Jak mocne jest jeszcze turbo?

Kamil Grosicki stał się niewątpliwie bohaterem ostatnich dni w rodzimych mediach piszących o piłce. Po czternastu latach postanowił wrócić do polskiej ligi.

Może nie była to wiadomość na miarę ściągnięcia do Zabrza Lukasa Podolskiego, ale prawdę mówiąc niewiele jej ustępowała, przynajmniej pod względem zaskoczenia z jakim przyjmowaną ją w mediach. Co prawda o powrocie Grosickiego do Szczecina kiedyś między wierszami wspominano, ale bardziej na zasadzie scenariusza w bliżej niesprecyzowanej przyszłości. A tu nagle wyjątkowo precyzyjna informacja, że właśnie został piłkarzem Pogoni!

Na klubowej stronie internetowej pojawił się tytuł: „Witaj w domu, Kamilu!” i okolicznościowy tekst (za: pogonszczecin.pl):

„Tymi słowami powitał Kamila Grosickiego prezes zarządu Pogoni Szczecin Jarosław Mroczek tuż przed pierwszym gwizdkiem sobotniego meczu. W nietypowy sposób, na stadionie, klub ogłosił powrót wychowanka Dumy Pomorza! „Nowy zawodnik” związał się z klubem 2-letnim kontraktem, z możliwością przedłużenia o kolejny rok”.

Jego prezentacja w towarzystwie uroczej córki przed ostatnim meczem Pogoni ze Stalą Mielec była wydarzeniem równie ważnym, co strzelane później bramki. Aż cztery, więc aż strach pomyśleć ile ich będzie, gdy Grosicki, jeszcze na trybunach, pojawi się na murawie. Ale czy tak rzeczywiście będzie?

Na pewno ściągnięcie go do Szczecina było świetnym ruchem marketingowym, jak ściągnięcie Podolskiego do Zabrza. Nie mam pojęcia w jakiej jest obecnie dyspozycji. W ostatnim sezonie grał częściej w reprezentacji niż klubie. I z tego powodu nowy trener Paulo Sousa przestał go wreszcie powoływać. Nie powołał na ostatnie finały mistrzostw Europy, nie powołał na wrześniowe mecze reprezentacji. Po nieudanym okresie ponownej próby podbicia Premier League z West Bromwich Albion i wygaśnięcia kontraktu, Grosicki wraca na zasadzie wolnego transferu do ojczyzny.

Jest piłkarzem bazującym na dynamice. Musi być pod tym względem właściwie przygotowany, by pokazać swe walory. Gdyby ktoś od razu chciałby go wysłać do boju w meczu ze Stalą, mógłby mu zrobić krzywdę.

Sam zainteresowany jest pełen optymizmu:

„Najważniejsze jest dla mnie, aby wrócić do gry i cieszyć się każdym dniem. Dziś rano byłem szczęśliwy, że przede mną jest trening. Moim marzeniem jest grać jak najlepiej dla Pogoni Szczecin, osiągać z drużyną sukcesy, wrócić do reprezentacji Polski. Będę o to walczył. Krok po kroku. Najpierw muszę dojść do formy i wywalczyć miejsce w składzie. Następnie pokazać się z dobrej strony w lidze. Pokazać, że turbo jest jeszcze mocne. Wtedy będzie można mówić o reprezentacji. Wierzę w siebie i w to, że tak będzie”.

Mnie jednak najbardziej w historii powrotu Grosickiego zaintrygowało, że nie było żadnych przecieków na ten temat. Dyrektor Pogoni Dariusz Adamczuk wyjaśnił:

„Z Kamilem wstępnie rozmawialiśmy w lutym. Zawodnik grał w najlepszej lidze świata i miał swoje marzenia, więc nie udało nam się wtedy zbliżyć do porozumienia. Daliśmy sobie czas do lata”.

I przez tyle miesięcy udało się wszystko utrzymać w tajemnicy! Pod tym względem Pogoń jest wyjątkowa (nie tylko) w polskiej piłce, gdzie o transferze zawodnika często szybciej dowiadują się kibice z mediów niż trener drużyny. Czyli w szczecińskim klubie nie ma przysłowiowego „kreta” wynoszącego wiadomości na zewnątrz. Taka sytuacja zdarzyła się już nie pierwszy raz. Pełne zaskoczenie było też wcześniej przy pozyskaniu Michała Kucharczyka czy Rafała Kurzawy.

Choć cały czas się zastanawiam skąd, od razu po podpisaniu kontraktu przez Grosickiego, pojawiły się informacje, że będzie zarabiał dwa miliony złotych rocznie? Oglądałem w telewizji wypowiedź prezesa Mroczka, który wszystko zdementował, ale chyba nie wszyscy chcą go słuchać.

Bez względu na to mam nadzieję, że te miliony, ile by ich nie było, nie zatrują atmosfery w szatni Pogoni i nie sprawią, że jej piłkarze zarabiający mniej, będą patrzyli spod oka na nowego kolegę w drużynie. Bo wtedy będzie drużyną już tylko z nazwy.

▬ ▬ ● ▬