Czekam na pierwsze…

Fot. Trafnie.eu

Kosta Runjaić nie jest już trenerem Legii Warszawa. Jednak jego dymisja to niespodzianka z podwójnym dnem. Dlatego nie wiem, czy będzie lepiej, ale…

O możliwości zwolnienia Runjaicia szeptano już od pewnego czasu. Kibice na jednym z meczów przywitali go transparentem w języku niemieckim „Auf Wiedersehen” (do widzenia), by nie miał problemu ze zrozumieniem przekazu. Trudno więc być zupełnie zaskoczonym informacją o dymisji trenera. Tym bardziej, że stracił pracę w Legii, gdzie każdy parający się tym fachem musi się liczyć z wszelkimi możliwymi turbulencjami w każdym możliwym momencie.

W mediach pojawiły się informacje, że Runjaicia nie zwolnił prezes Dariusz Mioduski, tylko dyrektor sportowy Jacek Zieliński, który… (za: sport.pl):

„...dwa lata temu sprowadzał Runjaicia do Warszawy. To był jego autorski pomysł. Pomysł, którego Zieliński w ostatnich tygodniach bronił i przy każdej okazji przekonywał, że choć jest świadomy, że drużyna wpadła w dołek, to nie ma w Legii tematu zwolnienia trenera.

Jeszcze kilka lat temu, gdy klubem niemal jednoosobowo zarządzał Dariusz Mioduski, publiczna deklaracja o poparciu dla trenera oznaczałaby - przewrotnie - jego rychły koniec. Ale teraz, gdy Mioduski oddał władzę w ręce innych - m.in. właśnie Zielińskiego - wydawało się, że przy Łazienkowskiej nastały spokojniejsze czasy i ludzie zarządzający klubem mają zdecydowanie więcej cierpliwości. Nawet po niedzielnym remisie z Jagiellonią, po którym Legia w praktyce wypisała się z walki o mistrzostwo Polski, absolutnie nic nie wskazywało na to, że dwa dni później przy Łazienkowskiej dojdzie do zmiany trenera”.

Nie muszę wczytywać się w kolejne informacje, by wywnioskować, kto wymyślił następnego trenera. Jestem pewny, że Mioduski, nie Zieliński. Tym trenerem ma być Gonçalo Feio, który nieźle nawywijał w Motorze Lublin zanim został z niego ostatecznie pogoniony. Toksyczny temperament Portugalczyka dał o sobie znać już wcześniej podczas pracy, choć tylko drugoplanowej, w Legii i Rakowie Częstochowa. Musi jednak stanowić atut w oczach prezesa warszawskiego klubu, skoro stawia na Feio. Rozumiem, że po to, by wstrząsnąć zespołem po kadencji Runjaicia. Nie wiem tylko jak ten wstrząs się skończy. I dla Legii, i dla Feio. Nie wiem też, czy będzie lepiej, ale na pewno nie będzie można się nudzić.

Przypomniał mi się szybko wcielony przed kilkoma laty pomysł ściągnięcia do Warszawy innego Portugalczyka:

„Zatrudnieniu [Ricardo] Sá Pinto towarzyszyła (cytat z pamięci) „kwestia skalkulowania ryzyka”. Tak Mioduski odpowiedział, gdy podczas oficjalnej prezentacji na Łazienkowskiej Portugalczyka, zapytano go dlaczego zatrudnia kogoś, kto nie jest w stanie przepracować w jednym klubie nawet roku? Ryzyko okazało się spore, skoro w Legii też nie udało mu się przepracować roku”.

Ile przepracuje Feio? Bardziej ciekawi mnie kwestia, jak będzie się układała jego współpraca z rodakiem z drużyny, Josué, posiadającym równie toksyczny charakter. Podobno obu Portugalczyków łączą przyjazne stosunki, co im wróży jak… najgorzej. Feio w Motorze skonfliktował się z prezesem Pawłem Tomczykiem, z którym wcześniej pracowali razem w Rakowie i mieli jak najlepsze relacje, bo to przecież Tomczyk ściągnął go do Lublina!

Dlatego czekam na pierwsze starcie Feio z Josué, bo znając temperament i ogromne ego obu, nie mam najmniejszej wątpliwości, że do niego dojdzie. Raczej szybciej niż później. I wtedy powinno się okazać jak wielka była „kwestia skalkulowania ryzyka” przy zatrudnianiu nowego trenera.

▬ ▬ ● ▬