Niestety smutna refleksja

Fot. Trafnie.eu

Trafiłem na tekst o licznych hiszpańskich piłkarzach grających w Polsce, co można potraktować jako lokalny fenomen. Mam na ten temat nieco inne zdanie.

Przyznaję, że nie zdawałem sobie sprawy, że jest ich już aż tylu. Można skompletować kilka drużyn (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Moda na Hiszpanów w polskiej piłce to trochę jak »Moda na sukces«. Czyli pewny przepis na sukces. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego znajdują się w kadrach aż jedenastu drużyn Ekstraklasy. Łącznie mamy ich w ESA 27, a na zapleczu w samej Wiśle Kraków jest ich 8”.

Nie sama liczba zawodników ma znaczenie, ale role, jakie odgrywają w lidze. Bo przecież od lat zostają wybierani najlepszymi jej zawodnikami czy…:

„W ostatnich sześciu sezonach Ekstraklasy cztery razy królem strzelców zostawał Hiszpan”.

Są prawdziwymi gwiazdami bez żadnej przenośni czy przesady, choć w swojej ojczyźnie to raczej piłkarskie… anonimy. Gdy przed rokiem Ivi López został królem strzelców Ekstraklasy, zdobywając dla Rakowa Częstochowa 20 bramek, a także wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu, zapytałem o niego mojego przyjaciela Marka Hałysa, polskiego przedsiębiorcę z branży myjni samochodowych, od kilkudziesięciu lat mieszkającego w Madrycie. Jest piłkarskim kibicem (sympatyzuje z Realem Madryt) świetnie zorientowanym w futbolowych realiach. Lópeza zupełnie nie znał i nie mógł uwierzyć, że to największa gwiazda w Ekstraklasie, dopytując z niedowierzaniem: „Naprawdę?”

López ma na koncie rozegranych 41 meczów i 4 zdobyte bramki w Primera Division w ciągu 4 sezonów. Nie jest to z pewnością dorobek rzucający na kolana, ale i tak „kosmiczny” w porównaniu z rodakami, którzy w ostatnich latach też zdobywali w polskiej lidze tytuł króla strzelców. Igor Angulo (24 bramki dla Górnika Zabrze w sezonie 2018/19) w ciągu ponad pięciu lat spędzonych w Athletic Bilbao, tylko w dwóch sezonach miał okazję zagrać w Primera Division zaliczając w sumie… 4 występy. W pozostałych grał w rezerwach lub był na wypożyczeniach.

Carlitos (24 bramki dla Wisły Kraków w sezonie 2017/18) nigdy nie zagrał nawet w drugiej lidze hiszpańskiej! A Marc Gual (15 bramek dla Jagiellonii Białystok w ostatnim sezonie) nigdy nie wystąpił w Primera Division.

Nie sądzę, by podpisywanie z nimi kontraktów wiązało się z jakąś „modą na Hiszpanów”. Wynika raczej z logicznej kalkulacji. Skoro nie mieli szans na zrobienie kariery w ojczyźnie, łatwiej ich namówić na raptowną zmianę klimatu. Bo choć ten w Polsce zbyt sprzyjający dla nich nie jest, sprzyjający jest za to z pewnością znacznie niższy poziom rozgrywek i całkiem niezłe zarobki.

Agenci reprezentujący hiszpańskich piłkarzy już dawno zauważyli, że Polska to całkiem niezły rynek i da się na nim nieźle zarobić upychając swoich klientów. I tak ten biznes się kreci. Dlatego można być pewnym, że kolejne desanty Hiszpanów wylądują nad Wisłą w kolejnych oknach transferowych.

Niestety na ich tle widać jaka przepaść dzieli polską ligę od tych najlepszych, skoro anonimowi w ojczyźnie zawodnicy stają się u nas prawdziwymi gwiazdami. I to jest niestety smutna refleksja na koniec rozważań o hiszpańskiej armii nie tylko w Ekstraklasie, bo w Wiśle Kraków też.

▬ ▬ ● ▬