2024-12-12
Człowiek czy system?
FIFA ogłosiła kto będzie gospodarzem mistrzostw świata w 2030 i 2024 roku. Czyli ogłosiła to, co jej prezydent… ogłosił przed rokiem. Śmieszne? Tylko z pozoru.
Na tym przykładzie najlepiej widać jak działa międzynarodowa federacja pod rządami prezydenta Gianniego Infantino, który ogłosił na swoim Instagramie w 2023 roku, że mistrzostwa świata odbędą się w 2030 roku w Maroku, Hiszpanii, Portugalii, a trzy otwierające finały mecze w… Ameryce Południowej, w Paragwaju, Urugwaju i Argentynie. Gospodarzem kolejnego turnieju, cztery lata później, będzie Arabia Saudyjska.
Decyzje klepnięto na nadzwyczajnym kongresie FIFA jednomyślnie, co wręcz niespotykane dla głosowania z tak wielką liczbą państw, ale… (za: Polski Instytut Dyplomacji Sportowej):
„Tu jednak nie do końca chodziło o głosowanie i wybór, a raczej o formalne potwierdzenie już dawno powziętej decyzji. O wpis do protokołu.
Wyglądało to dość absurdalnie, gdy na wirtualnym kongresie w Zurychu Gianni Infantino bił brawo w opustoszałej sali i zachęcał do oklasków siedzących przez komputerami przedstawicieli zrzeszonych w FIFA federacji. (...)
Sprzeciwić się było niepolitycznie. Nawet jeśli chodziło wyłącznie o sprzeciw symboliczny. Podpadłoby się i przyszłym gospodarzom, i forsującemu ich kandydaturę szefowi FIFA. A do tego ryzykowałoby się zrobieniem pod górkę decydentom w swoim kraju, którzy mają liczone w baryłkach powody, by utrzymywać z Arabią Saudyjską dobre relacje.
Wyznaczenie – to słowo jest zdaje się bardziej adekwatne niż „wybranie” – akurat takich gospodarzy mundialu, zostało dokładnie przemyślane i zaplanowane. Mundial na trzech kontynentach będzie może nieekologiczny i niepraktyczny (głównie dla mediów i kibiców), ale polityczno-proceduralnym majstersztykiem Gianniego Infantino”.
Prezydent FIFA to władca nad władcami:
„Dobrze zna się z największymi politykami świata. To nie przypadek, że ostatnio był na ponownym otwarciu katedry Notre Dame. Niczym papież pielgrzymuje po całym świecie. Rok temu robił tournee po krajach Azji Mniejszej, był w Turkmenistanie, Tadżykistanie, wszystko relacjonował na Instagramie, gdzie śledzi go już ponad 2,7 mln ludzi. Zbudował sobie status celebryty”.
Infantino rządzi i dzieli jak na władcę wielkiego imperium przystało, bo takim jest współczesna piłka nożna (za: przegladsportowy.onet.pl):
„FIFA dysponuje ogromnym budżetem. Jak ktoś jest prymusem, to zawsze można mu więcej pieniędzy przelać. A jak podpadnie, to nic nie dostanie. To może być pod płaszczykiem szczytnej idei. Choćby teraz Infantino podróżuje po świecie i dużo mówi o rozwoju piłki kobiecej. Chętnie przyznaje na to środki. Co akurat samo w sobie jest cenne”.
To gigantyczny biznes i wielka polityka razem wzięte. Czy szef tego imperium dalej będzie robił co chce i jest absolutnie nie do ruszenia? Ale czy na pewno winny jest człowiek, czy może raczej system? Już dawno obstawałem za tą drugą tezą. Dawno, czyli gdy jeszcze prezydentem FIFA był poprzednik Infantino, Sepp Blatter. Już w 2015 roku zaproponowałem rozwiązanie:
„Pofantazjujmy chwilę. Dziesięć najsilniejszych europejskich federacji występuje z FIFA i zakłada nowy międzynarodowy związek piłki nożnej. Od razu przystępują do niego Stany Zjednoczone i Australia, które uważają się za oszukanych przy przyznawaniu organizacji mistrzostw świata w 2022 roku. Teraz najtrudniejsze zadanie – trzeba przekonać najważniejszych graczy z Ameryki Południowej – Brazylię, Argentynę czy Urugwaj. Szczególnie trudno wyobrazić sobie Brazylię porzucającą Blattera, który zafundował jej ostatnie finały mistrzostw świata. Ale już Urugwaj był ostatnio w opozycji do FIFA po karze nałożonej na Luisa Suáreza, a Argentyna oddała w piątek głos na księcia Alego. Podejrzewam, że gdyby Brazylia przekalkulowała ile może stracić, pozostając w starym układzie, a ile zyskać, wchodząc w nowy, mogłaby szybko zapomnieć o wdzięczności dla Szwajcara.
Gdyby udało się stworzyć nowy związek w oparciu o tak silną piłkarsko grupę krajów, inne same zaczęłyby zabiegać o przyłączenie do niego. Nie miałyby wyjścia. Nikt już nie interesowałby się FIFA, a raczej tym co z niej pozostało...
Choć pewnie taki scenariusz nie będzie zrealizowany, zapewniam, że jeśli ktoś zacząłby głośno o nim mówić, skłonność do ustępstw ze strony Blattera natychmiast by wzrosła. Pozostaje wybór – albo podjąć związane z nim ryzyko, albo narzekać na prezydenta FIFA i poczekać, aż w końcu znudzi się swoją rolą”.
Pomysł wciąż aktualny. Czy za jakiś czas ktoś wreszcie do niego dojrzeje?
▬ ▬ ● ▬