Podsumowanie 2014 roku – cz. 3

Fot. Trafnie.eu

W marcu znów dali znać o sobie chuligani na trybunach, w Lechii zaczęto wprowadzać nowe rządy, a w mediach po przerwie pojawił się były prezes PZPN.

W ćwierćfinale [Ligi Mistrzów] prawdopodobnie nie będziemy faworytami, ale nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy nie zdobyć trofeum. Manchester jest do tego zdolny, ponieważ na tym etapie każdy może wygrać z każdym
David Moyes, menedżer Manchesteru United

Żyję sobie spokojnie i nikomu nic do tego. Piłka mnie cały czas kręci, oglądam głównie w telewizji, czasami na jakiś mecz się wybiorę. Ale poza tym spokój.

Do PZPN nie wrócę, bo już dosyć się nacierpiałem. Niektórzy ludzie próbowali zszargać moje nazwisko, wymazać je gumką z historii polskiej piłki, ale ono przetrwa. Zbyt dużo dla polskiego futbolu zrobiłem. Historia za chwilę zapomni o tych ludziach, którzy mnie szkalowali, a o mnie będzie pamiętać.

Ktoś sobie ubzdurał, że działka pod nową siedzibę PZPN była przepłacona, tymczasem jeśli już, to było odwrotnie. Została zakupiona za normalną, rynkową cenę. Przecież była specjalna komisja, prawnicy to prześwietlali. Teraz można się jej pozbyć za wyższą kwotę, podobno do PZPN wpływają oferty od kontrahentów, ale na razie nie słyszę, by ją sprzedawali. A co do tych niby taśm prawdy, to ciągle czekam, aż parę osób mnie przeprosi. W mediach odsądzano mnie od czci i wiary, zostałem publicznie napiętnowany i nawet już skazany, a tu proszę – prokuratura nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego. No co, znajdzie się uczciwy, który mnie przeprosi?

W PZPN przecież teraz pracują znakomici specjaliści, więc na pewno wszystko mają pod kontrolą. Nieudacznikiem to byłem ja i moi współpracownicy. Proszę pamiętać o obowiązującej opinii. Kto się jej sprzeciwia, wychodzi na dyletanta i krętacza. Ja się na niczym nie znałem, choć zostawiłem związek w dobrej kondycji finansowej. Dziwne, co?

Obecna ekipa ma świetny PR. Mnie wytykano każde potknięcie. To, za co ja byłem piętnowany i wyśmiewany, nowym szefom uszłoby na sucho. Taka prawda.
Grzegorz Lato, były prezes PZPN

Grupy bandyckie rządzą w większości polskich klubów. Oczywiście nie dosłownie, ale dlatego jest to jeszcze groźniejsze. Bandyci chcą być traktowani na uprzywilejowanych warunkach, żądają pieniędzy na oprawy, preferencyjnych cen biletów. Gdy ktoś idzie do kina czy na koncert, nie musi się zastanawiać, koło kogo będzie siedział, tylko kupuje wygodne dla siebie miejsce. Nie oczekuje też, że ktoś z każdego biletu odda mu złotówkę, bo czuje się ważniejszym uczestnikiem imprezy. W piłce prezesi stają się niewolnikami chorych układów. Kiedyś mogłem zostać właścicielem polskiego klubu, była konkretna oferta. Nie zgodziłem się z uwagi właśnie na te absurdalne zależności.

Jeżeli przychodzę na mecz i widzę, że na trybunach są chętni do rozrabiania chuligani, to instynktownie rozglądam się, gdzie jest policja. Dla poczucia bezpieczeństwa potrzebuję takiej przeciwwagi. Muszę mieć pewność, że w razie jakiegokolwiek zagrożenia nastąpi skuteczna interwencja. Stewardzi nie wystarczą.

Obraniak nie jest żadnym problemem reprezentacji Polski i nigdy nie był. Jest to problem bardziej medialny, podnoszony przez dziennikarzy...

Reprezentacja to nie jest towarzystwo wzajemnej adoracji, to są żywi, młodzi chłopcy, mogą się na pięć minut pokłócić i nic się nie stanie. W grupie dwudziestu kilku facetów nie wszyscy muszą się lubić, za to wszyscy mają grać dla jednego celu. Kiedyś toczyła się dyskusja, że Boniek nie lubi Obraniaka, że Boniek krytykował Obraniaka. A że słyszałem to już piętnasty raz od jednego dziennikarza, to poprosiłem, żeby przyniósł mi te moje wypowiedzi. Czekam trzy miesiące. Kiedy przychodziliśmy do Polskiego Związku Piłki Nożnej powiedzieliśmy jedną rzecz: chcemy, aby w reprezentacji grali zawodnicy, którzy czują się Polakami i którzy mówią w naszym języku, ale nie dotyczy to tych zawodników, którzy już Polakami są. Taką przyjęliśmy linię - nie będziemy na siłę naturalizować piłkarzy, nie będziemy za nikim biegać, nie będziemy robić z Brazylijczyków, Niemców czy Francuzów - Polaków.
Zbigniew Boniek, prezes PZPN

Nie można wygrać ligi samymi juniorami, ale to nie ja odpowiadam za stan kadry.
Mariusz Rumak, trener Lecha Poznań

Moja firma gra w najwyższej światowej lidze, jeśli chodzi o informatykę, natomiast polska piłka jest na 78. miejscu na świecie, za Sierra Leone! Cracovię sponsoruję tylko dlatego, że to najstarszy polski klub.

