Kto komu wysyła chusteczki?

Fot. Trafnie.eu

Ostatni tydzień nie był za dobry dla dwóch klubów z Łodzi – Widzewa i ŁKS-u. Nie tylko dlatego, że oba przegrały mecze w trwającej jeszcze kolejce ligowej.

Pierwszy u siebie 0:1 z Rakowem Częstochowa kończąc w ten sposób serię sześciu meczów bez porażki, między innymi dzięki której stał się rewelacją wiosennej części rozgrywek. Porażki bolą zawsze, choć nie wiem, czy tym razem w Łodzi nie zabolała niektórych bardziej wypowiedź byłego kapitana drużyny. Gdy w styczniu odchodził, żegnano go tak (za: widzew.com):

„Patryk Stępiński rozegrał dla Widzewa Łódź łącznie 132 mecze - 64 w Ekstraklasie, 61 w I lidze oraz siedem w Pucharze Polski. Zdobył w nich cztery bramki. Piłkarz karierę będzie kontynuował w ekstraklasowym Ruchu Chorzów, do którego przenosi się na zasadzie transferu definitywnego.

Dziękujemy za godne reprezentowanie czerwono-biało-czerwonych barw i życzymy powodzenia!”

Do Ruchu ściągnął go były trener Widzewa Janusz Niedźwiedź, który rozstał się z nim na jesieni, tak jak Stępiński w styczniu, gdy zdał sobie sprawę, że na wiosnę może być głównie rezerwowym. Minęło kilka miesięcy i przypomniał się w Łodzi wywiadem dla kanału „Rozmowy Tylko Sportowe”, a w nim znalazły się dość śmiałe spostrzeżenia (za: widzewtomy.net):

„W porównaniu do Ruchu, mam odczucia, że w Widzewie wszystko przechodzi w biznes, klub zmienia się w korporację. W ostatnim czasie pobytu w Łodzi miałem wrażenie, że odbijam kartę o 9 rano i wychodzę o 14-15. Nie było relacji międzyludzkich, a trafiając do Ruchu, w którym jest wielu graczy ze Śląska, zostałem bardzo dobrze przyjęty, mimo że ktoś mógł uważać, że przychodzi człowiek Niedźwiedzia. Musiałem zapracować na wkupienie się do szatni. Dla porównania, przed sobotnim meczem tylko trzy osoby z Widzewa zapytały mnie, jak mi się wiedzie, a z resztą było to raczej chłodne przywitanie”.

Z tej wypowiedzi należy wciągnąć wniosek, że piłkarzy należy pytać tylko o byłe kluby, bo wtedy można usłyszeć coś niebanalnego na ich temat. No, chyba że mamy do czynienia z bramkarzem Rafałem Gikiewiczem, który minął się ze Stępińskim w Widzewie, przychodząc do Łodzi miesiąc po jego odejściu. To typ zawodnika, którego zawsze jest dużo w mediach, bo z reguły zawsze ma sporo do powiedzenia. Dlatego odniósł się w swoim stylu do uwag Stępińskiego w wypowiedzi dla Canal+ (za: transfery.info):

„Jeśli mi coś się nie podoba, to piszę do prezesa albo rozmawiam z dyrektorem Wichniarkiem. Nie żalę się w mediach na byłego pracodawcę. Zawsze są rzeczy, które trzeba zmieniać. Jeśli jesteś kapitanem takiego dużego klubu jak Widzew, to będąc tutaj staraj, się po sobie coś lepszego zostawić.

- Nie narzekaj medialnie. Mogę mu chusteczki wysłać do Chorzowa. Taka wypowiedź jest nie na miejscu”.

I dla kontrastu krótki cytat z drugiej strony Łodzi. ŁKS przegrał w sobotę z Górnikiem w Zabrzu 1:4. Zanim doszło do meczu Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN przyznała klubowi, choć z nadzorem finansowym, licencję upoważniającą do gry w Ekstraklasie w przyszłym sezonie. To normalna procedura, w której decyzje zapadają, gdy jeszcze poprzedni się nie zakończy. Przedstawiciele łódzkiego klubu w beznadziejnej dla swojej drużyny sytuacji, kiedy szanse na utrzymanie były tylko iluzoryczne, postanowili wykazać się poczuciem humoru, pisząc w komentarzu do informacji o przyznaniu licencji (za: X):

„Dziękujemy. Jeszcze się zastanawiamy”.

▬ ▬ ● ▬