O jedno zdanie za daleko

Fot. Trafnie

Ekstraklasa pokazała swoje drugie oblicze. Po chuligańskim w niedzielę w Poznaniu, tym razem niezwykle eleganckie w poniedziałek w Warszawie.

Już tradycyjnie dzień po zakończeniu rozgrywek odbyła się Gala Ekstraklasy. Jak nazwa wskazuje, było uroczyście i elegancko. Panowie piłkarze, trenerzy też, w garniturach, a niektórzy nawet „pod muchą”. Towarzyszące im partnerki w wieczorowych kreacjach. Prezes Ekstraklasy S.A. Marcin Animucki witał wszystkich „na ściance” w przyklejonym do twarzy uśmiechem, przy którym wymiękają nawet największe gwiazdy Hollywood. 

Najlepszych zawodników i trenerów wypierali sami piłkarze spośród wcześniej nominowanych. Z ich wyborami nie wypada więc dyskutować. Bo kto może lepiej obdzielić nagrodami niż ci, którzy sami brali w tych widowiskach udział. A ponieważ się nie dyskutuje, wymienię tylko laureatów w poszczególnych kategoriach:

Bramkarz Sezonu 2017/18: Arkadiusz Malarz (Legia Warszawa)

Obrońca Sezonu 2017/18: Michał Helik (Cracovia)

Pomocnik Sezonu 2017/18: Rafał Kurzawa (Górnik Zabrze)

Napastnik Sezonu 2017/18: Carlitos (Wisła Kraków)

Trener sezonu 2017/18: Marcin Brosz (Górnik Zabrze)

Odkrycie Sezonu 2017/18: Szymon Żurkowski (Górnik Zabrze)

Piłkarz sezonu 2017/18: Carlitos (Wisła Kraków)

Bohaterem wieczoru był Carlitos pozujący do zdjęć z aż trzema nagrodami. Został przecież także najskuteczniejszym strzelcem ligi. Był to więc dla niego wyjątkowy dzień. Czy może najszczęśliwszy w życiu? Pytanie wyraźnie go rozbawiło. Pokazując na obrączkę na palcu stwierdził:

„To jest moje największe szczęście, żona Gema. Świat nie kończy się na piłce”.

Słuszna uwaga. Dla Carlitosa nie kończy się na pewno. Nie ma w nim nawet odrobiny gwiazdorstwa. Sympatyczny i otwarty, chętnie odpowiadający na pytania i nie są to odpowiedzi „na odwal się”. Miło, że najwięcej nagród zgarnął akurat taki człowiek.

Niestety na sam koniec imprezy doszło do zgrzytu, przynajmniej w moim odczuciu. Na scenę zaproszono drużynę Legii gratulując jej zdobycia trzeciego tytułu mistrzowskiego. Razem z nią pojawił się akordeonista Witek Muzyk Ulicy. Piłkarze Legii spotkali go w pociągu do Krakowa i tak się zakumplowali, że jeszcze trochę i zacznie być bardziej rozpoznawalny od nich. Ochroniarze nie chcieli Witka najpierw wpuścić na imprezę pytając:

„A gdzie opaska”?

Odpowiedział pewnym głosem nie pozostawiającym nikomu wątpliwości:

„Jestem specjalnie zaproszonym gościem”.

Skoro pojawił się na scenie, to ostatecznie go wpuścili. Atmosfera była swobodna, wręcz beztroska, śpiewy i wyklaskiwane brawami rytmy. Aż głos zabrał prezes Legii Dariusz Mioduski. Zaczął tak:

„Nie chcę wbijać szpili...”

Czy już wiadomo, że za chwilę wbije. I zadeklarował, że jeśli w następnych sezonach jakimś cudem ktoś odbierze Legii tytuł, a dekoracja piłkarzy innego klubu miałaby nastąpić na Łazienkowskiej, to on zapewnia, że odbędzie się bez problemu (cytat z pamięci).

Panie prezesie, jeśli w przyszłości zdecyduje się wygłaszać podobne mądrości, proszę sobie wcześniej przypomnieć różne wydarzenia na stadionie Legii w ostatnich kilku latach.

▬ ▬ ● ▬