2022-12-17
Komu czego zazdroszczę?
Chorwacja została trzecią drużyną świata po zwycięstwie nad Marokiem 2:1. Po sobotnim meczu na słowa uznania zasłużyli z pewnością nie tylko zwycięzcy.
W walce o trzecie miejsce spotkały się drużyny, które grały już ze sobą na tym turnieju. W pierwszej rundzie fazy grupowej padł bezbramkowy remis. Chyba wiele osób inaczej patrzyło wtedy na Maroko. Remis z wyżej notowaną Chorwacją uznano za niespodziankę. Maroko miało być głównie dostarczycielem punktów dla dwóch teoretycznie znacznie silniejszych drużyn z Europy, oprócz Chorwacji także Belgii. Ale postawiło się i jednym, i drugim (wygrało z Belgią 2:0), awansowało do fazy pucharowej, stając się rewelacją turnieju, czego zwieńczeniem był sobotni mecz.
Po porażce w półfinale z Francją, Marokańczycy przegrali po raz drugi. Trzeba przyznać, że Chorwaci byli lepsi, choć w ich podstawowym składzie zabrakło z połowy zawodników z wyjściowej jedenastki z półfinałowego spotkania z Argentyną. Trener Marokańczyków Walid Regragui przyznał, że jego piłkarze wyglądali słabo fizycznie. Uwaga dająca do myślenia, bowiem mistrzostwa świata odbywają się w trakcie, a nie pod koniec sezonu. Kolejne mecze w Katarze powinny być więc jak kolejne w drużynach ligowych rozgrywane z podobną częstotliwością w tym samym czasie.
Dlaczego więc zawodnicy wykazują wyraźne oznaki zmęczenia? Wydaje się, że w przypadku Marokańczyków wysiłek był znacznie większy. Uzyskane rezultaty kosztowały ich mnóstwo energii, bowiem mentalnie musieli udźwignąć ciężar związany z nieoczekiwanymi wynikami, do których nie przywykli. Może tym można wytłumaczyć ich zachowanie po meczu z Chorwacją. Nie potrafili przegrać z godnością, pogodzić się z drugą porażką po serii wyników, za które pokochał ich, bez żadnej przesady, niemal cały świat.
Gdy katarski sędzia Abdulrahman Al Jassim zakończył mecz, rzucili się do niego z pretensjami. Nie wiem za co, bo podczas gry bardziej im folgował. Powinien podyktować karnego dla Chorwatów. Jego nominacja na spotkanie o trzecie miejsce była oczywistym gestem wykonanym przez FIFA pod gospodarzy imprezy. Dość ryzykownym, bowiem w drugiej połowie katarski arbiter nieco się pogubił, jednak nie na tyle, by wypaczyć wynik meczu.
Po jego zakończeniu marokańscy piłkarze uklękli na murawie przed jedną z trybun i głębokim ukłonem podziękowali swoim kibicom za doping. A ci, kolejny raz na tych mistrzostwach, stanowili zdecydowaną większość na trybunach. Mimo porażki i tak rozpierała ich duma, bo Maroko, jako pierwsza reprezentacja kraju afrykańskiego i jednocześnie arabskiego, dotarło aż do półfinału mistrzostw świata.
Trochę smutno wyglądało jego pożegnanie z turniejem, bowiem po końcowym gwizdku nikt nie interesował się marokańskimi piłkarzami. Szkoda, że FIFA nie pomyślała, by wręczyć drużynie, która zajęła czwarte miejsce, choćby jakąś symboliczną pamiątkową paterę, w ten sposób honorując jej wyniki, z całą pewnością na tym turnieju wyjątkowe i godne najwyższego uznania.
Chorwaci zadłużyli na jeszcze większe uznanie, bowiem był to ich szósty start w finałach mistrzostw świata i trzeci medal! A zaczęli w nich udział dopiero po podziale byłej Jugosławii, zajmując trzecie miejsce od razu w inauguracyjnym starcie we Francji w 1998 roku, teraz powtórzyli ten wynik, a przed czterema laty w Rosji zostali wicemistrzami świata.
Dwa ostatnie sukcesy osiągnęli pod kierunkiem trenera Zlatko Dalicia. Wydaje się, że miał teraz słabszą drużynę, niż w 2018 roku, więc jego wypowiedź nie powinna dziwić:
„To jest brąz, ale smakuje jak złoto”.
Dalić dedykował zdobyty w Katarze medal Miroslavowi Blażewiczowi, czyli trenerowi, który zdobył taki sam z Chorwacją na jej pierwszych mistrzostwach w 1998 roku. Pokazał przy tym klasę dodając:
„Nawet gdybym zdobył jeszcze pięć medali i tak mu nie dorównam. On jest naszym szefem”.
A ja dodam, że Chorwacja to kraj zaledwie czteromilionowy, co piszę z zazdrością, biorąc pod uwagę wyniki reprezentacji tak nielicznego narodu jako przedstawiciel innego, który jest niemal dziesięć razy liczniejszy. I o takich wynikach może tylko pomarzyć.
▬ ▬ ● ▬