Futbol bardzo pragmatyczny

Fot. Trafnie.eu

Po pierwszym meczu Polaków w finałach mistrzostw świata kto może komentuje remis z Meksykiem. Te komentarze dało się przewidzieć jeszcze przed turniejem.

Gdy w środę rano zacząłem rozmowę ze sprzedawcą w sklepie w dzielny Al Sadd w Dausze, niedaleko hotelu, w którym mieszkam, zapytał skąd jestem. W Katarze takie pytanie jest normą. Pada zawsze po wymianie kilku zdań na dowolny temat. Kiedy wcześniej odpowiadałem „Poland”, natychmiast słyszałem:

„Poland? Lewandowski!”

Tym razem mój rozmówca powiedział:

„Wczoraj graliście mecz...”

Stwierdził to bez specjalnego entuzjazmu, raczej zupełnie beznamiętnie, co niezbicie dowodzi jak wyniki meczów reprezentacji biorących udział w mistrzostwach wpływają na kontakty miejscowych z przyjezdnymi. Przekonałem się o tym już wielokrotnie podczas kilku wielkich imprez, w których miałem okazję uczestniczyć. Jeśli twoja reprezentacja wygrywa, od razu rośniesz w oczach rozmówcy. I odwrotnie...

Polscy piłkarze i ich trener doświadczają podobnej oceny swoich rodaków po wtorkowym meczu z Meksykiem. Okazuje się, że nie dało się drużyny oglądać. Takich komentarzy pojawiło się wiele. Pochwalę się, że przewidziałem je jeszcze przed mistrzostwami i radziłem wtedy:

„Zawsze można pocieszyć tych, którym gra Polaków, bez względu na wynik, nie przypadnie w Katarze do gustu. Każdego dnia będą mieli możliwość wyboru w telewizji transmisji trzech innych meczów na mistrzostwach, jeśli zmagania rodaków wydadzą się im zbyt męczące do oglądania”.

Bawi mnie, że gdy lansuje się tezę o fatalnym stylu gry reprezentacji, jednocześnie piłkarze są przepytywanie, czy nie żal im bezbramkowego wyniku, bo przecież Meksyk był do ogrania. Jak dla mnie brak w tym logiki. Bo logiczny wydawałby się wniosek sugerowany uczestnikom meczu, że skoro nie dało się ich oglądać, więc niech się cieszą z remisu. Wszystkim, którzy nie potrafią pogodzić się z niewykorzystanym karnym przez Lewandowskiego podpowiem przekornie, że Polska w tym meczu na zwycięstwo nie zasłużyła.

Bawią mnie również opinie, że zaprezentowała typową grę dla drużyn Czesława Michniewicza. Czyli styl koszmarny, nastawiony głównie na defensywę, a mimo tego często, choć nie tym razem, udaje się wyszarpać zwycięstwo jedną bramką. Autorom takich teorii, którzy oglądaniem we wtorek swoich rodaków w akcji nieziemsko się męczyli, polecam pomeczową wypowiedź Kamila Glika. Powinna im nieco odświeżyć pamięć, przypominając jak to wcześniej bywało:

„Za trenera Nawałki graliśmy podobnie, graliśmy skrzydłami bardzo dużo i też nasze mecze nie były jakieś porywające. Bardzo często czy to Kamil Grosicki, czy Kuba Błaszczykowski wygrywali pojedynki i dośrodkowywali piłki. Był to futbol bardzo pragmatyczny. Wygrywaliśmy najczęściej 2:1, 1:0, 2:0”.

Po meczu z Meksykiem trenera Michniewicza spotkał nieprzewidziany cios, bo okazało się, że kontuzjowany jest Bartosz Bereszyński i Krystian Bielik, co miało mu wywrócić całą koncepcję składu do góry nogami. Bazując na tych problemach wszystkim zdegustowanym stylem gry reprezentacji zadam proste pytanie – czego można oczekiwać od drużyny, która od ponad dekady nie jest w stanie doczekać się lewego obrońcy na przyzwoitym poziomie i musi z konieczności występować na tej pozycji Bereszyński!?

Logiczna odpowiedź powinna pomóc wkrótce w logicznym postrzeganiu wydarzeń kolejnego meczu grupowego Polaków, w sobotę z Arabią Saudyjską.

▬ ▬ ● ▬