Oby tylko na chwilę

Fot. Trafnie.eu

Jednego dnia trafiłem na dwie informacje nie mające ze sobą nic wspólnego. Doszedłem jednak do wniosku, że coś je jednak łączy. Co? To, co je… dzieli.

Informacja, że znani polscy sędziowie piłkarscy mocno zabalowali przed meczem eliminacyjnym do Ligi Mistrzów była naprawdę szokująca. Tym bardziej, że z jednym z tych sędziów wiązały się od lat bardzo pozytywne skojarzenia. Nawet wyłącznie pozytywne, bo uchodził za arbitra lubianego i szanowanego w środowisku. Jak będzie teraz, skoro (za: sport.tvp.pl):

„Ekstraklasowi sędziowie Bartosz F. i Tomasz M. zostali złapani przez lubelską policję. Przed meczem eliminacji Ligi Mistrzów polscy arbitrzy… dokonali kradzieży znaku drogowego. We krwi mieli grubo ponad promil alkoholu”.

Obaj meli być sędziami VAR wtorkowego meczu eliminacyjnego do Ligi Mistrzów w Lublinie pomiędzy Dynamem Kijów (ze względu na wojnę w Ukrainie właśnie tam rozgrywa te w roli gospodarza) i szkockim Rangers FC, ale nie byli:

„Do zatrzymania doszło o godz. 01:43 w Lublinie, dokładnie przy Al. 1000-lecia. Trzech mężczyzn dokonało kradzieży… znaku drogowego i przemieszczało się z nim w kierunku jednej z galerii handlowych.

Policjanci zatrzymali sprawców, którzy dopuścili się wykroczenia – niszczenia infrastruktury drogowej. Okazali się nimi sędziowie, przewidziani do pracy przy meczu Ligi Mistrzów na stadionie w Lublinie. Bartosz F. miał blisko 1,7 promila alkoholu we krwi, Tomasz M. około 1,8 promila. Panowie zostali osadzeni w izbie wytrzeźwień”.

Tomasz M., już jako Tomasz Musiał, oficjalnie zabrał głos w sprawie w opublikowanym oświadczeniu (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Jest mi bardzo przykro i — czysto po ludzku — głupio, bo wiem, że moje niefortunne zachowanie rzuci się cieniem na wiele lat ciężkiej pracy. To, do czego doszło, było z mojej strony nieodpowiedzialne oraz nieprofesjonalne, z czego doskonale zdaję sobie sprawę. Pragnę jedynie podkreślić, że nie było w moim zachowaniu żadnych aktów agresji, nie złamałem prawa, nie doszło też z mojej strony do żadnego niewłaściwego zachowania wobec funkcjonariuszy policji ani osób postronnych. Nie zostały mi postawione żadne zarzuty, zostałem natomiast faktycznie ukarany mandatem”.

Z kolei Bartosz F., już jako Bartosz Frankowski, w swoim oświadczeniu przekazanym przez Kanał Sportowy, stwierdził:

„Wspomniane wydarzenie było pierwszym takim z moim udziałem, a przez dwadzieścia dwa lata swojego sędziowania starałem się wypełniać swoje obowiązki profesjonalnie i unikać skaz na wizerunku. Popełniłem okropny błąd, którego bardzo żałuję. Przyjmę czekające mnie konsekwencje z pokorą, lecz jednocześnie chciałbym liczyć, że będzie mi dane kiedyś odbudować Państwa zaufanie. Jeszcze raz pokornie przepraszam!”

Ledwo zdążyłem oświadczenia przeczytać, gdy znalazłem w internecie informację dotyczącą duńskiego piłkarza Martina Braithwaite’a. Niedawno przestał być zawodnikiem Espanyolu Barcelona, ale do pożegnania z klubem nie doszło bynajmniej w życzliwej atmosferze (za: przegladsportowy.onet.pl):.

„Według hiszpańskiego dziennika "Marca" Braithwaite jest gotów na niespodziewany ruch biznesowy. Duńczyk chce zostać właścicielem byłego klubu i pożegnać właścicieli Espanyolu, którzy rok temu nie pozwolili mu odejść do klubu z najwyższej ligi, co uniemożliwiło mu wyjazd na Euro 2024. Krótko po rozwiązaniu kontraktu, Braithwaite podpisał dwuletni kontrakt z brazylijskim klubem Gremio. Jego ambicje jednak sięgają dalej. Obecnie czeka na odpowiednie warunki finansowe, by stać się właścicielem klubu z Barcelony”.

Duńczyk nigdy nie był wybitnym piłkarzem i nigdy nie będzie. Ale od lat prezentuje solidny poziom. Na tyle, że wcześniej był też zawodnikiem między innymi Barcelony. Natomiast w wybitny sposób potrafił spożytkować korzyści płynące z wykonywania zawodu profesjonalnego piłkarza:

„Braithwaite już wcześniej pokazał swoje biznesowe zdolności. W 2017 r. zainwestował 617 tys. funtów w nieruchomości, a jego biznes prowadzony wspólnie ze swoim wujem Philipem Michaelem w ciągu roku osiągnął wartość 7,2 mln funtów. Dziś posiadają około 1500 mieszkań, a firma jest wyceniana na około 180 mln funtów. Braithwaite, mający amerykańskie podejście do biznesu, jest również właścicielem marki odzieżowej Trente oraz restauracji Gave w Barcelonie, prowadzonej wspólnie z żoną Anne-Laure Louis, francuską przedsiębiorczynią i dziennikarką”.

Patrząc na nocne popisy Musiała i Frankowskiego, odruchowo zestawiłem je z przypadkiem Braithwaite’a, którego jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, by ze znakiem drogowym pod pachą spacerował ulicami Barcelony. Piłka wszystkim daje ogromne możliwości. Jedni potrafią je wręcz perfekcyjnie wykorzystać. Niestety innym, gdy wykorzystają choć częściowo, odbiera rozum. Oby tylko na chwilę...

▬ ▬ ● ▬