Chociaż na tych kilka godzin

Fot. Trafnie.eu

W Warszawie odbył się Mecz o Pokój! Jego oprawa i atmosfera na trybunach była wyjątkowa, ale refleksje mu towarzyszące niestety smutne. Nawet bardzo.

Po rozpoczęciu wojny w Ukrainie rozgrywki w tym kraju zostały oczywiście przerwane. Teraz dwie najsławniejsze miejscowe drużyny, Dynamo Kijów i Szachtar Donieck, rozpoczęły tournée po Europie o charakterze charytatywnym. Pierwsza z nich zainaugurowała je w Warszawie w Meczu o Pokój!, jak oficjalnie został nazwany.

Jeszcze zanim się zaczął doszło niestety do zgrzytu pokazującego jak zawiła jest współczesna historia Ukrainy. Kibice Legii zapowiedzieli, że mecz zbojkotują. Mieli się kontaktować z sympatykami Dynama i usłyszeć, że ci są z nim skonfliktowani. W dniu wybuchu wojny z Ukrainy uciekli oligarchowie, bracia Surkisowie, rządzący klubem od lat. Wcześniej zarzucano im sympatie z prorosyjskimi ugrupowaniami politycznymi. To miał być argument do bojkotu, który rzeczywiście nastąpił. Pustą trybunę zwana „Żyletą” zdobił tylko ogromny napis „STOP THE WAR”.

Jak powiedział trener Alekasandar Vuković, było to „spotkanie inne, niż wszystkie pozostałe”:

„Dziś najważniejszy nie był wynik, a szczytny cel”.

Zysk z meczu, według oficjalnego komunikatu, został „przekazany Ambasadzie Ukrainy w Polsce, a następnie przeznaczony na pomoc uchodźcom wewnętrznym”. Nie trafił więc, czego obawiali się bojkotujący go kibice Legii, bezpośrednio do Dynama, czyli pośrednio braci Surkisów.

Mecz miał wyjątkową oprawę. Pół godziny przed jego rozpoczęciem wystąpiły muzyczne gwiazdy z Ukrainy: Tina Karol, Julia Sanina (The Hardkiss), Kateryna Pavlenko (Go_A) i DOROFEEVA. Odśpiewano też hymny obu państw. Po końcowym gwizdku sędziego na murawie pojawiły się dwie artystki, z Polski i Ukrainy, by wspólnie wykonać słynny utwór „Imagine”.

Na trybunach przeważali Ukraińcy, a dokładnie Ukrainki z dziećmi. Bo chyba ich było zdecydowanie najwięcej, więc i atmosfera inna niż na ligowych spotkaniach. Doping żywiołowy, od serca, a na początku kartoniada w niebieskich i żółtych narodowych ukraińskich barwach. Jak zażartował Vuković, „jakbyśmy grali na wyjeździe”.

Choć mecz był towarzyski, choć cel szczytny, piłkarze nóg nie odstawiali. Dla tych z Legii był szansą na pokazanie się trenerowi, czyli zapracowanie na miejsce w ligowej kadrze. Dlatego sędzia Paweł Raczkowski musiał pokazać aż trzy żółte kartki!

Goście zdecydowanie górowali nad Legią, a właściwie jej drugim garniturem i to po mocnych przeróbkach. W bramce stanął na przykład Maciej Kikolski, który za kilka dni skończy osiemnaście lat i ciągle czeka na ligowy debiut. Tak samo jak inny osiemnastolatek Igor Strzałek, który zdobył jedyną dla Legii bramkę. Dla obu był to z pewnością najważniejszy jak na razie występ w życiu.

Dynamo wygrało 3:1. Przyjemnie patrzyło się na piłkarzy tej drużyny swobodnie operujących piłką, która nie przeszkadzała im na pewno w żadnym elemencie gry. Przykre, że muszą prezentować swoje nieprzeciętne umiejętności tylko w takich towarzyskich meczach. Choć dwóch z nich może to robić na co dzień w polskiej lidze. Benjamin Verbić, wypożyczony do Legii z Dynama, zagrał, przed i po przerwie, w barwach obu drużyn. Na kilka końcowych minut wszedł też na boisko wypożyczony z ukraińskiego klubu do Lecha Poznań Tomasz Kędziora.

Verbić przyznał:

„Dziwnie było rywalizować z chłopakami, z którymi spędziłem cztery lata w klubie. Miałem z nimi kontakt przed wojną, ale mam również w czasie wojny”.

Dzięki temu meczowi kilkanaście tysięcy Ukraińców na stadionie Legii, a pewnie znacznie więcej przed telewizorami, mogło na dwie godziny, może trochę więcej, zapomnieć o brutalnej wojnie, która niszczy ich kraj. Szkoda, że tylko na kilka godzin...

▬ ▬ ● ▬