Każdy ma swojego Hiszpana?

Fot. Trafnie.eu

Z pozoru dwie mało istotne informacje wręcz mnie rozbawiły. A jeśli zestawić je ze sobą, można wyciągnąć niezwykle intrygujący i przewrotny wniosek.
 
Natknąłem się w mediach na ciekawą tezę, że w lecie w polskiej może nastąpić prawdziwy desant zagranicznych zawodników. Założenie interesujące i nawet mnie rozbawiło, bo stanowi dokładne zaprzeczenie innego, lansowanego przez wiele koronawirusowych tygodni przez całe grono tak zwanych ekspertów.
 
Otóż oni wyrażali nadzieję, że epidemia i związane z nią wymuszone ograniczenia zmienią kadry rodzimych klubów. I że młodzi zdolni polscy zawodnicy, o których więcej od lat słyszę niż ich widzę, podbiją ligę zabierając miejsca pracy „zagranicznemu szrotowi” biorącemu za darmo pieniądze.
 
To miał być efekt uboczny dramatu rozgrywającego się na naszych oczach, gdy piłkarze nie mogli kopać piłki, a wiele osób z dnia na dzień traciło pracę. Przy okazji ci pierwsi otrzymywali często propozycje nie do odrzucenia, by dobrowolnie zrzec się części swoich (zbyt wielkich) zarobków.
 
Niestety szybko się okazało, że teoria ma krótkie nóżki i po kilku krokach może się z hukiem wywalić. A to dlatego, że szykuje się zupełnie przeciwny trend. I w polskiej lidze pojawi się jeszcze więcej obcokrajowców. Prawdopodobne, że już sporą ich kolonię zasili najwięcej Hiszpanów, jak przekonuje agent piłkarski Michał Kusiński (za: przegladsportowy.pl):
 
„Nie ma na świecie drugiego kraju, w którym byłoby tak wielu piłkarzy, za których cena w porównaniu do umiejętności jest tak atrakcyjna”.
 
Szczegóły podaje Daniel Sobis, inny agent działający na hiszpańskim rynku:
 
„Niedawno zaoferowano mi piłkarza, który występował w klubie filialnym Realu Valladolid. Rozegrał kilka meczów w Segunda Division, kilkadziesiąt w Segunda B i zarabiał 1,5 tysiąca euro miesięcznie. Za 2,5 tysiąca euro przyszedłby bez wahania do Polski”.
 
Wniosek nasuwa się oczywisty. Skoro Hiszpanie rządzą polską ligą, należąc do jej gwiazd, a teraz oczekiwania finansowe ich rodaków jeszcze spadną, kto pozostanie obojętny na możliwość skorzystania z takiej oferty?
 
Nie wiem, czy teoria się sprawdzi, ale wiem, że istnieją mocne podstawy, by tak było. I to niekoniecznie tylko w Ekstraklasie, co wnioskuję po przeczytaniu raportu o zarobkach zawodników w niższych ligach, od trzeciej (w rzeczywistości czwartej) do C-klasy.
 
Okazuje się, że polska piłka amatorska, gra dla przyjemności to czysty mit. Zawodnicy otrzymują pieniądze za występy nawet w tych najniższych ligach (za: przegladsportowy.pl) – do stu złotych. Ale wręcz szokująca wydała mi się informacja dotycząca tej czwartej, zwanej trzecią. Otóż niektórzy mogą liczyć tam na „gwiazdorski kontrakt” w wysokości nawet dwunastu tysięcy złotych!!! O takich zarobkach marzą wybitni specjaliści w wielu innych dziedzinach, niekoniecznie związanych ze sportem:
 
„W czołowych zespołach III ligi płaci się najlepszym graczom więcej niż wynoszą średnie zarobki w I czy II lidze.
 
– I sam spotkałem się z tym, że oni nie chcą ruszać się wyżej, bo nie dostaliby tam lepszych warunków, a presja i wymagania są wyższe – podkreśla nam jeden z wielkopolskich trzecioligowych działaczy”.
 
Czy Hiszpanie już wiedzą ile zarabia się (można zarobić) w czwartej polskiej lidze nazywanej tylko trzecią? Bo jeśli się dowiedzą, każda drużyna będzie miała swojego Hiszpana, nawet kilku.  
▬ ▬ ● ▬