Ojczyzna wszystkich przygarnie

Zobaczyłem piękną bramkę zdobytą w poniedziałek przez Arkadiusza Piecha dla Zagłębia Lubin w meczu z Górnikiem. I od razu skojarzyła mi się z… Serie A.

Skojarzenie karkołomne? To się dopiero okaże. Być może prorocze. Trzeba najpierw wyjaśnić dlaczego. Zacznijmy może od Piecha. W styczniu nie chciał nawet spojrzeć na nową umowę jaką przygotował dla niego Ruch. Przeniósł się z Chorzowa do tureckiego Sivassporu.

A tu niespodzianka, już jest z powrotem. Wrócił raczej po cichu, zostając graczem Zagłębia. Debiut w nowym klubie miał jednak głośny, okrasił go przepiękną bramką zdobytą w Zabrzu. Próbował mu w oddaniu strzału przeszkadzać Błażej Augustyn. Ten też wrócił do Polski, już kolejny raz. W ubiegłym sezonie nie nagrał się za wiele we włoskiej Catanii. W Górniku od razu wyszedł w podstawowym składzie.   

Od razu pomyślałem o lidze włoskiej. Bo tam jest chyba najdłuższa lista piłkarzy, potencjalnych kandydatów do powrotu. W sierpniu czytałem zachwyty nad rekordową liczbą Polaków w Serie A. Chyba na wyrost, co pokazuje ostatnia kolejna ligowa.

W podstawowym składzie Torino wyszedł Kamil Glik. Wytrzymał do 60 minuty, gdy został zmieniony w przegranym 0:2 meczu z Atalantą w Bergamo. Piotr Zieliński w barwach Udinese pojawił się na boisku w 84 minucie (remis z Bologną 1:1). Reszta w roli statystów: Bartosz Salamon i Paweł Wszołek (ten drugi nie załapał się nawet do kadry Sampdorii na derby z Genuą – klęska 0:3), Rafał Wolski (Fiorentina zremisowała z Cagliari 1:1) i Łukasz Skorupski (Roma wygrała na wyjeździe 3:1 z Parmą). Można się jeszcze łudzić, że Tomasz Kupisz (na razie kontuzja) będzie grał w Chievo Werona, skoro się odgrażał, że da radę. Albo pogodzić z faktem, że dla większości polskich piłkarzy we Włoszech przewidziano rolę statystów.       

To byłoby nawet logiczne, biorąc pod uwagę informację jaka pojawiła się niedawno w „La Gazzetta dello Sport”. Dziennik ujawnił zarobki piłkarzy grających we włoskiej lidze. I okazało się, że nasze orły w każdym klubie zarabiają najmniej! Czyli są traktowani jako uzupełnienie kadry, najtańszy wariant. Gdzie są ich genialni agenci? Dlaczego wynegocjowali najgorsze warunki? Gdyby jeszcze dla jednego, to rozumiem. Ale jeśli każdy z Polaków zarabia najgorzej w drużynie, to jak najgorzej świadczy też o tych, którzy powinni reprezentować ich interesy.

Zastanawiające jest, że niemal wszyscy wyjeżdżali przy dźwiękach fanfar. Jakby opchnięcie jakiegoś grajka do Włoch równoznaczne było ze zdobyciem tytułu czy mistrzostwa. Panowie handlujący piłkarzami mają nad Wisłą już niemal status celebrytów, udzielają wywiadów, są klasyfikowani w rankingach… Nie wiem za co. Czy za to, że wysyłają zawodników na ławkę rezerwowych? Czy może za załatwianie najmniejszej pensji?   

Ale piłkarze niech nie tracą czasu na zadawanie kłopotliwych pytać swoim agentom. Przykład Piecha pokazuje, że zawsze mogą wrócić z przytupem. Jest już następny w kolejce. Maciej Iwański czeka na debiut w Podbeskidziu, po kolejnej przygodzie w Manisasporze w Turcji.

Ojczyzna wszystkich przygarnie. Szczególnie tych, na których talencie (?) nie poznali się za granicą.

▬ ▬ ● ▬