(Nie)pożądane dyplomy

Fot. Trafnie.eu

W polskiej piłce niezła afera. Na razie wszyscy, których nazwiska pojawiają się w tle, wszystko dementują. Ale można postawić kilka logicznych pytań.

Z materiału opublikowane przez onet.pl wynika, że aferę wywołała pewna absolwentka wyższej uczelni pragnąca skończyć jeszcze studia podyplomowe. Los zetknął ją z doktorem Zbigniewem D., związanym z jedną z prywatnych łódzkich wyższych uczelni, której rektorem jest jego żona. Zamiast zdobywania wiedzy zaproponował od razu dyplom w zamian za pieniądze. Pani oburzona jego postępowaniem zawiadomiła policję, ta zorganizowała z jej udziałem pułapkę, łapiąc nieuczciwego naukowca na gorącym uczynku.

Zaczęło się śledztwo i okazało się, że w zabezpieczonych materiałach pojawiły się liczne ślady kontaktów z czołowymi polskimi piłkarzami i przedstawicielami ich rodzin. Zbigniew D. dobrze zna to środowisko, bo był kiedyś dyrektorem generalnym ŁKS Łódź. Listę otwiera ten najważniejszy, czyli Robert Lewandowski. Ale wymienieni zostali też: Jacek Góralski, Arkadiusz Milik czy Piotr Świerczewski.

Oczywiście najwięcej uwagi mediów wzbudza Lewandowski (za: onet.pl):

„Z naszych ustaleń wynika, że podczas przeszukania u dr. D. policja znalazła zdjęcie dyplomu magisterskiego dla Lewandowskiego z pieczątką Uczelni Nauk Społecznych oraz podpisem żony doktora D., która, przypomnijmy, jest rektorem tej szkoły wyższej.
Był to dyplom magistra pedagogiki, specjalność „Przedsiębiorczość i zarządzanie w usługach społecznych i edukacyjnych”. Na dyplomie znajdowało się zdjęcie Roberta Lewandowskiego.

Piłkarz miałby, na co wskazuje data na dyplomie, obronić magisterkę 24 marca 2018 r. na ocenę dobrą. Tak się składa, że dzień wcześniej, 23 marca 2018 r., Robert Lewandowski grał w meczu towarzyskim Polski z Nigerią we Wrocławiu, a cztery dni później strzelił bramkę Korei Południowej w Chorzowie. Lewandowski był przez cały ten czas na zgrupowaniu kadry”.

Pierwsze pytanie jakie przychodzi mi do głowy – po co Lewandowskiemu dwa dyplomy magisterskie? Bo skoro jednym pochwalił się wszystkim oficjalnie przed kamerami, trudno uwierzyć, że nie chciał pochwalił się drugim. A może chciał się nim głównie chwalić Zbigniew D., co mogło mu pomóc zdobyć kolejnych klientów? Jeśli tak, po co w takim razie…:

„Z odnalezionych podczas przeszukań materiałów oraz korespondencji na komunikatorze internetowym wynika także, że trzy miesiące po dacie na znalezionym dyplomie Zbigniew D. i Anna Lewandowska się spotkali. Okazją był kolejny mecz towarzyski reprezentacji Polski, 12 czerwca 2018 r., tym razem z Litwą, gdzie Lewandowski strzelił dwa gole”.

Sprawę w imieniu państwa Lewandowskich skomentowała ich menedżerka, ale niewiele z jej wypowiedzi wynika (za: wp.pl):

„Robert Lewandowski ukończył studia w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie 2020 roku i obronił pracę magisterską, o czym publicznie informował. O prowadzonym postępowaniu dowiedzieliśmy się z mediów, nie komentujemy jej publicznie, a jeśli będzie taka potrzeba, wszelkich informacji udzielimy uprawnionym organom - mówi Monika Bondarowicz”.

Równie intrygujący jest przypadek Jacka Góralskiego. Zdjęcie jego dyplomu licencjackiego, wydanego przez Wyższą Szkołę Teologiczno-Humanistyczna w Podkowie Leśnej prowadzoną przez Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, także znalazło się wśród dokumentów zabezpieczonych u Zbigniewa D. (za: onet.pl):

„Wedle fałszywego dyplomu, swój licencjat Góralski miał obronić 8 października 2017 r. Piłkarz miał dostać piątkę na obronie licencjatu na kierunku »Teologia adwentystyczna«, specjalność »Promocja zdrowia z elementami zdrowia publicznego«.

Sęk w tym, że dokładnie w tym właśnie dniu Góralski siedział na ławce rezerwowych podczas meczu kwalifikacyjnego do Mistrzostw Świata Polska-Czarnogóra. Kadra wygrała 4:2 i awansowała na mistrzostwa w Rosji”.

Na logikę - po co Góralskiemu byłby potrzebny dyplom na kierunku Teologia adwentystyczna? I jeszcze bardziej logiczne pytanie – po co mu dyplom wyższej uczelni, skoro nie ma matury, co sam przyznał? Trudno uwierzyć, żeby nie widział zależności między tymi faktami. Czy ktoś chciał się więc chwalić dyplomem stworzonym bez jego wiedzy?

Góralski stwierdził tylko (za: se.pl):

„Nawet nie chce mi się tego więcej komentować, bo cała sprawa jest żenująca”.

Ale jego wypowiedź z pewnością sprawy nie kończy, jest w niej znacznie więcej wątków. Mam nadzieję, że poznamy odpowiedzi na wszystkie intrygujące pytania.

▬ ▬ ● ▬