Panamski pocałunek śmierci

Fot. Trafnie.eu

Cały świat analizuje listę osób, które za bardzo zaprzyjaźniły się z rajami podatkowymi, wiadomo w jakim celu. Są wśród nich także piłkarze.

Trudno, żeby nie było. Gdyby tak się stało, mielibyśmy dowód niebezpiecznego skrzywienia charakterologicznego jednej z grup zawodowych. Ale ponieważ się nie stało, można śmiało stwierdzić, że piłkarze są takimi samymi ludźmi, jak wszyscy inni. Czyli wiedzą, że pieniądze nie śmierdzą i warto ich zgarnąć pod siebie ile się tylko da, nawet za cenę śmierdzących nieco interesów.

Właśnie na bazie owej ludzkiej przypadłości bazuje największa (podobno!) afera podatkowa w historii, jaką sycą się media od niedzieli. Z jednej z kancelarii prawniczych w Panamie wyciekły dane prominentnych osób, które próbowały obejść konieczność płacenia podatków za pośrednictwem tak zwanych rajów podatkowych.

Żeby się na takiej liście znaleźć, trzeba spełnić dwa warunki. Pierwszy, dysponować sporą (nawet bardzo) kasą. Drugi, odpowiedzieć sobie na pytanie – czy mam ochotę znaczną część tej sumy grzecznie oddać urzędowi skarbowemu? Jeśli odpowiedź brzmi - „NIE”, wtedy do akcji wkraczają ci, którzy pomagają przekuć powzięte postanowienie w czyn.

Miejscem akcji są raje podatkowe, pozwalające uciec od fiskusa przez całą gamę działań (zakładanie firm, operacje finansowe między nimi, itp.), w które nie mam nawet ochoty specjalnie się wgłębiać. Byłaby to oczywista strata czasu, nie spełniam bowiem pierwszego warunku. Drugiego zresztą też nie, bo choć nie lubię oddawać wiadomemu urzędowi pieniędzy, wolę jednak oddać, co muszę, by spać spokojnie.

Akurat dwaj znani przedstawiciele środowiska piłkarskiego na wspomnianej liście, Lionel Messi i Michel Platini, nie powinni być dla nikogo specjalnym zaskoczeniem. Dla obu może to być coś w rodzaju pocałunku śmierci, bo obaj już wcześniej nieźle nabroili.

Nie sądzę, by z tego powodu specjalnie ucierpiał wizerunek Messiego. Najwyżej jakiemuś sponsorowi zadrży ręka przy podpisywaniu z nim nowego kontraktu reklamowego. Ale zaraz znajdzie się następny, który z pewnością opanuje drżenie. Trudno też oczekiwać, by jakiś rodzic nie kupił swojemu dzieciakowi wymarzonej przez niego koszulki Messiego, tłumacząc decyzję zamieszaniem gwiazdora w aferę finansową.

Dla Argentyńczyka najważniejsze jest teraz wymigać się od więzienia. Na przełomie maja i czerwca stanie przed hiszpańskim sądem, bo zapomniał zapłacić podatku w wysokości kilku milionów euro. Grożą mu za to nawet dwa lata więzienia. Nie bardzo chce mi się wierzyć, by naprawdę trafił za kratki, ale teoretycznie takiej opcji nie można wykluczyć. Wyciek informacji z panamskiej kancelarii na pewno mu w tej rozprawie nie pomoże...

Inna jest sytuacja z Platinim. Współpracujące z nim osoby przekazały już w niedzielę informację do mediów, że wszystkie jego „operacje finansowe i posiadany majątek były znane władzom szwajcarskim od 2007 roku” (w Szwajcarii znajduje się siedziba UEFA, której wtedy zaczął być szefem). Nie sądzę więc, by Francuzowi stała się z tego powodu krzywda.

Poważne problemy miał wcześniej, gdy dostał od FIFA dwa miliony franków, właściwie „na gębę” (na zasadzie ustnej umowy!), za co został zawieszony przez komisję Etyki FIFA. Teraz dostał kolejny cios wizerunkowy, po którym już się raczej nie podniesie. To znaczy nie sądzę, by zbyt wielu chciało podnieść rękę w głosowaniu i wybrać Platiniego na szefa jakieś piłkarskiej organizacji. No, może poza Francją. Oczywiście jak skończy mu się zawieszenie za sześć lat...

▬ ▬ ● ▬