Co będzie ogromnym sukcesem?

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o losowaniu grup eliminacyjnych do mistrzostw świata w 2026 roku, które jest namiętnie komentowane.

Gdy zabierałem się do oglądania ceremonii w Zurychu starałem się wcześniej nabyć odpowiednią wiedzę na temat losowania, bo miało być wyjątkowo skomplikowane. Chyba nabyłem jej za mało, bo i tak się w pewnym momencie pogubiłem widząc przesuwanie reprezentacji do innych grup niż te, do których (tak się na pierwszy rzut oka wydawało) powinny być przedzielane. Później przeanalizowałem dodatkowe objaśnienia i pojąłem dlaczego, ale nie będę dokładnie wyjaśniał, bo nie ma potrzeby ani sensu.

Najważniejsze, że wszystko udało się przeprowadzić bez większych zakłóceń i każda reprezentacja poznała rywali. Polska trafiła do grupy pięciozespołowej i ma rywali… pięciu, co tylko z pozoru jest nielogiczne. Na pewno zagra z Finlandią, Litwą i Maltą. Ostatnia drużyna w grupie zostanie wyłoniona dopiero po marcowych barażach Ligi Narodów i będzie nią przegrany z pary Hiszpania - Holandia. Oto efekt wieloletnich działań FIFA i UEFA, które tak się zapętliły z organizacją kolejnych rozgrywek (kasa Misiu, kasa!), że jedne nakładają się na drugie i nie ma czasu na czekanie, aż się zakończą pierwsze, więc trzeba już rozpoczynać następne.

Efekt uboczny jest taki, że oprócz tradycyjnych komentarzy pojawiających się po każdym losowaniu, natychmiast zaczęto knuć teorie spiskowe. Zdaję sobie sprawę, że idealnie nadają się do współczesnych mediów, o czym świadczą już same określanie zawarte w tytułach, że „porażka się opłaca” czy „gigantyczna kontrowersja”. Według jednej z nich Hiszpanie oraz Holendrzy mogą zacząć kombinować i postarać się wybrać sobie rywali w eliminacjach. Zwycięzca z tej pary trafi do grupy czterozespołowej z Turcją, Gruzją i Bułgarią, która wydaje się, w teorii oczywiście, silniejsza od tej polskiej, do której trafi przegrany. Argumentacja jest też taka:

„Można spojrzeć na sprawę jeszcze inaczej: na Euro 2024 Turcja grała w ćwierćfinale, a Gruzja w 1/8 finału. Dla porównania, z grupy G tylko Polska awansowała na mistrzostwa Europy, ale odpadła już po fazie grupowej”.

Ciekawe, że podobna narracja pojawiła się również w Holandii i polskie media cytują portal sportnieuws.nl (za: sport.tvp.pl):

„Jest to absurdalne, ale kadrze prowadzonej przez Ronalda Koemana nie opłaca się wygrywać z Hiszpanami, bowiem wtedy trafią do grupy E, w której znajdują się drużyny wyżej sklasyfikowane w rankingu FIFA: Turcja (28.), Gruzja (68.) i Bułgaria (82.). Jedynym plusem byłaby wtedy dla Oranje rywalizacja w czterozespołowej grupie i rozpoczęcie zmagań dopiero we wrześniu”.

Absurdalne jest na pewno, że można sobie wybierać rywala w jednych rozgrywkach, uczestnicząc w drugich. Trudno mi jednak wyobrazić sobie sytuację, że Koeman wejdzie do szatni przed meczem z Hiszpanią i powie – panowie, dziś przegrywamy! Dlatego specjalnie się tym nie podniecam, choć zdaję sobie sprawę, że różne cuda zdarzały się w piłce. Spokojnie czekam, bo wszystko zweryfikuje życie, a raczej boisko w dwóch marcowych meczach.

A co do oceny szans polskiej reprezentacji, zauważyłem w większości komentarzy oczekiwanie zajęcia drugiego miejsca w grupie dającego potem ewentualne prawo gry w barażach. Tym, którzy uważają, że powinniśmy walczyć o pierwsze, gratuluję optymizmu. Ja bym chciał, żeby Polska za dwa lata zdobyła mistrzostwo świata (nawet się zrymowało!), no i co z tego? Jak awansuje do finałów, osiągnie ogromny sukces. 

▬ ▬ ● ▬