Kwaśny smak sukcesu

W lipcu w Ekstraklasie zadebiutuje drużyna Puszczy Niepołomice. Jednak zamiast o jej boiskowych wyczynach, od kilku dni czytam głównie o problemach.

Gdyby ktoś postawił na Puszczę przed rozpoczęciem kończącego się właśnie sezonu, byłby z pewnością uważany za szaleńca. Nawet po rundzie jesiennej, gdy prowadziła w ligowej tabeli, typowanie jej do pewnego awansu wydawało się ciągle dość ryzykowne.

Bardziej prawdopodobny scenariusz był taki, że to chwilowy… wybryk, który powinien niedługo się skończyć, gdy drużyna wróci na swoje miejsce w szeregu, co pierwsza część rundy wiosennej wydawała się potwierdzać. Puszcza traciła punkty i przed końcem sezonu było oczywiste, że bezpośredniego awansu z jednego z dwóch pierwszych miejsc nie uzyska, zajmując ostatecznie piąte.

Gdy okazało się, że w barażach musi się najpierw zmierzyć z Wisłą w Krakowie, miała stanowić tylko tło dla bardziej utytułowanych rywali. Na stadionie przy ulicy Reymonta, który staje się w tym momencie ważnym elementem opowieści, mecz obserwowało aż 23 989 widzów. Wynik godny Ekstraklasy i to tylko nielicznych w niej klubów. Bo tylu kibiców przyszło po to, by obejrzeć kolejny krok Wisły w powrocie do Ekstraklasy właśnie. Czyli było ich na trybunach ponad dwa razy więcej niż widzów na meczach Puszczy na niewielkim stadioniku w Niepołomicach przez całą rundę wiosenną!!!

Ale kibice w piłkę nie grają, dlatego Puszcza upokorzyła Wisłę wygrywając 4:1. Wynik z pewnością szokujący dla sympatyków krakowskiej drużyny, ale już nie tak bardzo, gdy weźmie się pod uwagę wcześniejsze wyniki. To było trzecie zwycięstwo Puszczy nad Wisłą w sezonie!

Proporcjonalnie spora grupa jej kibiców, jak na wspomnianą wcześniej frekwencję, pojechała na finał baraży do Niecieczy. Z pewnością nie żałowali, skoro obejrzeli historyczny awans do Ekstraklasy po zwycięstwie 3:2 po dogrywce. I wtedy zaczęły się problemy.

Właściwie zaczęły się już wcześniej, bo kameralny obiekt w Niepołomicach pod Krakowem, jest na miarę małego klubu z niższej ligi, a nie z Ekstraklasy. Ma pojemność tylko 2 118 miejsc i nie spełnia części kryteriów licencyjnych. Klubowe władze musiały zgłosić już pod koniec sezonu obiekt zapasowy, by starać się o ewentualną licencję na grę w Ekstraklasie. Zgłosiły stadion Wisły w Krakowie, który oficjalnie jest obiektem miejskim. Kiedy sensacyjny awans udało się uzyskać, należało zacząć przekuwać deklarację w czyny. I zaczęły się schody.

Grupa kibiców Ultra Wisła opublikowała na Fecebooku oświadczenie. Oto jego fragment:

„Stadion przy Reymonta to dla nas miejsce święte. Mówimy jasno i wprost: nie chcemy, by Puszcza swoje mecze rozgrywała właśnie tutaj. Po drugiej stronie Błoń jest miejsce, gdzie mają doświadczenie z obsługiwaniem tak niewielkiej grupy kibiców.

Nasza drużyna ma znów walczyć o awans i musi mieć ku temu jak najlepsze warunki. Ryzyko dodatkowego rycia naszej murawy musi zatem rodzić zrozumiałe obawy. Nie możemy samodzielnie pozbawiać się własnych atutów. Nie ma żadnych argumentów za tym, żeby Puszcza rozgrywała swoje mecze właśnie u nas.

Żadne dokumenty nie są jeszcze podpisane. Z tego miejsca apelujemy więc, aby osoby decyzyjne w tych tematach podjęły wszelkie możliwe kroki przeciwko takiemu rozwiązaniu. NIE dla Puszczy przy Reymonta!”

Właściwie to nic nowego w polskiej piłce. Przecież Raków, nowy mistrz Polski, przez prawie dwa sezony grał mecze w roli gospodarza w Bełchatowie, bo jego obiekt w Częstochowie nie spełniał wymogów licencyjnych. Przed kilkoma laty Sandecja Nowy Sącz z tych samych powodów nie rozegrała u siebie żadnego meczu w Ekstraklasie (tylko w Niecieczy) po wywalczeniu awansu, kończąc sezon spadkiem. W obu przypadkach klubowa infrastruktura nie nadążyła za sukcesami sportowymi.

Z Puszczą jest tak samo, czy nawet jeszcze gorzej, bo już przed startem ma do siebie wrogo nastawionych kibiców klubu, z którym ewentualnie może dzielić stadion. Na razie dobrze to nie wygląda. A jak się skończy?

▬ ▬ ● ▬