Bale = 333 x Kupisz

Ostatnie kilkadziesiąt godzin to w mediach na całym świecie najróżniejsze podsumowania, zestawienia, rankingi. Czyli podsumowania zakończonego właśnie letniego okna transferowego. 

Pod sam koniec, jednego dnia, pojawiły się dwie informacje. Najpierw potwierdzenie tego, o czym wszyscy mówili od kilku tygodni. Gareth Bale przeszedł z Tottenhamu Hotspur do Realu Madryt. Przy okazji ustanowiono nowy rekord transferowy wszechczasów. Walijczyk kosztował około 100 milionów euro.

I druga informacja. Tomasz Kupisz został zawodnikiem włoskiego Chievo Werona. Jagiellonia Białystok dostała za niego 300 tysięcy euro. Oba transfery są jak dwa bieguny, pomiędzy którymi dokonała się cała reszta.

Najpierw Bale, czyli typowy zakup Realu – przepłacony, ale za to z jaką pompą. Czy Walijczyk jest wart tych pieniędzy? Pewnie nie, tylko jakie to ma znaczenie dla klubu z Madrytu? Tam nikt nigdy nie kupował wyłącznie potrzebnych piłkarzy dla drużyny. Tacy też oczywiście są kontraktowani, ale zawsze musi być ktoś ekstra, dzięki komu cały świat patrzy na Madryt.

Real musi być pierwszy. Oglądanie pleców rywali, bez względu na okoliczności, to dla niego zawsze upokorzenie. Wyniku na boisku nie da się (raczej) kupić. Wydać gigantyczne sumy na piłkarzy można zawsze. Przynajmniej na rynku transferowym Real nie ma więc sobie równych. W lecie wydał najwięcej ze wszystkich, ponad 180 milionów euro. Nie mógł pozwolić sobie, by już na początku sezonu przyćmiła go Barcelona, kupując Neymara.

Bale uzupełnia listę zawodników, za których Real płacił najwięcej - Zinedine Zidane czy Cristiano Ronaldo. Nie wystarczą same zwycięstwa. Musi być jeszcze odpowiedni styl i towarzyszący temu blichtr. Tak to w Madrycie działa.

Ale liczą się też pieniądze. Każdy wielki transfer stanowi inwestycję marketingową. Przed kilkoma tygodniami pojawiła się w internecie informacja o możliwości zakupu koszulki Realu z nazwiskiem Bale na plecach. Pojawiła się na chwilę, przez pomyłkę. Czy aby na pewno? A może ta „pomyłka” miała rozbudzić apetyty potencjalnych nabywców? Teraz koszulki Bale’a będą szły jak woda. Przynajmniej część zainwestowanych w Walijczyka pieniędzy zwróci się od razu.

Na drugim transferowym biegunie Tomasz Kupisz. Został zawodnikiem włoskiego Chievo Werona. Jagiellonia Białystok dostała za niego 300 tysięcy euro. Tytuły z wykrzyknikiem, bo przeszedł przecież do jednej z najsilniejszych lig na świecie. Typowe dla transakcji polskich zawodników. Podniecenie i emocje z reguły największe przy podpisywaniu kontraktu. Później bywa różnie, ponieważ wcześniej nikt nie zastanawia się czy piłkarz trafił tam, gdzie powinien.

Kupisz kosztował 0,3 procenta tego co Bale. Czyli za te same pieniądze, które wydał Real, można kupić ponad trzystu takich piłkarzy!!! Akurat w tym miejscu wykrzykniki jak najbardziej uzasadnione, bo porównanie dwóch liczb rzeczywiście pokazuje przepaść.

Czy różnica klasy między Polakiem i Walijczykiem jest aż tak duża? Oczywiście, że nie. Nie ważne jednak ile kto powinien kosztować. Liczy się ile ktoś jest w stanie zapłacić. A Real płaci zawsze dużo.

Gdy czytam wypowiedzi Kupisza, samopoczucie ma dobre, nawet bardzo dobre. Wierzy w swoje umiejętności, choć wcześniej nie udało mu się przebić w Anglii, nawet w takim ligowym średniaku jak Wigan Athletic. I bardzo dobrze, że wierzy. Nie wiem czy rozmawiał z Rafałem Wolskim, którego Fiorentina nie zgłosiła do rozgrywek Ligi Europejskiej. Ten już przekonał się jak strome bywają schody w wielkiej piłce.       

Kupisz kosztował dużo mnie niż Wolski. Właściwie nie kosztował nic. Pieniądze, które wydało za niego Chievo są po prostu śmieszne w prawdziwym futbolu. To właściwie transfer nie obciążony żadnym ryzykiem.

Od tego momentu Kupisz nie ma prawa na nic narzekać, tylko zapieprzać, by dostawać szansę gry. Inaczej przepadnie, a nikt nie zapłacze nad nim na pewno. W tym czasie w Polsce na bohatera będzie już kreowany agent, który opchnął kolejnego grajka za 100 czy 200 tysięcy euro do klubu w Anglii, Niemczech czy we Włoszech.

▬ ▬ ● ▬