Kto ma kogo sprawdzać?

Fot. Trafnie.eu

Prezes PZPN Zbigniew Boniek zagrzmiał. Będzie robił porządki w klubowej piłce. Jest tylko pewnym drobiazg, o którym prawie nikt nie wspomina.

„Bat Bońka na niepewnych właścicieli” - bije po oczach intrygujący tytuł w „Przeglądzie Sportowym”. Po zamieszaniu z niedawną sprzedażą Wisły Kraków pan prezes postanowił działać. O co w praktyce chodzi? Oto fragment tekstu:

„Przyznajemy licencję klubowi, który ma określony układ właścicielski. Dlaczego to nie miałoby być ponownie weryfikowane po jego zmianie – pyta prezes PZPN. – W takim przypadku licencja powinna tracić ważność. Byłaby przepisana po ponownej weryfikacji. Nie mogę zabronić panu X kupienia klubu Y, ale nie jest powiedziane, że muszę mu dać prawo gry w ekstraklasie, jeśli jestem pewny, że pan X nie ma na to pieniędzy, a dokumenty, które przedłożył, żeby go przejąć są fałszywe. Chcemy pełnej przejrzystości i zdrowej piłki, a to będzie gwarantowała modyfikacja przepisów – tłumaczy Boniek”.

Jeśli dobrze zrozumiałem – ponieważ prezes nie może nikomu zabronić kupna, więc propozycja jego działań jest wyłącznie na pokaz. W takim wypadku PZPN przysłużyłby się świeżo sprzedanemu klubowi najwyżej tym, że wyrzuciłby go z rozgrywek po ewentualnej negatywnej weryfikacji przez Komisję Licencyjną. Pomoc raczej iluzoryczna...

Sprawa ma jeszcze drugie dno, jeśli przeanalizujemy ją na przykładzie Widzewa, czyli byłego klubu Bońka. To jeden z tych, który dokończył żywota, a który kibicom udało się wskrzesić. Czyli teoretycznie pomysł prezesa PZPN ma na celu zapobieganie w przyszłości podobnym przypadkom. Tylko, że sam Boniek odsprzedał kiedyś Widzew Sylwestrowi Cackowi, pod rządami którego klub wyzionął ducha.

Nowy właściciel miał do starego pretensje, że ten wcisnął mu towar z „wadami ukrytymi”. Chodzi o korupcję w klubie jeszcze za rządów Bońka. Od kilku lat w Łodzi toczy się proces w sprawie niegospodarności w PZPN i Widzewie. Ostatnia rozprawa odbyła się w czerwcu. Pojechałem wtedy do Francji na EURO, więc mi umknęła. Zadziwiające jednak, że umknęła też większości mediów mających w tym czasie swoich przedstawicieli na miejscu. Tylko portal futbolplus.pl nie przegapił sprawy, na której nie pojawił się w charakterze świadka Boniek (był z reprezentacją na EURO). Oto fragment relacji:

„Dzisiaj, to jest 22 czerwca, zeznawał natomiast w Łodzi były wspólnik Bońka, współwłaściciel Widzewa w latach 2004-2007, masarz z nowodworskich zakładów mięsnych „Lukullus”, Wojciech Szymański (…).

Początkowo Szymański podczas środowej rozprawy wykręcał się przed wymiarem sprawiedliwości niepamięcią w zarządzaniu Widzewem, ale wnikliwie dopytywany przez sąd nagle dostał olśnienia i odzyskał pamięć - zaczął mocno obciążać swojego wspólnika, twierdząc, iż jego rola ograniczała się jedynie do sponsorowania zespołu, a to Boniek całkowicie odpowiadał za funkcjonowanie łódzkiego klubu, nota bene umoczonego po uszy w korupcję, czyli mówiąc wprost dyrygował ustawianiem wyników meczów drugoligowych przy powrocie Widzewa do Ekstraklasy”.

Portal futbolplus.pl jest wyjątkowo nieprzychylny Bońkowi. Ale nawet biorąc na to poprawkę przyznać trzeba, że jeśli zacytowane informacje znajdą potwierdzenie w faktach, kolejna rozprawa wyznaczona na 28 września zapowiada się ciekawie:

„Kluczowe w sprawie mogą okazać się zeznania byłego właściciela Widzewa, Sylwestra Cacka, którego Boniek i jego doradca z PZPN, Władysław Puchalski, wcześniej w latach 2004-07 zarządca łódzkiego klubu z ramienia „Zibiego”, obarczyli za całe zło w ostatnich latach w RTS-ie. Cacek tymczasem gotowy jest udostępnić dokumenty świadczące o tym, iż Boniek opchnął mu Widzew umoczony w korupcję za grube miliony euro, który to klub przejął w 2004 roku od Witolda Skrzydlewskiego jedynie za symboliczną złotówkę”.

Kolejna rozprawa w łódzkim sądzie odbędzie się równo miesiąc przed wyborami prezesa… PZPN.

▬ ▬ ● ▬