Podsumowanie 2015 roku – cz. 4

Fot. Trafnie.eu

Podróże kształcą. Także te piłkarskie. Wiele ciekawych rzeczy można się dowiedzieć od piłkarzy i trenerów. Czwarta część podsumowania roku.

Czapka pilotka opięta na twarzy i skórzany płaszcz do kostek. Garnitury też nosił raczej starszej daty. Wyglądał jak woźnica ze Starego Miasta, a nie prezes klubu. Nie pokazywał bogactwa ubiorem, był za to skrupulatny w dzieleniu pieniędzy. Skąpiec, jednym słowem. Po awansie do play-offów zaprosił wszystkich do pizzerii. Przyszliśmy z rodzinami, zjedliśmy pizzę i wypiliśmy po piwie czy coli. Na koniec John [Madejski, prezes Reading] kazał księgowej zebrać od każdego po 8 funtów 50 pensów, żeby zapłacić rachunek.

Na wyjazdach zazwyczaj po kolacji sztab trenerski spotykał się na drinku. Raz był też z nimi John oraz kit man, facet od sprzętu. Wypili po szklance whisky. Kiedy przyszło do regulowania rachunku, okazało się, że kit man nie wziął pieniędzy. Założył za niego John. Po kilku dniach przypadkowo spotkali się w klubie. – Hej, stary, nie zapominaj, że jesteś mi winny 3,50 – przypomniał się John. Chyba rozumował, że jak się ma pensy, to będzie się miało też funty.

Jeżeli angażujesz się nie na 100 procent, a na 99, to już ciebie nie ma. W 1991 roku do Celticu przyszedł Tony Cascarino, świetny piłkarz. Nie mógł sobie jednak poradzić, narzekał, że on, Irlandczyk, potrzebuje czasu na aklimatyzację. Myślałem sobie: Boże, przyjechałem zza żelaznej kurtyny i nikt się ze mną nie cackał, od pierwszego dnia musiałem sam sobie dawać radę. Cascarino podchodził do tego inaczej, więc go zjedli. Wytrzymał rok i odszedł.
Dariusz Wdowczyk, były obrońca Celtiku Glasgow i Reading

W prasie nieraz pojawiały się informacje, że ten lub inny mecz mógł zostać ustawiony przez mafię albo że piłkarze byli zastraszani. Dotyczyło to słabszych zespołów. Steaua nie mogła sobie na coś takiego pozwolić. To największy klub w Rumunii, wciąż na świeczniku, wszyscy nim się interesują. Nigdy nie miałem dziwnych propozycji, nikt mi nie groził. Najgorszą przygodą, jaką przeżyłem była ta, kiedy w drodze na mecz nasz autokar zaatakowali chuligani. Dostałem cegłą w głowę, po rykoszecie. Pan Bóg nade mną jednak czuwał. Lekarze powiedzieli, że gdybym dostał troszkę niżej, w skroń, mogłoby być różnie. Założyli cztery szwy, blizny nie mam. Może małą, ale włosy jeszcze rosną, więc przykrywają.

Pamiętam, jak po porażce 1:5 w derbach z Rapidem siedzieliśmy w szatni. Nasz kapitan Mirel Radoi mówi: „Panowie, przyszło 500 osób, chcą z nami rozmawiać”. No i poszliśmy. Mnie kibice szanowali i lubili. Nigdy nie robiłem problemu, żeby z kimś zrobić zdjęcie, porozmawiać. Zachowywałem się normalnie, ale niektórzy rumuńscy piłkarze to już lekkie gwiazdeczki. Jeszcze nic nie osiągnęli, ale myślą, że są na topie. To też kibiców irytowało i drażniło. Wyszliśmy na boisko, a ich szef wylicza: Radoi – na bok, Kapetanos – na bok, Golański – na bok. K…, myślę – zaraz będziemy się lać z kibicami. Odsunęli nas, a pozostałych okrążyli. Zaczęli z nimi ostro dyskutować. Kiedy ktoś z zawodników chciał się odezwać od razu kasowano go krzykami. Zrobiło się gorąco, na szczęście bez rękoczynów.
Paweł Golański, obrońca Korony Kielce, były zawodnik Steauy Bukareszt

