Jakie czasy, takie...

Czy to możliwe, by bohaterem tygodnia został pewien obżartus w piłkarskim wieku emerytalnym? Możliwe, bo świat już dawno zwariował.

Podejrzewam, że od poniedziałku więcej było w światowych mediach tekstów z Waynem Shawem w roli głównej niż z Robertem Lewandowskim czy Leo Messim. Ten pierwszy to też piłkarz, albo raczej już były piłkarz. Jego wielka światowa kariera trwała kilka chwil, podczas których nie wyszedł nawet na boisko.

Shaw jeszcze przed tygodniem był zawodnikiem klubu Sutton United z National League, czyli odpowiednika angielskiej piątek ligi. W tym sezonie jego drużyna rewelacyjnie radziła sobie w Pucharze Anglii dochodząc aż do piątej rundy rozgrywek. W ostatni poniedziałek grała w niej z Arsenalem Londyn. Przegrała 0:2 co trudno uznać za niespodziankę.

Angielskie stacje telewizyjne zapowiadając ten pojedynek pokazywały szatnie na stadionie w Sutton. Choć to południowe przedmieścia wielkiego Londynu, czas zatrzymał się tam przynajmniej przed pół wiekiem. Ale przy okazji media niespodziewanie znalazły postać doprawdy wyjątkową.

Wayne Shaw, bo o nim mowa, potraktowany został jak żywa maskotka klubu. Bo jak inaczej patrzeć na rezerwowego bramkarza, który ma 45 lat i do tego gigantyczną nadwagę (waży sporo ponad 100 kg!)? Wręcz idealny bohater dla tabloidów, choć nie tylko.

Mecz z Arsenalem Shaw spędził na ławce rezerwowych. W pewnym momencie stanął koło niej i zaczął pałaszować wielkie pie. To rodzaj zapiekanki (pieroga) w cieście z mięsnym lub owocowym nadzieniem. Sytuacja komiczna. Kto podczas trwającego jeszcze meczu robi coś takiego?

Później okazało się, że bukmacherzy wcześniej przyjmowali zakłady, czy rezerwowy bramkarz zacznie się obżerać właśnie podczas meczu? I zrobiła się potężna afera, wyraźnie rozwojowa.

Shaw szedł w zaparte twierdząc, że o żadnych zakładach nic nie wiedział, a na przekąskę zdecydował się wyłącznie dlatego, że był bardzo głodny. Sutton United nie dał mu jednak wiary, dlatego nie jest już bramkarzem tego klubu. Dodatkowo wszczęto dochodzenie, które ma sprawdzić, kto obstawiał u bukmacherów opcję z obżarstwem Shawa podczas meczu.

Wersja, że Shaw nic nie wiedział o zakładach to łgarstwo, które cuchnie obłudą na kilometr. Jedno dla mnie nie ulega wątpliwości. Przykład bramkarza ze sporym brzuszkiem dowodzi, że niewidzialne bukmacherskie macki coraz bardziej oplatają współczesną piłkę. Gdy obstawiać można nie tylko suchy wynik, ale praktycznie wszystko, więc praktycznie każde, z pozoru nawet nieistotne dla przebiegu meczu zagranie, może być sterowane. A naiwni obserwatorzy nie mają o tym zielonego pojęcia.

I drugi wniosek. Jeśli jesteś w stanie zrobić coś głupszego niż poprzednicy, tym większą masz szansę, by stać się znanym, a może nawet sławnym! W czasach kultury obrazkowej, w której trwa wyścig ekshibicjonizmu na różnych portalach społecznościowych i programach reality show, tacy osobnicy jak Shaw wyrastają do roli „bohaterów” i „legend”, bo tak już w Anglii niektórzy go nazywają. Jakie czasy, takie legendy.

Życie szybko dopisało ciąg dalszy do tej historii. W sobotę Sutton United grało mecz ligowy na wyjeździe z Torquay United. Już po kwadransie z boiska musiał zejść bramkarz Ross Worner. Na ławce nie było jednak rezerwowego bramkarza, po wyrzuceniu z klubu Shawa! Dlatego między słupkami stanął obrońca Simon Downer. Puścił tylko jednego gola, a jego drużyna wygrała 3:2. Czyżby to był dobitny sygnał, że Sutton United radzi sobie już bez swojej „legendy”?

▬ ▬ ● ▬