Mistrz niskiego pressingu

Fot. Trafnie.eu

W piątek minął rok od ostatniego meczu Adama Nawałki w roli selekcjonera reprezentacji Polski, o czym przypomniały mi rodzime media.

Pokpiwają sobie z byłego trenera kadry opisując jego pożegnalne spotkanie jako błazenadę. Przypomnę, że był to ostatni występ reprezentacji podczas mistrzostw świata w Rosji. Przed trzecim meczem grupowym nie miała już szansy na awans, więc jej zwycięstwo 1:0 nad Japonią nie miało żadnego znaczenia. A nastąpiło w specyficznym stylu. Kamil Grosicki nie miał wątpliwości, że „to był kabaret”, a ja, że:

„Jeszcze nikogo na tych mistrzostwach nie wygwizdano tak, jak aktorów widowiska w Wołgogradzie w jego końcowych minutach.

Trener reprezentacji Japonii Akira Nishino nakazał swoim zawodnikom wyłącznie utrzymywać się przy piłce, zamiast atakować i próbować wyrównać. W drugim równolegle rozgrywanym meczu Kolumbia wygrywała z Senegalem 1:0, co dawało Japończykom awans z drugiego miejsca.

To rzeczywiście był kabaret, bo jedni udawali, że grają w piłkę, nawet nie biegając, tylko chodząc po boisku, a drudzy udawali, że im w tym przeszkadzają, czekając na własnej połowie”.

W odróżnieniu od rodzimych mediów nie będę się już znęcał nad aktorami tego widowiska. Zresztą kojarzyć mi się będzie zawsze przede wszystkim z potwornym upałem w jakim przyszło zawodnikom grać w Wołgogradzie, 36 stopni Celsjusza. Dlatego bieganie po boisku w takiej temperaturze było już aktem odwagi, więc spuszczę zasłonę miłosierdzia nad wydarzeniami w końcówce meczu.

Prawdziwa błazenada miała miejsce na konferencji prasowej, na której trener Nawałka uzasadnił taktykę faktem, że „nakazał zawodnikom grać niskim pressingiem”. Już nie pamiętam, czy mnie to rozbawiło, ale wiem, że podobne bzdury słyszałem też wcześniej. Pomyślałem, że nadarzyła się dobra okazja, by się wreszcie z tym rozprawić, dlatego podparłem się fachową definicją (za: sjp.pwn.pl):

„pressing [wym. press-ing] «w niektórych grach zespołowych: agresywne pilnowanie przeciwników na całym boisku»”

Skoro NA CAŁYM BOISKU, więc wszystkie „niskie” i „wysokie” pressingi są wygadywaniem głupot, czyli zaprzeczeniem sensu owej definicji. Ale pojawiają się w żargonie piłkarskim już wręcz bezkarnie i chyba nikogo, może poza mną, zdają się nie razić. A tylko w przypadku wypowiedzi Nawałki, choć głównie z powodu szczególnych boiskowych wydarzeń, nabrały błazeńskiego sensu.

I drugi temat związany z czwartkowymi tekstami o meczu sprzed roku. Zawarty został już w tytule (za: sport.tvp.pl):

„Rok od »niskiego pressingu«. Jak zmieniła się reprezentacja Polski?”

A oto odpowiedź na pytanie:

„Skład nie tylko nie zmienił się diametralnie, ale nie zmienił się prawie wcale. Poza Piszczkiem, który z kadrą sam się pożegnał, nowe są jedynie skrzydła. Powołań nie dostaje już Sławomir Peszko, nie ma też Rafała Kurzawy, który październikowymi występami na Stadionie Śląskim rozstał się z nią chyba na dłużej. Zastąpili ich Przemysław Frankowski i Damian Kądzior. Pierwszy na razie furory nie robi, a drugi dostaje niewiele szans”.

No to pochwalę się fragmentem napisanym w sierpniu ubiegłego roku przed pierwszymi powołaniami następcy Nawałki:

„Brzęczek powoła każdego, kto się w miarę sprawnie rusza i ma polski paszport. Wielkiego wyboru nie ma. Może pozwoli sobie na pominięcie jednego, dwóch zawodników? Może...”

Czyli wszystko się sprawdziło.

▬ ▬ ● ▬