszłość trzymał w tym względzie wysoki poziom ludzi zatrudnionych w miejscowym klubie, czyli nie zabierał głosu.
Bo od razu przypomnę, że gdy w sierpniu ubiegłego roku piłkarzem Pogoni zostawał Kamil Grosicki, informacja o jego pozyskaniu była kompletnym zaskoczeniem dla rodzimych mediów (za: wp.pl):
„W ten transfer nie wierzyli nawet gracze Pogoni Szczecin. Gdy zobaczyli Kamila Grosickiego w okolicach szatni przed sobotnim spotkaniem ze Stalą Mielec (4:1), spodziewali się, że reprezentant Polski przyszedł na mecz „Portowców” prywatnie, a przy okazji wręczy nagrodę Kacprowi Kozłowskiemu dla młodzieżowca miesiąca. Gdy grupka młodych zawodników dyskutowała o wizycie Grosickiego, Dariusz Adamczuk szybko wyjaśnił, o co chodzi: - Chłopaki, to wasz nowy kolega z szatni - uśmiechnął się wiceprezes klubu. Piłkarze zespołu myśleli, że to prowokacja.
Kilkanaście minut później spiker zapowiedział transfer Grosickiego do Pogoni, a na stadionie wybuchła radość, jak po zdobytej bramce. Piłkarz wbiegł na murawę razem z córką Mają i zaprezentował się publiczności, która biła mu brawo na stojąco”.
Pod względem hermetyczności Pogoń to z pewnością wzór do naśladowania. Szkoda, że tylko pod tym względem polski klub może konkurować z tymi najlepszymi na świecie…
▬ ▬ ● ▬