Kto do czego nie dorósł?

Fot. Trafnie.eu

Znamy połowę ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów. Niektóre komentarze po wtorkowych i środowych meczach 1/8 finału wydają się co najmniej dziwne.

Szczególnie te dotyczące spotkania Paris Saint-Germain z Realem. Hiszpanie wygrali ponownie w Paryżu, tak jak w lutym w Madrycie, dzięki czemu pewnie awansowali, no i się zaczęło...

Bezlitosne komentarze, że wszyscy się z PSG śmieją, że cały projekt to pieniądze wyrzucone w błoto, itp., itd. Chciałbym, żeby ktoś w Polsce też tak „wyrzucił pieniądze w błoto” i dzięki temu mógłbym regularnie oglądać na żywo w akcji Neymara i spółkę, a raz w roku walczących przynajmniej o ćwierćfinał Ligi Mistrzów z najlepszymi klubami w Europie.

Jeśli ktoś wylicza, że katarscy szejkowie rządzący PSG wydali już ponad miliard na zakup nowych piłkarzy, co i tak nie pozwoliło pokonać Realu, powinien odjąć od tej sumy ponad jedną piątą, czyli tyle, ile zapłacono za kontuzjowanego obecnie Naymara. Bo przecież bez niego drużyna z Paryża przed rewanżem miała o wiele mniejsze szanse na awans. Ile dla niej znaczy pokazał choćby pierwszy mecz w Madrycie.

Ostatecznie Francuzi nie odpadli z jakimiś kelnerami, tylko z jedną z najlepszych drużyn na świecie. I tak jak przed rokiem, gdy z rozgrywek wyrzuciła ich Barcelona, przekonali się boleśnie, jak trudno jest wygrać Ligę Mistrzów. W tym coraz bardziej elitarnym wyścigu nie wystarczą tylko pieniądze, ale potrzebny jest jeszcze cały szereg czynników. Między innymi (bezcenne!) doświadczenie ze startu we wcześniejszych edycjach.

Chyba głównie tym należy tłumaczyć to, co wydarzyło się w Londynie. Na Wembley Tottenham Hotspur miał zapewnić sobie awans w rewanżu z Juventusem po wcześniejszym remisie w Turynie 2:2. I wydawało się, że sobie zapewni bez problemu, bo w pierwszej połowie grał naprawdę dobrze i prowadził zasłużenie 1:0. Ale po przerwie w ciągu zaledwie czterech mit stracił dwie bramki i odpadł z rozgrywek.

W podstawowej jedenastce Juventusu znalazło się aż siedmiu trzydziestolatków, czyli piłkarzy zaprawionych w bojach. Nie tylko w Lidze Mistrzów, ale też w Serie A nie mają łatwych meczów. Nawet słabeusze zawsze specjalnie spinają się sprzed starciem z nimi. Zdobyte przez lata doświadczenie zaprocentowało, dlatego po mistrzowsku wypunktowali rywali.

Nie ukrywam, że życzyłem Tottenhamowi awansu. Ale, żeby go osiągnąć trzeba sobie maksymalnie pomóc. Fajnie, że ich menedżer Mauricio Pochettino ma „pozytywny stosunek do futbolu”, dlatego brzydzi się murowaniem bramki i do każdego meczu podchodzi z wielką przyjemnością. Tylko pozazdrościć.

Takie nastawienie przynosi na pewno pozytywne efekty gdy gra się pod trzepakiem na podwórku dla frajdy. W poważnej piłce niestety trzeba być wyrachowanym, bo inaczej nikt się nad tobą nie zlituje.

Gdyby Pochettino jednak złamał swe piękne zasady i zakazał zawodnikom opuszczania własnego pola karnego przez kilka minut po stracie pierwszej bramki, być może nie stracili by po chwili drugiej. A tak, będą oglądali Juventus w ćwierćfinale w telewizji. Czyli chyba jednak do tej fazy rozgrywek jeszcze nie dorośli.

▬ ▬ ● ▬