2012-11-28
Odszkodowanie dla wyjątkowego Józka
Brazylijska agencja marketingowa PLURI Consultoria opublikowała listę najlepiej opłacanych trenerów piłkarskich na świecie. Zwycięzcę wytypować raczej łatwo.
Trzeba pozazdrościć agencji znakomitego rozeznania na rynku. W opublikowanym wczoraj zestawieniu uwzględniła już Harry’ego Redknappa, prowadzącego tego dnia po raz pierwszy do boju drużynę Queens Park Rangers. Podjął się trudnego zadania uchronienia jej przed degradacją z Premier League. Ale gdybym dostał do podpisu kontrakt na (równowartość) czterech miliony euro, na jego miejscu obiecałbym nawet zdobycie mistrzostwa Anglii!
Redknapp zajmuje miejsce dopiero w drugiej dziesiątce zestawienia. Listę najlepiej opłacanych trenerów otwiera oczywiście Portugalczyk Jose Mourinho. Jak ktoś pracuje w Realu Madryt, a sam o sobie mówi – „The Special One”, wstydem byłoby zajmować inną pozycję. „Skromny” Józek inkasuje 15,3 miliona euro rocznie. Oglądałem niedawno z nim wywiad emitowany przez stację CNN. Pewny siebie jak zwykle, nawet dosyć rozluźniony, ale też trochę ponarzekał. Najbardziej brakuje mu prywatności. Nie może gdziekolwiek spokojnie wyjść z rodziną. Zaraz zostaje rozpoznany i zaczyna się koszmar. Jeszcze gorzej, gdy próbuje obserwować syna grającego w juniorskiej lidze. Wtedy bywa nawet wyzywany przez kibiców.
Łatwego życia więc nie ma. Można mu współczuć, ale i zwrócić uwagę na pewien drobiazg. Według mnie najwyżej z milion (w porywach ze dwa) z pensji jaką pobiera, dostaje za trenowanie piłkarzy Realu. Resztę stanowi odszkodowanie za życie w szkodliwych warunkach. Czyli brak prywatności, ciągłe wojenki na boisku i poza nim, niewiarygodne ciśnienie przed i po każdym meczu, bezsenne noce po kolejnym zwycięstwie Barcelony, itp., itd. Lista dość długa, na miarę liczby zer na koncie. Narzekać więc wyjątkowy Józek nie powinien. Nawet jak go wywalą z Realu, czego wykluczyć się nie da, ma podobno dostać 20 milionów euro odszkodowania. Kto nie chciałby znaleźć się na bruku na takich warunkach?
W porównaniu z Mourinho trener Barcelony Tito Vilanova to nowicjusz. Terminował tylko trochę u boku Pepa Guardioli. Ale siłę perswazji musi mieć niewiarygodną. Obejmując pierwszą samodzielną posadę wynegocjował gażę 7 milionów euro. Rekord świata!
Jeszcze lepszym wyczynem może pochwalić się Carlo Ancelotti, w pewnym sensie najdroższy trener. Paris Saint Germain płaci mu 13,5 miliona euro rocznie. Jest drugi na liście za Mourinho, ale przewodzi w innej klasyfikacji, choć nie wiem czy to powód do dumy. Jego pensja stanowi aż 15,9 procent wydatków klubu (przy ledwie 3,2 procenta Mourinho, ale już 6,3 Redknappa) z Paryża.
Gdybym miał z grona trenerskich krezusów wybrać największego szczęściarza, zostałby nim bez wątpienia David Moyes. Menedżer Evertonu inkasuje co roku równowartość 3,6 miliona euro. Za co? Za spokojne miejsce w środku tabeli. Właśnie świętował dziesięciolecie pracy w klubie. W tym czasie drużyna nie zdobyła żadnego trofeum, zajęła najwyższe 4 miejsce w Premier League (najgorsze 17), a ostatni sezon zakończyła na 7.
Moyes nie czuje praktycznie żadnego ciśnienia. Nikt od niego nie wymaga walki o mistrzostwo. Klub nie ma tyle pieniędzy, żeby mierzyć się z najlepszymi. Wiecznym usprawiedliwieniem menedżera Evertonu jest nieustanne pozbywanie się najlepszych zawodników, by zrównoważyć budżet. Ale przesadą byłoby robienie z niego męczennika. Szczególnie znając wysokość odszkodowania jakie pobiera za złagodzenie stresu związanego z uszczupleniem klubowej kadry. Gdyby więc Moyes znów miał skwaszoną minę po sprzedaży kolejnego zawodnika, zawsze można mu doradzić: „David, nie męcz się dłużej za te marne grosze, wyślij wymówienie na Goodison Park”!
▬ ▬ ● ▬