Kolejny skazany na ławę?

Fot. Trafnie.eu

Miałem nadzieję, że jedna wiadomość, którą przeczytałem pierwszego kwietnia była prima aprilisowym żartem. Obawiam się jednak, że niestety nie…

Najpierw sam się muszę wytłumaczyć z tego co wcześniej stworzyłem we wspomnianym dniu. Wczorajszy tekst o reformie ligi po kolejnym liftingu został wymyślony w całości właśnie na prima aprilis. Czyli był jednym wielkim łgarstwem.

Zastanawiałem się jaki temat wybrać, by wszystko wyglądało w miarę wiarygodnie, czyli było spore prawdopodobieństwo, że ktoś się da nabrać. W końcu wybrałem próbę ratowania reformy ligi. Z jakim skutkiem, to już oceńcie sami. Gdy na chłodno zacząłem się zastanawiać nad zaproponowanym zliczaniem punktów doszedłem do wniosku, że może nawet byłaby lepsza od ich dzielenia, które nas czeka po rozegraniu dwóch ostatnich kolejek fazy zasadniczej. Nie twierdzę, że to idealne rozwiązanie, ale kto mi zabroni fantazjować w prima aprilis? Gdyby ktoś ze spółki Ekstraklasa S.A. postanowił kupić ten pomysł, od razu zażądam w niej etatu! 

Niestety pierwszego kwietnia natrafiłem też na informację, która powinna być prima aprilisowym żartem, a obawiam się niestety, że nie jest. Paweł Dawidowicz ma przenieść się z Lechii Gdańsk do Benfiki Lizbona za dwa miliony euro po zakończeniu bieżącego sezonu. Przeszedł już w nowym klubie testy medyczne. Sprawdziłem, napisał też o tym portugalski dziennik „Record”, czyli musi być prawda.

Nie sądzę, żeby przeciętny kibic w Polsce był w stanie opisać zalety bohatera piłkarza Lechii. Osiemnastoletni chłopak nie jest jeszcze zbyt znanym grajkiem w swojej ojczyźnie. Teoretycznie o niczym to oczywiście nie świadczy. Najwyżej o tym, ze Portugalczycy mają dobre rozeznanie w europejskim futbolu i potrafią wcześnie dostrzec prawdziwy (OBY!!!) talent. Trudno inaczej zrozumieć, że chcą za chłopaka aż tyle zapłacić. Potrzebne jest wyjaśnienie, że „aż” odnosi się tylko do polskiej rzeczywistości piłkarskiej. W Europie ta suma nie robi na nikim wielkiego wrażenia. 

Co mnie najbardziej zdziwiło w reakcji rodzimych mediów, to ich wstrzemięźliwość w ocenie tego „transferowego sukcesu”. Jeszcze niedawno powołano by do życia komitet budowy pomnika agenta, któremu udało się opchnąć wspomnianego chłopaka. Nic z tych rzeczy! Przeczytałem raczej wyłącznie wątpliwości. Czy to na pewno rozsądne posunięcie? Jaką szansę na grę w Lizbonie ma Dawidowicz? I porównania z innymi polskimi wytransferowanymi zawodnikami, niestety niezbyt dla nich korzystne.

Co czeka młodego zawodnika, jeśli transfer zostanie sfinalizowany? Ława, drużyna rezerw, wypożyczenie do innego klubu? Na pewno nie miejsce w pierwszym składzie Benfiki i regularna gra w portugalskiej ekstraklasie. A tego piłkarzowi, który ma osiemnaście lat potrzeba najbardziej. I wcale nie musi tego robić w aż tak znanym klubie.

Przypomnę innego polskiego zawodnika, który miał podbić Lizbonę. W grudniu piłkarzem Benfiki był już prawie Piotr Parzyszek, co potwierdził nawet jego były klub  De Graafschap Doetinchem. Ostatecznie trafił jednak do Londynu do Charlton Athletic. Sam pisałem, że to dla niego znacznie lepsze miejsce. Miałem nadzieję, że w drugiej lidze angielskiej poradzi sobie tak dobrze, jak w drugiej lidze holenderskiej. Charlton, broniący się przed spadkiem, wydawał się idealny, by polski napastnik zaprezentował w nim swoje umiejętności.

Jak bardzo się myliłem uświadomiło mi sprawdzenie bilansu Parzyszka w The Championship po styczniowym transferze. Raz wszedł na zmianę. To wszystko przez ostatnie dwa miesiące! W  De Graafschap wcześniej w tym sezonie strzelił 16 bramek w 20 meczach. Czy Dawidowicz będzie kolejnym członkiem klubu młodych (jeszcze) zdolnych nie grających polskich zawodników?

▬ ▬ ● ▬