Kto mi zabroni?

Fot. Trafnie.eu

W mocno subiektywnym podsumowaniu kończącego się roku postanowiłem przyjrzeć się największym piłkarskim gwiazdom. Szczególnie dwóm.

Nastał czas plebiscytów, więc informacje z nimi związane stają się wręcz codziennością. W ciągu ostatnich dni znalazłem wyniki dwóch organizowanych przez angielskie media. Najpierw swoją setkę najlepszych zawodników świata opublikował „The Guardian”. Następnie zwycięzców ogłosił magazyn „World Soccer”. W obu plebiscytach triumfował Norweg Erling Haaland.

Czyli teoretycznie to najlepszy obecnie piłkarz na świecie, czego jednak w żaden sposób nie potrafię zaakceptować. Bo ktoś taki powinien być niemal chodzącym ideałem, a Haalanda od ideału dzielą lata świetlne. Wiem, że jest maszyną do strzelania bramek, a przecież w piłce bramki są najważniejsze. Ale wiem też, że ma wady, nawet całkiem sporo.

Potężny niczym czołg, więc ze względu na swoje gabaryty bywa kanciasty w ruchach, wręcz „drewniany” technicznie, dlatego trudno liczyć na jego finezyjne dryblingi. Jeśli ktoś taki, choć jednocześnie do bólu skuteczny w wykańczaniu akcji, jest uważany za najlepszego na świecie, to jaki jest ten współczesny piłkarski ideał?

Albo inaczej – co decyduje w różnego rodzaju plebiscytach o wyborze tego najlepszego? Ich wyniki stanowią próbę bliżej nieokreślonego postrzegania umiejętności piłkarza na tle dokonań w danym okresie. A Haaland w kończącym się roku zdobywał z Manchesterem City niemal wszystko, co było do zdobycia. Choć akurat w finałach decydujących o trofeach (Puchar Anglii, Liga Mistrzów, Superpuchar Europy, klubowe mistrzostwa świata) nie strzelił nic! Jednak 36 bramek w Premier League w poprzednim sezonie musi robić wrażenie. To typowy zawodnik kończący akcje, na którego pracuje cała drużyna.

Gdy słyszę i czytam zachwyty nad Haalandem, zawsze odruchowo porównuje go z Leo Messim. A porównuję dlatego, że pozostaje dla mnie niedościgłym wzorem. To prawdziwy piłkarski geniusz, nie boję się użyć tego określenia, choć podobne dawkuję bardzo oszczędnie.

I tenże Messi według „Guardiana” zajmuje dopiero dziesiąte miejsce. Czy tak mocno zjechał w rankingach tylko dlatego, że jest piłkarzem Interu Miami w Stanach Zjednoczonych, czyli ciągle na peryferiach futbolu? Przecież wciąż czaruje fantastycznymi umiejętnościami i choć liga MLS nie należy do światowej czołówki, trudno uwierzyć, by zawodnicy decydujący się w niej grać od razu tracili znaczną część umiejętności.

Nie tracą na pewno, a Messim tak zachwycił się amerykański magazyn „Time”, że wybrał go nawet nie piłkarzem, ale sportowcem 2023 roku! Rangi wyróżnieniu dodaje fakt, że nagroda przyznawana jest od 1927 roku, a po raz pierwszy otrzymał ją piłkarz.

Dla mnie Messi pozostaje od lat zdecydowanie najlepszy. Haaland może za chwilę wygrać jeszcze sto różnych plebiscytów, a i tak wolę Argentyńczyka, bo kto mi zabroni?

▬ ▬ ● ▬