W Rosji po prostu idziesz do sklepu i kupujesz pistolet, dlatego muszę uważać. Trzeba wiedzieć co i komu można zrobić. Fajna jest ta Rosja, bardzo mi pasuje, ciągle jest śmiesznie. Ludzie weseli, a jakie samochody jeżdżą po Krasnodarze! Najlepsze modele najdroższych marek. A milicjanci zasuwają trzydrzwiowymi Ładami. Dlatego jak masz lepszą gablotę, to nawet się nie zatrzymujesz, jak chcą cię skontrolować. Przecież zanim on wsiądzie do tej Łady, to zdążysz pojechać. Zresztą, nie wiadomo, czy mu w ogóle to auto odpali.
Artur Jędrzejczyk, obrońca FK Krasnodar i reprezentacji Polski

Na Słowacji słowo pantoflarz ma bardzo negatywne znaczenie. Nikt mnie nie zna na tyle, żeby tak mówić. Tym bardziej, że w naszym związku jest odwrotnie. Przeszkadza mi, gdy ktoś patrzy na Luckę, bo to moja żona. Kiedy idzie z przyjaciółką na kawę, to chcę, by dzwoniła i mówiła gdzie jest, co robi. Jeśli się nie odzywa, to sam telefonuję co pół godziny.

W meczu rezerw zagrałem na bardzo dużym kacu. Nie miałem jeszcze 20 lat, nie spodziewałem się, że będę w kadrze na to spotkanie. W sobotę poszedłem na dyskotekę, w niedzielę rano odebrałem telefon z klubu: „Jano Mucha nie przyszedł, musisz wystąpić” – usłyszałem. Od razu położyłem się do łóżka, pospałem kilka godzin. Byłem całkowicie zaskoczony i nieprzygotowany do gry. Zawieźli mnie na mecz, od brata pożyczyłem buty, które były o dwa numery za małe, założyłem cudze rękawice i rozegrałem jeden z najlepszych meczów w karierze.
Dušan Kuciak, bramkarz Legii

W Norwegii zacząłem medytować. Jechałem na ryby, pogoda nie była zbyt ciekawa. Siedziałem w samochodzie, nagle mnie natchnęło, spróbowałem. Potem zacząłem czytać o medytacji, doszedłem do pewnego poziomu. Chciałbym tę umiejętność rozwinąć, ale tu potrzebny jest guru, który by mnie tego nauczył. To stan, w którym wychodzi się z samego siebie, jest się w stanie spojrzeć na siebie z góry, bez osobistego zabarwienia. Gdy medytowałem, odszukiwałem odpowiedzi na wiele pytań, rozwiązań sytuacji. Do dziś czasem z tego korzystam.
Jarosław Fojut, obrońca Pogoni Szczecin

Włosi są bezpośredni, uwielbiają kontakt fizyczny. Pod ośrodek treningowy Arsenalu przyjeżdżało 5-10 osób, w Rzymie – kilkaset. Każdy chce się przytulić, zrobić zdjęcie, dostać autograf. Lubią dotykać piłkarzy. Sympatycznie. Słyszałem, że się zmienia, kiedy wyniki są słabe. Na szczęście ostatnio wygrywamy.
Wojciech Szczęsny, bramkarz Romy

Mocno się zagubiłem, nie poradziłem sam ze sobą. Wyjeżdżając z kraju miałem wrażenie, że potrafię dużo. W Belgii zostałem zweryfikowany. Kiedy trenerzy zwracali mi na coś uwagę, traktowałem to jako atak. Jak puściłem bramkę to uważałem, że przez przypadek. W Polsce oczywiście też wytykano mi błędy, ale inaczej do tego podchodziłem. W Belgii odbierałem to jako czepialstwo.

