Prawdziwy talent zawsze sobie poradzi

Fot. Trafnie.eu

Po pierwszych dwóch rundach eliminacji do mistrzostw Europy w 2020 nasunął mi się jeden ciekawy wniosek. Do tego pośrednio związany z polską ligą.

Nasłuchałem się pochwał dotyczących kolejnych zwycięstw reprezentacji Anglii. Strzelić w dwóch meczach dziesięć bramek tracąc jedną, to wynik godny podziwu. Tym bardziej, że rywale, Czechy i Czarnogóra, nie są drużynami pokroju Gibraltaru czy San Marino.

Nawet usłyszałem, że Anglicy będą jednym z faworytów mistrzostw zaplanowanych na przyszły rok. Być może, zobaczymy. Półfinały i finał imprezy rozrzuconej po całym kontynencie odbędą się na Wembley, co powinno w jakimś sensie stanowić dodatkowy atut dla gospodarzy.

Gdy ostatnio mistrzostwa odbywały się w Anglii, czyli w 1996 roku, reprezentacja dotarła do półfinału. Powtórzenie tego wyczynu podczas EURO 2020 uznałbym za sukces. Jakoś nie chce mi się wierzyć w triumf Anglików w ścisłym finale na Wembley, choć niczego wykluczyć się nie da.

Dla mnie znacznie ciekawsze jest zupełnie co innego. Ostatnie wyniki drużyny Garetha Southgate’a stanowią totalne zaprzeczenie lansowanej jeszcze nie tak dawno tezy. Otóż angielska piłka w reprezentacyjnym wydaniu miała być ofiarą własnej ligi!

Premier League stanowi oczywiście powód zazdrości kibiców z większości krajów, ale jej toksyczne opary są trudne do zniesienia dla zdolnych miejscowych graczy. Kluby kupują za wielkie pieniądze światowe gwiazdy, więc brakuje miejsca dla wychowanków. Efekt – choć drużyny pełne obcokrajowców należą do europejskiej czołówki, reprezentacja od dawna nie może pochwalić się żadnym znaczącym sukcesem. Oto wymierny dowód odbierania od wielu lat szansy na rozwój w rodzimej lidze młodym miejscowym zawodnikom.

Ową tezę lansowano chyba najmocniej zaraz po mistrzostwach Europy we Francji, gdy Anglików odprawili do domu Islandczycy. Czyli reprezentację kraju, w którym narodził się futbol, ograła drużyna z państwa, w którym żyje tyle obywateli, co w średniej wielkości mieście na Wyspach Brytyjskich. To bolało bardzo.

Dwa lata później nikt już w Londynie i okolicach o porażce z Islandią nie pamiętał. Przecież czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Rosji uznano za wielki sukces. Po kolejnych kilku miesiącach powodów do dumy jest jeszcze więcej, skoro reprezentacja tak udanie zaczęła kolejne eliminacje, a komplet drużyn z Premier League zameldował się w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów!

Z zamykaniem drogi do kariery w Premier League młodym Anglikom nie jest chyba tak źle, nawet, gdy do reprezentacji trafiają okrężną drogą (Jadon Sancho, Borussia Dortmund, 19 lat) przez Bundesligę.

Inni jednak radzą sobie całkiem nieźle w ojczyźnie. W ostatnich meczach z Czechami i Czarnogórą zagrali: Declan Rice (West Ham United, 20 lat), Callum Hudson-Odoi (Chelsea, 18) i wspomniany już Sancho. O takich staruchach jak Ben Chilwell (Leicester City) czy Dele Alli (Tottenham Hotspur) nie ma co wspominać, bo obaj mają JUŻ po dwadzieścia dwa lata.

Uwagę dedykuję twórcom i zwolennikom wprowadzenia zmian w polskiej lidze od przyszłego sezonu, która nakłada na kluby obowiązek wysłania do boju w każdym meczu młodzieżowca. To ma pomóc zdolnym grajkom w rozwoju, choć raczej będzie na odwrót. Przykład Anglii pokazuje, że prawdziwe talenty poradzą sobie zawsze w atmosferze prawdziwej rywalizacji.

▬ ▬ ● ▬