Dajcie mu wreszcie spokój

Fot. Trafnie.eu

Po raz kolejny nie udała się próba powołania do reprezentacji Polski Miroslava Radovicia. Obawiam się niestety, że mimo jego jasnych deklaracji, będą  następne.

Można się pogubić w informacjach na temat Serba. Dobrze, że przynajmniej on ma ciągle trzeźwe spojrzenie. To, co się dzieje wokół Radovicia w ostatnich miesiącach jest bolesnym przykładem polskiej mizerii. Czyli rozpaczliwym szukaniem dróg na skróty do sukcesu. Najprostszym jest wymyślenie jakiegoś nowego reprezentanta, który poprowadzi orłów do wymarzonych zwycięstw. Od wielu miesięcy na celowniku znajduje się właśnie Radović.

Już dawno deklarował, że w reprezentacji Polski grać nie będzie. Dlatego dziwiłem się, gdy znowu pojawiały się insynuacje, że jednak, że może, że mimo wszystko, że nawet już i bardzo chętnie... Widać wyobraźnia nie zna granic.

Radović od lat marzy o grze w reprezentacji, ale Serbii. Wystarczy tylko bez biało-czerwonego skrzywienia przeanalizować co kilka razy mówił. Chyba nawet raz dostał powołanie, ale nieszczęśliwie zaniemógł. Następne już nie nadchodziły. Gdyby ktoś go naprawdę chciał w reprezentacji Serbii, pewnie i na piechotę poszedłby do Belgradu na mecz.

Szanuje go za to, bo dowodzi, że ma kręgosłup. Serbski oczywiście, bo choć w Polsce czuje się świetnie, dostał obywatelstwo, mówi (po polsku!), że to jego druga ojczyzna, to zawsze będzie najwyżej drugą. Ojczyznę można mieć jedną, więc naturalne, że Serba ciągnie tam, gdzie się urodził.

Szkoda, że nie rozumieją tego polscy patrioci, którzy na siłę chcą go wepchnąć do swojej reprezentacji. Radović miga się jak może, nie chce być niegrzeczny, bo przecież nad Wisłą zarabia od lat na życie. Zarabia nieźle, ale grzechem byłoby narzekać na świadczoną przez niego pracę. Ambitni nie dają jednak za wygraną i kolejny raz próbują go na siłę wepchnąć w ramiona Adama Nawałki. Jak będzie trzeba dopchną jeszcze kolanem, żeby tylko założył białą koszulkę i czerwone spodenki.

Dziś przeczytałem w „Przeglądzie Sportowym” wypowiedź Radovicia:

„Zapewniam, że nic się nie zmieniło w ostatnich tygodniach. Mam polskie obywatelstwo, bardzo szanuję ten kraj, ale nie będę występował w kadrze. Takiego tematu nie ma”.

Czy to rzeczywiście już koniec tematu? Raczej wątpię. Za jakiś czas kolejny ambitny pewnie go odkurzy i zada pytanie, na które wcześniej padła odpowiedź. Już się do tego przyzwyczaiłem. Główny bohater całego zamieszania chyba też.

Lepiej, że Radović pozostanie niespełnioną nadzieją kadry Nawałki. Obawiam się, że konfrontacja oczekiwań z rzeczywistością mogłaby okazać się bardzo bolesna, więc lepiej nie będę rozwijał tego wątku...

Nie tylko w piłce sztuką jest znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Ostatnie sezony potwierdziły, że Radović w Legii perfekcyjnie spełnia ten warunek, skoro wybrano go najlepszym zawodnikiem Ekstraklasy. I niech w niej zostanie, skończy karierę. Mam nadzieję, że za bardzo nie uwierzy w swoje siły i nie zechce szukać nowych wyzwań, na przykład gdzieś na zachodzie Europy. Tak jak na siłę nie dał się wcisnąć do polskiej reprezentacji.

▬ ▬ ● ▬