Masy są zawsze pod wrażeniem…

Zaledwie przed kilkoma dniami pytałem czy rzeczywiście nic się nie da zrobić ze stadionowym bandytyzmem? W Krakowie twierdzą, że się da i to od zaraz. 

Wisła nie idzie na wojnę z kibicami. Tak wynika z oświadczenia wydanego przez klub. Ale idzie na wojnę z bandytami, którzy i tak są z nią w stanie wojny. Dlatego postanowiła dokręcić śrubę:

„Klub jest zbulwersowany wydarzeniami ostatnich tygodni, dlatego mając na celu podniesienie bezpieczeństwa wszystkich obecnych na stadionie fanów piłki nożnej, już od najbliższego meczu z Zawiszą Bydgoszcz postanowiliśmy powiedzieć STOP osobom, które zakłócają porządek na trybunach w stopniu zagrażającym zdrowiu i życiu pozostałych kibiców”.

Żadnej współpracy ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków już nie będzie. Zaczyna się czas wielkiej próby dla obu stron. Jak i czym się skończy? Bardzo bym chciał wiedzieć. Szefowie klubu z ulicy Reymonta pewnie też.

Oświadczenie o tyle szczególne, że nikt nie zajmował dotąd tak jednoznacznego stanowiska w tej kwestii. Mam na myśli władze innych klubów. Raczej były bajki, że to jednostki, przez które nie można krzywdzić normalnych kibiców. Udawano, że problemu nie ma. Wisła ustami swego prezesa Jacka Bednarza przyznała, że jest. Tak podsumował sytuację:

„Nie mogą wygrać tej wojny”. 

Prezesi innych klubów nie mieli tyle odwagi, by nazwać rzeczy po imieniu. Nie wiem tylko czy Bednarz zdaje sobie sprawę z konsekwencji swych słów. Bo problemy dopiero się zaczęły, czy nawet zaczną. Nikt chyba nie przypuszcza, że Wisła może szybko odnosić w tej walce znaczące sukcesy. Będzie wręcz odwrotnie. Ciśnienie wzrośnie, a znaczących efektów brak...

Stadionowa łobuzerka jest dla wielu sposobem na życie. Nie tak łatwo z niego zrezygnować tylko dlatego, że ktoś dostał zakaz stadionowy. Problemy można stwarzać nie tylko na trybunach. Tu chyba stosunkowo trudno. Znacznie łatwiej poza stadionem, o czym świadczą wstrzeliwane ponad trybunami do jego środka race podczas meczu z Ruchem.     

Skutki tej wojny trudno do końca przewidzieć. Jedno jest dla mnie pewne – będzie obliczona na wyniszczenie przeciwnika. Czyli długa i kosztowna. Kosztowna głównie dla klubu. Jak bardzo, można zapytać w Warszawie. Na Legii mają spore doświadczenie w płaceniu kar. Kiedyś, po zadymie na meczu wyjazdowym na Litwie, drużyna została nawet wyrzucona z europejskich pucharów. „Psychologia tłumu” Gustave’a Le Bona, choć ma już ponad sto lat, nic się nie zestarzała:

„Masy są zawsze pod wrażeniem siły, rzadko dobroci”. 

Dlatego Bednarzowi i spółce życzę przede wszystkim wytrwałości. Jeśli za kilka lat da się zauważyć jakiś postęp, odniosą niewątpliwy sukces. Gdyby ktoś oczekiwał szybkich efektów, gratuluję mu naiwności albo niekompetencji w tej kwestii.

Szczerze mówiąc nie bardzo wierzę, że Wiśle się uda, choć bardzo bym chciał, by się jednak udało. Walka ze stadionowym bandytyzmem w Polsce przypomina mi do złudzenia naukę… języków obcych. Statystyki tych rozpoczynających różne kursy są imponujące. Dane o osobach je kończących żałosne.

Tak samo z piłkarskimi chuliganami. Bohaterów zakasujących rękawy do walki z nimi było już wielu. Później przychodzili następni. A problem ciągle ten sam.  

   ▬ ▬ ● ▬