Piękna gra? Głównie piękne słowa...

Fot. Trafnie.eu

Wiadomo, że jest źle. To żadna niespodzianka. Ale nie wszyscy wiedzą, co zrobić, żeby było lepiej. Choć nigdy nie brakuje cudotwórców z genialnymi pomysłami.

Źle jest oczywiście w polskiej piłce. I to do wielu lat, choć niektórzy próbowali zaklinać rzeczywistość. Niestety z marnym skutkiem. Zmorą stają się co roku latem „przeklęte puchary”, czyli konieczność konfrontowania się z resztą Europy. I co roku nadymanie się z oburzenia po „kolejnej kompromitacji” nabiera już jawnego tragikomicznego wyrazu. Bo co to za „kolejna kompromitacja”, skoro stała się już właściwie normą?

Dobrze, ze komuś to przeszkadza i stara się coś z tym zrobić (za: przegladsportowy.pl):

„Mundial w Rosji pokazał, jak ubogim piłkarsko jesteśmy krajem. W światowej piłce w górę poszła cena różnorodności, podczas gdy my wciąż oferujemy na salonach tak niewiele. Zadziwiające, jak szybko zapomnieliśmy o lekcji na ziemi rosyjskiej i jak niewiele wniosków wyciągnęliśmy”.

Bajdurzenie co roku o „kolejnej kompromitacji” dowodzi, że NIE WYCIĄGAMY ŻADNYCH WNIOSKÓW, ciągle patrząc na świat z pozycji, o ironio, piłkarskiej potęgi. Tylko jak to zmienić? Czy rzeczywiście…:

„Przed nami jedno z najtrudniejszych zadań na najbliższe lata. Żmudne, trudne i bez specjalnych efektów na początku. Zerwać z zachowawczością na boisku. Dopominać się, żeby polskie drużyny grały odważnie, przebojowo i z nutką ryzyka. Żeby kibiców przyciągać na trybuny, a nie ich nudzić i odpychać. Bo w końcu piłka jest dla nich. A trenerzy ekstraklasy ją nam wszystkim ukradli”.

Na poparcie owej tezy, jak zrozumiałem, został następnie zacytowany agent piłkarski Mariusz Piekarski:

„Zrobili ligę dla siebie. Dominującą rolę odgrywa w niej taktyka, najistotniejsze stały się przesuwania, strefy. Trenerzy mówią o piłce, jakby mieli na nią wyłączność. I co z tego wynika? Oni nie chcą kreować, liczą tylko na błędy przeciwnika. Że ktoś się przewróci, pośliźnie. Gdzie w tym wszystkim radość, entuzjazm? Z drugiej strony skąd ci trenerzy mają wiedzieć, że można inaczej. Poważna piłka nie zaglądała do Polski od 30 lat, zapomniała o nas. Występy naszych klubów w Europie są incydentami, którymi tylko my się emocjonujemy”.

Oczywiście domaganie się, by „polskie drużyny grały odważnie i przebojowo” nie jest karalne. Ale kto i od kogo ma wymagać? Rozumiem, że trzeba wymagać od trenerów. Wymagania wobec nich mogą mieć głównie zatrudniający ich prezesi. A od nich trudno wymagać, by kładli nacisk na piękną grę, jeśli ta nie zagwarantuje punktów, więc może zagwarantować najwyżej spadek z ligi. Trzeba być kompletnie pozbawionym wyobraźni idealistą, by lansować podobne teorie, choć piękne z założenia i budowane na chwalebnych intencjach.

Co do argumentu dotyczącego zabijającej piękno gry taktyki, warto zacytować Bartosza Bereszyńskiego zaraz po jego przeprowadzce do Sampdorii Genua (za: transfery.info):

„Jaka jest różnica między Polską a Włochami? Taktyka. Na początku nie rozumiałem tego, o co prosił mnie trener Marco Giampaolo w kwestii mojej gry obronnej. Zagrałem jednak w spotkaniu pucharowym z Romą i zacząłem to rozumieć. Teraz jest zdecydowanie łatwiej”.

Recepta, by dobrze i, przy okazji, także pięknie grać w piłkę, jest banalnie prosta - trzeba mieć dobrych piłkarzy. A takich w polskiej lidze raczej brak. Jeśli się jakiś pojawi, szybko go wyłowią i zabiorą do lepszej ligi. Żeby coś się zmieniło, trzeba wyszkolić nowych. I to wyszkolić dobrze. Właściwie dobrze szkolić cały czas, by młodziaków potrafiących odpowiednio kopać piłkę nigdy nie brakowało.

W tym miejscu pasował by fragment wcześniejszego cytatu:

„Przed nami jedno z najtrudniejszych zadań na najbliższe lata. Żmudne, trudne i bez specjalnych efektów na początku”.

Niestety trzeba brutalnie stwierdzić, że później też nie będzie specjalnych efektów. I tu wracamy do agenta Piekarskiego, autora słynnej, czy raczej niesławnej wypowiedzi:

„W Polsce w kółko słychać o budowaniu i szkoleniu młodzieży. Aż mdli”.

Na prawdziwą piękną grę i pięknie wyszkolonymi piłkarzami trzeba by poczekać kilkadziesiąt lat. A nikt nie ma czasu tyle czekać, bo liczą się wyniki (punkty) tu i teraz. Albo konkretna kasa z transferów. Zawsze łatwiej opchnąć komuś nawet przeciętnego grajka, niż czekać latami na porządnie wyszkolonego młodziaka. Być może od tego Piekarskiego tak mdli.

Nic się więc w przewidywanej przyszłości nie zmieni. Nie zmieni się też wiara w pójście na skróty i znalezienie szybkiego lekarstwa na poprawę sytuacji. Dlatego różnych genialnych reformatorów nigdy nie zabraknie.

▬ ▬ ● ▬