Klub krytykowany jest za słabe transfery. Tymczasem trener dostał do oceny ponad 30 zawodników. Był w tym gronie 35-krotny reprezentant Czarnogóry z Lewskiego Sofia, nie pamiętam nazwiska, mylą mi się te Nikiticie (prawdopodobnie chodzi o Milana Jovanovicia z Lokomotiv Sofia – przyp. red.), a trener nie był skłonny tych transferów zaakceptować. Transfery, które zrobiliśmy w ostatnim dniu okna transferowego, to był mój akt rozpaczy. Dokonaliśmy ich bez akceptacji trenera. Teraz będzie wywierana na trenera presja, by ci zawodnicy zaistnieli w zespole Cracovii.

Nie jestem zadowolony z gry naszej drużyny. Jeśli będziemy się oszukiwać, że trener Stawowy jest fajny, że Cracovia jest fajna, to wkrótce będziemy w bardzo dużych tarapatach.
Janusz Filipiak, prezes Cracovii

Miałem dużo wolnego, nabrałem dystansu do życia. Kiedyś wydawało mi się, że świat mam u stóp, a futbol był najważniejszy. Nagle okazało się, że to nie wszystko. Zająłem się rodziną, dla której wcześniej nie miałem tyle czasu, ile powinienem. Otrzymałem od niej ogromne wsparcie, urodził mi się wnuk, z którego jestem dumny i poświęcam mu czas, kiedy tylko mogę. To wyrównywało piłkarskie straty. Przewartościowałem życie. Kiedyś czekałem na telefon od dobrych kolegów z tamtych czasów, ale nie dzwonili. Ich sprawa, nie mam pretensji, dostałem nauczkę. Wykasowałem z telefonu połowę kontaktów. Odciąłem się od przeszłości, patrzę do przodu i dobrze mi z tym.

Wydaje mi się, że przez ten rok udowodniłem, że trener Wdowczyk to wciąż niezły fachowiec. Wiele osób zastanawiało się, jak sobie poradzę w Pogoni. Mają odpowiedź.

Mieszkam w Szczecinie sam, w piątki przyjeżdża żona. Nie jest to łatwe życie, ale na takie się zdecydowałem i nie narzekam. Miasto mi się podoba, ludzie są mili. Z taką sympatią nie spotkałem się nigdzie, nawet w stolicy, kiedy prowadziłem Legię.

Hasło Dariusz Wdowczyk selekcjonerem to dyżurny temat, który pojawiał się już kilka razy. Jednym ten pomysł się podoba, innym nie. Jedni mówią – nie teraz tylko za trzy lata. Inni – nie za trzy, tylko za pięć. Są i tacy, którzy w ogóle by tego nie chcieli.

To było wyróżnienie, ledwo wróciłem do zawodu, a już byłem wymieniany w gronie kandydatów na selekcjonera. Zdawałem sobie sprawę, że jeszcze za wcześnie, że najpierw muszę odbudować nazwisko i coś osiągnąć. Ustaliliśmy, że mój czas jeszcze nie nastał. Kiedyś chciałbym poprowadzić kadrę.
Dariusz Wdowczyk, trener Pogoni Szczecin

Carlo Ancelotti i Tata Martino mają zupełnie inne temperamenty. Włoch jest ostrożny, doświadczony i wyrachowany w swoich sądach. Argentyńczyk skupiony wyłącznie na piłce, nie wdaje się w polemiki. Atmosfera jest wyjątkowo spokojna, ale może to i dobrze.
Jerzy Dudek

To trudne do zniesienia, że są wysoko postawieni ludzie, którzy nie chcą, by Real wygrywał, a Barcelona przedwcześnie odpadła z walki o tytuł.
Cristiano Ronaldo, napastnik Realu Madryt

W piłce chętnie stawia się konkretne cele w postaci miejsca w tabeli. Futbol to jednak nieobliczalna sprawa, a w czasie meczu zdarzyć się może wszystko. Dlatego nie zamierzamy stawiać żadnych twardych warunków, choć jako inwestorzy naturalnie jesteśmy zainteresowani sukcesami. W futbolu nie da się jednak wyznaczać jakichś dat, tak jak w normalnym biznesie. Plany znajdują się w zakresie snów i marzeń. Tu trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość.

Samymi pieniędzmi jednak meczów się nie wygrywa. Trzeba do tego dodać jeszcze inteligentny sposób zarządzania i sensowny dobór nowych graczy. Zarówno tych z regionu jak i z zagranicy.
Franz Josef Wernze, większościowy udziałowiec Lechii Gdańsk

Lepiej sprzedać piłkarza do Rosji, gdzie gra, niż sadzać na ławce na Zachodzie.

