Fajerwerki na boisku i trybunach

Fot. Trafnie.eu

W ciągu czterech dni w Warszawie doszło do dwóch meczów tych samych drużyn, choć w dwóch różnych rozgrywkach. Pierwszy był chwilami porywający, drugi…

Chodzi o mecze Polonii Warszawa z Wisłą Kraków. Los tak sprawił, że we wtorek zagrały w 1/8 finału Pucharu Polski, a w piątek w ostatniej tegorocznej kolejce drugiej ligi zwanej pierwszą. Właściwie powinienem napisać, że mecze były… trzy. Ten dodatkowy odbywał się na trybunach i zaczął się na długo przed wyjściem piłkarzy na boisko.

Kibice Wisły są bojkotowani przez większość klubów w Polsce. Oficjalnie podawanymi powodami decyzji są najczęściej „względy bezpieczeństwa”, choć zorientowani w temacie doskonale wiedzą, że kryje się za nimi presja kibiców, którzy żądają od swoich klubów, by nie wpuszczały na ich stadiony sympatyków Wisły. A wszystko za sprawą wydarzeń sprzed ponad roku (za: gazetakrakowska.pl):

„Wszystko związane jest wydarzeniami, które miały miejsce 5 sierpnia [2023 roku], gdy kibole Zagłębia Sosnowiec i BKS-u Bielsko-Biała napadali na turniej, zorganizowany przez kibiców Unii Tarnów, a na którym gościli fani Wisły. Doszło do starcia. I zginął wtedy od odpalonej rakietnicy mieszkaniec Bielska-Białej, choć do dzisiaj nie wiadomo w stu procentach czy ktoś w niego strzelił czy nie odpalił jej sam. Fakty były jednak takie, że dzień później na meczu z Ruchem Chorzów kibice Legii Warszawa wezwali do bojkotu Wisły kibiców innych klubów, a ci wywierają presję na swoje władze i fani „Białej Gwiazdy” nie są wpuszczani na kolejne mecze pod najróżniejszymi pretekstami”.

We wtorek zostali jednak wpuszczeni na stadion przy ulicy Konwiktorskiej w Warszawie. Kibice Polonii i Wisły, choć nie darzą się sympatią, ze względu na okoliczności w jakich odbywał się mecz, powstrzymali się od jakichkolwiek wzajemnych słownych ataków. Znaleźli za to wspólnego wroga, Legię Warszawa, na którym koncentrowali swoją niechęć, co kilka minut obrzucając epitetami.

Gdy przed meczem miała rozpocząć się minuta ciszy dla upamiętnienia niedawno zmarłych - legendy GKS Katowice Jana Furtoka oraz znakomitego piłkarza Legii Lucjana Brychczego – speaker profilaktycznie nie wymienił nazwy klubu, w którym występował ten drugi, a i tak sympatycy Polonii ciszy nie zachowali, więc sędzia znacznie skrócił symboliczną minutę, która stała się parodią oddania hołdu zmarłym. Wywiesili za to transparent skierowany do sąsiadów ze stolicy, inicjatorów bojkotu kibiców Wisły:

„Każde starcie ze sprzętem, aut rozwalanie, ataki na kadrze, do chaty wjeżdżanie. I wy się bierzecie za kogoś rozliczanie? Hipokryci”.

Rozgrywany z takimi podtekstami mecz był momentami wręcz porywający. Wisła prowadziła po pierwszej połowie 2:0. W drugiej Polonia zdołała zdobyć dwie bramki w ciągu dwóch minut! Wisła miała „piłkę meczową”, czyli rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką, ale wprowadzony dopiero po przerwie Angel Rodado, największy gwiazdor i najskuteczniejszy zawodnik drużyny, go nie wykorzystał. To oznaczało dogrywkę, w której Polonia zdobyła trzecią i zwycięską bramkę. W 1/8 finału krajowego pucharu meczowi w Warszawie dramaturgią i emocjami mógł dorównać najwyżej ten w Szczecinie pomiędzy Pogonią i Zagłębiem Lubin (4:3).

Porażka była dla Wisły na pewno bolesna, tym bardziej, że broniła przecież wywalczony w maju pucharu. Choć paradoksalnie mogła stanowić najlepszy do wyobrażenia czynnik motywujący zawodników przed piątkowym meczem w lidze. Tym bardziej, że drużyna miała wystąpić w najsilniejszym składzie. W pucharze trener Mariusz Jop chyba trochę przelicytował dokonując w podstawowym składzie aż dziewięciu zmian w porównaniu z poprzednim spotkaniem ligowym z ŁKS Łódź.

Trzy dni później puścił do boju już podstawowy skład, który zaczął mecz z animuszem dominując rywali. Jednak tylko na kilka minut, a poza tym niewiele z przewagi wynikało. Polonia grała bardzo uważnie w obronie i niezwykle skutecznie w ataku zdobywając w pierwszej połowie dwie bramki po dośrodkowaniach i strzałach głową. Po przerwie przewaga gości była bardzo wyraźna, jednak bez przełożenia na sytuacje bramkowe. Więcej goli już nie padło i mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 2:0.

Nie było więc tak wielkich emocji i boiskowych fajerwerków jak trzy dni wcześniej. Fajerwerki były za to na trybunach. Kibice Wisły postanowili wyraźnie zaznaczyć ponowną obecność na wyjazdowych meczach swojej drużyny urządzając efektowny pokaz fajerwerków. Tego dnia bardziej przyciągali uwagę niż ich piłkarze.

Patrząc na mecz nie mogłem oprzeć się banalnej refleksji, że piłka to gra drużynowa, w której liczy się przede wszystkim skuteczność. Wisła wydaje się mieć więcej indywidualności w kadrze, ale cóż z tego skoro Polonia jako drużyna potrafi lepiej wykorzystać swoje atuty mimo potencjalnie mniejszego potencjału. Dlatego w ciągu kilku dni wygrała dwa mecze.

PS: W piątek odbyło się losowanie par ćwierćfinałowych Pucharu Polski. W lutym Polonia zmierzy się z Puszczą Niepołomice.

▬ ▬ ● ▬