Czego właściwie chcecie?

Fot. Trafnie.eu

Wydarzenia z dwóch niedzielnych meczów są mocno komentowane z użyciem słowa „skandal”. Przynajmniej w jednym przypadku zdecydowanie za dużo.

Chodzi o dwie sytuacje wzbudzające ogromne emocje związane z użyciem systemu VAR. Pierwsza w polskiej lidze, w meczu Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Minęło raptem 180 sekund hitu PKO BP Ekstraklasy, a eksperci już mówili o kabarecie. Decyzja sędziego Jarosława Przybyła o podyktowaniu rzutu karnego dla Rakowa Częstochowa wzbudziła olbrzymie kontrowersje. A absurdu sytuacji może dodać jeszcze to, dlaczego sytuacja nie została sprawdzona. Okazuje się, że doszło do awarii monitorów! Otrzymaliśmy potwierdzenie, że ta trwała przez pierwszy kwadrans spotkania”.

Szkoda, że wspomniana sytuacja nie została sprawdzona, bo piłkarz Rakowa Michael Ameyaw, jak to się zwykło określać w języku piłkarskim, „szukał kontaktu” z nogą rywala Adriana Diegueza. Znalazł na tyle, że sędzia, bez możliwości sprawdzenia tego na VAR-ze, podyktował karnego.

Wniosek pierwszy - skandal. Wniosek drugi – opisana sytuacja dowodzi jak VAR jest potrzebny.

Teraz inny mecz i inna sytuacja. Barcelona gra w La Liga w San Sebastian z Realem Sociedad i (za: to samo źródło):

„Robert Lewandowski strzelił gola w 13. minucie i pierwotnie został on uznany, ale analiza VAR wykazała, że Polak był na spalonym o czubek buta. To wzbudziło ogromne kontrowersje. „Będą musieli się tłumaczyć” - pisze dziennikarz hiszpańskiego „Sportu” Toni Juanmarti”.

Ale z czego się tłumaczyć? Udoskonalony system VAR potrafi wyłapywać kilkucentymetrowe spalone. Jak więc można pisać w medialnych komentarzach, że Lewandowski „został okradziony z gola”? Jak mógł być okradziony?

Ze spalonym jest jak z… ciążą. Albo się jest w ciąży, albo nie. Nie można być w małej ciąży. Bez względu więc na to ilu (centy)metrowy był spalony, zawsze będzie spalonym. Coraz lepsza technika zaprzęgnięta do oceny zdarzeń potrafi wyłapać coraz mniejsze różnice.

Ale wyciągając z tej konkretnej sytuacji ogólny wniosek – VAR jest niedobry! Czy trzeba go zlikwidować? Problem polega na tym, że ci, którym się tak nie podoba, nie zajmują jasnego stanowiska i nie proponują czegoś w zamian. Odnoszę wrażenie, że VAR stał się wręcz wygodnym sposobem rozładowywania frustracji. Nie ma go – źle. Jest – też źle. Dlatego mam ochotę zapytać wszystkich, którym się tak nie podoba → patrz tytuł.

▬ ▬ ● ▬