Prezesi do dzieła!

Fot. Trafnie.eu

Nowi właściciele Legii zwołali na poniedziałek konferencję prasową. Powód mógł być tylko jeden. Problem też jeden od lat. Wreszcie zaczęli o nim otwarcie mówić.

Gdy przez ostatni rok słuchałem prezesa Bogusława Leśnodorskiego, czasami odnosiłem wrażenie, że żyje w innym świecie. Może i żył, do wczoraj. Po pierwszym meczu Legii na wiosnę w Warszawie był mocno oszołomiony. Widziałem z nim wywiad gdzieś w internecie po pokazie sztucznych ogni w meczu z Koroną. I pierwszy raz widziałem u niego tak zafrasowaną minę. Najwyraźniej tego ciosu się nie spodziewał.

W niedzielę był już ciężki nokaut. Kto zawinił? Kibice Legii, bo prowokacyjnie wywiesili odwrócone flagi Jagiellonii, a później wtargnęli do sektora gości? Kibice z Białegostoku, bo w odpowiedzi na prowokację zaczęli rzucać racami? Nie mam wątpliwości - i jedni, i drudzy są siebie warci!

Leśnodorski, który śmiał się w twarz wojewodzie mazowieckiemu zawsze trzymając stronę kibiców swojego klubu, chyba pierwszy raz wypowiedział się mocno i dobitnie na poniedziałkowej konferencji:

„Nie może być tak, że przestępcy decydują o tym, czy mecz może być rozgrywany, czy nie”.

Pewnie, że nie może, zgadzam się. Tylko, że ja wiedziałem o tym już przed rokiem (wcześniej zresztą też), gdy nowy prezes Legii przyjął taktykę niedostrzegania pewnych spraw, albo definiowania ich w inny sposób. Według niego na trybunach przy Łazienkowskiej zawsze było wszystko jak trzeba, najwyżej przepisy nie przystawały do wydarzeń na stadionie.   

To, co się wydarzyło w niedzielę w Warszawie dowodzi, że nie tak łatwo zakłamać rzeczywistość. Nie wystarczą dobre chęci i słowa, by problem zniknął.

Pan Leśnodorski chyba już się o tym przekonał. Mam nadzieję, że nie tylko on. Niedawno Mar­cin Ani­muc­ki, wi­ce­pre­zes za­rzą­du Eks­tra­kla­sy S.A., przekonywał jakie to bezpieczne są polskie stadiony, podpierając się jakimiś statystykami. Wcześniej w podobne tony uderzał prezes tej spółki Bogusław Biszof, nie mogąc się pogodzić z zamykaniem stadionów jako sankcjami za rozróby kibiców i mówiąc o „niby zagrożeniu”.

To może niech teraz posłuchają obaj właściciela Legii Dariusza Mioduskiego:

„Wszelkie instrumenty idące w stronę odpowiedzialności zbiorowej są przejawem bezsilności, a my nie jesteśmy bezsilni i władze też nie są bezsilne. Razem usiądźmy i spróbujmy coś zrobić”.

Do dzieła panowie prezesi, pokażcie razem co potraficie! A efekty będzie można łatwo ocenić. W ubiegłym roku zaproponowałem prosty test, by przekonać się czy stadion jest naprawdę bezpieczny. W Polsce sektory gości ciągle oddzielają od reszty trybun solidne płoty, a wokół nich jeszcze strefy buforowe, które dla bezpieczeństwa pozostają puste. Na meczu Legii z Jagiellonią nawet to nie pomogło.  

Jeśli kibiców obu drużyn rozdzieli tylko stojący na schodach rząd stewardów, jak na przykład w Anglii, wtedy będzie naprawdę bezpiecznie. Nie spodziewałbym się tego w najbliższych latach…  

Na koniec jeszcze jeden cytat z Dariusza Mioduskiego po rozróbach na niedzielnym meczu:

„Nie wyobrażam sobie, aby taka sytuacja mogła się kiedykolwiek powtórzyć”.

A ja niestety sobie wyobrażam i to całkiem dobrze. Panu Mioduskiemu życzę, bym się mylił i mógł przyznać mu kiedyś rację.  

▬ ▬ ● ▬