Nie znałem języka na tyle, by rozmawiać z innymi, zakolegować się. Zamknąłem się w swoim świecie. Była ze mną dziewczyna, stworzyliśmy taki mur wokół siebie. Nikogo nie dopuszczaliśmy, nie chcieliśmy otwierać się na nowe znajomości. Pewnie z tego powodu, że język nie był mocną stroną. Brakowało pewności w tym gadaniu. Szansy w Genku nie dostałem, ale może na nią nie zasłużyłem?
Grzegorz Sandomierski, bramkarz Cracovii, wcześniej m.in. Racingu Genk

Wszyscy mnie chcieli. Wszystkie czołowe kluby, chociażby Barcelona. Helenio Herrera był u mnie w mieszkaniu w Łodzi na Naruszewicza. A mieszkałem wtedy w takim falowcu – 11 klatek schodowych. Mówię później do mojej żony: „Popatrz, co się dzieje, Helenio Herrera przyjeżdża do mnie do falowca, ostatnia klatka, trzecie piętro. Przecież to się w głowie nie mieści". A tam na ścianach nabazgrane „ŁKS ch..j" i tym podobne. Tottenham mnie chciał, West Ham, Manchester United. Tottenham do mnie wrócił z propozycją, jak miałem 32 lata i skończyłem już karierę. Po aferze na Okęciu w Rzymie podeszli do mnie wysłannicy włoskiego klubu i zapewniali, że jeśli zostanę, to za tydzień będę mógł grać, że to polityczna decyzja usunięcie nas z reprezentacji.
Zbigniew Boniek, prezes PZPN

Prezes Realu Madryt był w mojej sprawie nawet w Warszawie, ale państwowe władze nie pozwoliły mi kontynuować kariery gdzieś indziej. Co zrobić, wyjechałem pięć lat później, tylko że nie do Madrytu, ale do Lokeren. W dodatku po przebytej kontuzji.
Włodzimierz Lubański, były reprezentant Polski

Być może, gdybym miał menedżera, trafiłbym do lepszego klubu niż Osasuna. Chciało mnie nie tylko kilka drużyn niemieckich, ale także Barcelona Johana Cruyffa. Mógłbym grać u człowieka, który był moim idolem, sprawił, że do dziś jestem kibicem Barcy.

Nasza córka ma 33 lata, syn 28. Marta przyjedzie na święta z Walencji z wnukami. Dokładnie z dwójką. Tylko że… mają po cztery nogi i oba szczekają. W Hiszpanii takie życie jest normalne, w Polsce także. Czytałem, że jesteśmy na 228. miejscu, jeśli chodzi o przyrost naturalny. Nie wydaje mi się, że to idzie w dobrym kierunku.

W Hiszpanii jest inaczej. Nie poznasz, kto ile ma zer na koncie. Może właśnie tak długie przebywanie za granicą sprawiło, że zachowałem normalność? Wiem, że po pięciu latach pracy w Polsce wracałem do Hiszpanii inny, sfrustrowany. Nieufny, bo ludzie próbowali mi podłożyć nogę.
Jan Urban, trener Lecha Poznań, były zawodnik Osasuny Pampeluna

Żyjemy w wolnym kraju. Jeśli komuś lepiej smakuje kawa i jajecznica, bo obśmieje Kubę, jego sprawa. Ktoś napisał, że w Sandhausen jest jeden sklep z damskimi ciuchami. Widocznie sam tam robi zakupy. Nie rusza mnie to.
Roman Kosecki, wiceprezes PZPN, ojciec Jakuba

Już gdzieś przeczytałem o sobie, że to wstyd wracać do kraju z Bundesligi, że muszę czuć się zawiedziony. A przecież przenoszę się do klubu z ambicjami. Więc jaki to wstyd?
Sławomir Peszko, zawodnik Lechii Gdańsk

Bardziej niż kiedyś wierzę w Polskę, w tych ludzi, którzy tu są. Jak wyjeżdżałem dwadzieścia lat temu grać w piłkę do Szwajcarii, to miałem inne spojrzenie.
Cezary Kucharski, agent piłkarski

Cytaty pochodzą z: przegladsportowy.pl, „Mecz”, „Rzeczpospolita”, onet.pl, dziennikpolski24.pl.

▬ ▬ ● ▬