Kto nie będzie bezrobotny?

Lech Poznań w ciągu kilku dni stracił już trzeciego kluczowego piłkarza. Nie zauważyłem jednak, by ta informacja zrobiła na kimkolwiek wrażenie.

Po sprzedaniu Filipa Marchwińskiego do włoskiego US Lecce i Norwega Kristoffera Velde do greckiego Olympiakosu Pireus z klubem pożegnał się też Szwed Jesper Karlström, odchodząc do włoskiego Udinese Calcio. Klubowa strona internetowa nazywa go „szefem” i w okolicznościowej informacji wylicza jak ważną rolę odgrywał w drużynie prowadzonej jeszcze wtedy przez Macieja Skorżę, skoro…:

„...wydatnie przyczynił się do zdobycia ósmego tytułu w historii klubu. Karlström w kolejnych dwunastu miesiącach - razem z zespołem - dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy UEFA. To właśnie jego dośrodkowanie do Artura Sobiecha sprawiło, że w rewanżowym meczu 1/4 finału europejskich rozgrywek było już 3:0 dla Lecha i mogliśmy uwierzyć w to, że w starciu z włoską Fiorentiną doprowadzimy do dogrywki. Warto podkreślić, że Szwed był jednym z członków rady drużyny i trzykrotnie miał okazję wyprowadzać zespół jako kapitan”.

Mowa więc o jednym z najważniejszych piłkarzy Lecha w ostatnich sezonach. Nie zauważyłem jednak, by ktokolwiek rozpaczał z powodu sprzedaży Szweda do Włoch. Ten brak reakcji jest zresztą charakterystyczny dla polskiej piłki i rodzimych mediów. Transfery najlepszych zawodników Ekstraklasy do lepszej ligi są niemal zawsze tak opisywane, jakby stanowiły jakiś niebywały sukces klubu, który ich dokonuje. Praktycznie żadnych głosów sprzeciwu, żadnych niepokojących wniosków, że to przecież osłabienie drużyny i ligi.

Nikomu też nie przyjdzie do głowy, to kolejny charakterystyczny brak reakcji na zaistniałe wydarzenie, by zrewidować oczekiwania wobec drużyny, która właśnie została poważnie osłabiona. A tak niewątpliwie było (jest) z Lechem, skoro stracił aż trzech kluczowych graczy. Nadal jego obowiązkiem jest zdobycie tytułu mistrzowskiego.

Realia są zawsze takie, że polskie kluby mogą mieć różne plany, ale gdy pojawi się oferta, uznana za atrakcyjną, na jakiegoś ich piłkarza, na pewno zostanie sprzedany. A taka miała być na przykład ta za Velde (za: transfery.info):

„Wedle informacji poznaniacy zarobią na sprzedaży gwiazdora nawet 4,5 miliona euro, wliczając w to bonusy”.

Poznański klub znalazł podobno jego następcę:

„Już oficjalnie nowym zawodnikiem Lecha Poznań został Daniel Håkans, który złożył podpis pod czteroletnią umową. Vålerenga zarobi na rozstaniu 800 tysięcy euro. Końcowa kwota może wzrosnąć nawet do 1,3 miliona, jeśli zostaną spełnione określone warunki”.

Kasa, ta pozostająca na koncie, na pewno się zgadza. Polskie kluby są za biedne, by konkurować z tymi z silniejszych lig, więc muszą pogodzić się z rolą dostarczania im najlepszych zawodników.

Czy trafne okażą się oczekiwania związane z nowym piłkarzem i walką o tytuł mistrzowski? Najwyżej Fin zostanie nazwany „transferowym niewypałem”, a duński trener Lecha Niels Frederiksen straci pracę. Pewne jest tylko to, że za rok znów ktoś z Lecha zostanie sprzedany i znów ktoś zostanie kupiony. Agenci piłkarzy bezrobotni nie będą.

▬ ▬ ● ▬