O dwóch takich, co…

W środowych meczach jednej ósmej finału Ligi Mistrzów bardziej od gwiazd biegających po murawie interesowali mnie panowie siedzący na trenerskiej ławce.

Prawdę mówiąc jeden ma dopiero na niej zasiąść. Portugalski arystokrata Luís André de Pina Cabral de Villas-Boas został nowym trenerem Zenita Sankt Petersburg. Nie zdążył jeszcze poprowadzić drużyny we wczorajszym wygranym 2:1 meczu z Borussią w Dortmundzie.

Po raz pierwszy spotkałem go w Dublinie przed trzema laty. Odbywał się tam finał Ligi Europejskiej, w którym spotkały się dwie portugalskie drużyny: FC Porto i Sporting Braga. Pierwsza pokonała drugą 1:0. Mecz nie był porywający. Atrakcje zaczęły się na konferencji prasowej po jego zakończeniu.

Villas-Boas bez wątpienia odgrywał główną rolę. Przedstawiano go jako wschodzącą trenerską gwiazdę. I to w tym samym klubie, w którym tak skutecznie wypromował się kiedyś Jose Mourinho. Porównanie nasuwało się więc samo.

Portugalczyk rozdawał uśmiechy na wszystkie strony i migał się jak mógł od odpowiedzi na pytania czy zostanie w Porto. Skoro pojawił się od razu temat odstępnego jakie należałoby za niego zapłacić, nawet średnio zorientowani domyślali się, że nie zostanie. Zastanawiałem się wtedy czy rzeczywiście jestem świadkiem początku nowej wspaniałej szkoleniowej kariery? A może jej… apogeum?

Roman Abramowicz wyłożył piętnaście milionów euro i Villas-Boas trafił do Chelsea. Nadzieje towarzyszące temu transferowi były ogromne. Gdy rozstawał się z klubem po niecałym roku powstała nawet piosenka związana z tym faktem. Nie stanowi bynajmniej powodu do dumy. Tak samo jak i pożegnanie w grudniu z Tottenhamem Hotspur, kolejnym klubem, który dał mu szansę. A on kolejnej szansy nie wykorzystał.

Teraz pora na Rosję, czyli spadek w trenerskiej hierarchii, w porównaniu z Anglią i dwoma czołowymi klubami z Londynu. Ale też okazja, by się odbudować. To może być kluczowy moment dla Villasa-Boasa decydujący o jego karierze na wiele kolejnych lat. Jeśli znów mu się nie uda, następne propozycje będą pewnie z coraz mniej znaczących klubów.

Warto w tym miejscu znów zadać pytanie – czy triumf w Dublinie był początkiem wielkiej kariery czy jej apogeum? Dla trenera niezwykle ważne, by znaleźć się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Gdy ten warunek zostanie spełniony, a wszystkie okoliczności mu sprzyjają, wychwalany jest często nawet ponad miarę.

Tak rodzą się gwiazdy, które mogą liczyć na propozycję kontraktu od znacznie zamożniejszego pracodawcy. Szalenie trudno wyczuć, choćby z powodu zwykłej ludzkiej próżności, czy warto tę propozycję przyjąć, czy to już krok ponad miarę własnych umiejętności i możliwości. Trenerskie dokonania Villasa-Boasa po opuszczeniu Porto wskazywałyby, że zawiodła go pewność siebie i trafił tam, gdzie nie powinien.

Ja bym go jeszcze nie skreślał. Dostał w Rosji szansę, by pokazać co potrafi. Jeśli został zatrudniony w klubie, który do wczoraj walczył o ćwierćfinał Ligi Mistrzów, to znaczy, że porusza się wciąż na dość wysokiej trenerskiej orbicie.

Tak samo jak David Moyes, choć ostatnio kopie go już każdy, kto tylko chce. Ciekawy jestem jakie będą komentarze po wyeliminowaniu przez Manchester United Olympiakosu. Chyba zwycięstwo 3:0 zrobiło wrażenie nawet na prześmiewcach.

Może nagle się okaże, że Moyes to jednak trenerski geniusz? Ja bynajmniej po zwycięstwie nad Grekami zdania nie zmieniam. Uważałem i uważam, że nie ma w tym sezonie najmniejszych szans na odniesienie sukcesu z Manchesterem United. Musi dostać czas na posprzątanie w klubie po słynącym z zamordyzmu Aleksie Fergusonie. Jeśli ktoś ponad ćwierć wieku rządził tak firmą, po jego odejściu nastąpi w niej naturalne rozprężenie. Może wszyscy specjaliści, którzy zrobili już z Moyesa trenerskiego kretyna doedukowali by się trochę z psychologii.

Szkot w jeszcze większym stopniu niż Portugalczyk potwierdza teorię, że trener musi znaleźć się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Na dziś wygląda, że on jest akurat tam, gdzie nie powinien się pchać. Jeśli uda mu się jednak wytrwać do końca sześcioletniego kontraktu, może się okazać, że było dokładnie odwrotnie…

▬ ▬ ● ▬