Lechia stara się grać w piłkę, a w naszej lidze wcale nie jest to takie oczywiste. Większość zespołów przede wszystkim chce przeciąć, ugryźć, kopnąć. Na tym polega ta polska myśl szkoleniowa. Ale to się powoli zmienia, kilka zespołów próbuje grać w piłkę: Legia, Cracovia, Lechia. Tu nawet nie chodzi o natychmiastowe wyniki sportowe, ale o jakość, dzięki której ludzie zaczną chodzić na stadiony. No nie przyciągniesz ich zwykłą kopaniną.

Piłkarz to jest zawód. Czas na zarobek to jakieś dziesięć lat. Trzeba się dostosować i wycisnąć maksimum i pod względem sportowym, i finansowym.
Mariusz Piekarski, agent piłkarski

W momencie, gdy w klubie ogłoszono nadejście nowych właścicieli, dało się wyczuć, że nie jestem osobą mile widzianą, z którą chętnie by pracowali. We wtorek przyjechał do Gdańska pan Franz Josef Wernze i nawet się ze mną nie spotkał. Był to dla mnie czytelny sygnał, że wkrótce zostanę zwolniony. Tę informację przekazał mi w środę Andrzej Juskowiak. Choć zastanawiam się, kto ją tak naprawdę podjął. Bo z tego co wiem, to pan Wernze w tym momencie był już w samolocie, którym wracał do Niemiec. Nie była to jedyna dziwna rzecz, na jaką napotkałem w klubie. Są w nim bowiem ludzie, nie pełniący żadnych funkcji, a mający wiele do powiedzenia.

W polskiej piłce nie da się pracować w normalny sposób. Dzisiaj ważniejszy jest menedżer, który doradza z tylnego fotela, daje do drużyny czterech piłkarzy i opowiada później historie, kto powinien grać, a kto nie. Tak nasza piłka funkcjonuje i nie dziwmy się, że nie odnosimy żadnych sukcesów na arenie międzynarodowej. Bo można na coś się umawiać, snuć jakieś dalekosiężne plany, a i tak często w połowie drogi czy nawet wcześniej ukręca się łeb temu wszystkiemu. W taki czy inny sposób.

W okresie przygotowawczym zwalniano mnie ze trzy razy, a każda plotka z czegoś się bierze. Nie chciałem się do tego odnosić, a wiedziałem, że tylko dobre wyniki mogą mnie uratować. Nie do końca się to udało, ale i tak nie zmieniło to mojej sytuacji jako trenera. W tej pracy człowiek tak naprawdę od początku czuje, czy ktoś go chce na tym stanowisku czy nie.
Michał Probierz, były trener Lechii Gdańsk

My chcielibyśmy zawodnika młodego, dobrego, taniego, który nie za dużo chce zarabiać. Takich piłkarzy nie ma. Trener Berg chciałby graczy, którzy bardzo pasują mu do koncepcji. Trzeba wysłuchać jego zdania, sprawdzić jego kandydatury, wybrać takiego, który będzie nam pasował. Oczywiście w tej robocie czasami musisz się pokłócić, a czasami ugryźć w język, jak przy każdej konstruktywnej rozmowie. Dla nas największym miodem na serce jest sytuacja, że my przedstawiamy piłkarza, a trener mówi: pasuje mi.

Lubię tę pracę, choć czasem jest ciężko, ale bez tej adrenaliny byłoby nudno. Pamiętam jak skończył się okres transferowy, dwa tygodnie były spokojniejsze, to chodziłem i zastanawiałem się, dlaczego nie mam żadnego problemu do rozwiązania. Od razu przyszła myśl: chciałbym znowu rzucić się w wir tego szaleństwa.
Michał Żewłakow, dyrektor sportowy Legii Warszawa

Nie chcę się chwalić, ale idzie mi coraz lepiej. Początek nie był optymistyczny, dostawałem trochę „prądów”, bo nie jest to łatwy język. Ale dzisiaj już trochę mówię, a pani profesor powiedziała, że tempo moich postępów jest takie, że z końcem roku będę mógł w miarę swobodnie się dogadać. Chociaż i dziś próbuję. Z rozmów w szatni sporo rozumiem. Francuski na pewno nie zaszkodzi znać. Do tureckiego jakoś nie miałem serca…

Półtorej godziny przed treningiem mamy w klubie lekkie śniadanie, a później marsz na siłownię. Jak wszyscy zaczynają pakować to momentami trzeba na sprzęt czekać. Co jak co, ale gdy wypełnię kontrakt z Rennes to fizycznie będę na pewno mocny.
Kamil Grosicki, piłkarz Stade Rennes

Cytaty pochodzą z: onet.pl, przegladsportowy.pl, “Fakt”, ekstraklasa.org, “Przegląd Sportowy”, polskatimes.pl

▬ ▬ ● ▬