Proszę wyznaczyć ochotnika!

Fot. trafnie.eu

Firma Deloitte opublikowała dziś raport nazywany umownie Piłkarską Ligą Finansową. Ale w serwisach informacyjnych znalazł się w cieniu jednego grajka.

Polska piłka zapewnia możliwość zdobycia niesamowitych doświadczeń. Takie los zafundował trenerowi Tomaszowi Kafarskiemu. Szykował się do dokonania zmian w przerwie meczu sparingowego Olimpii Grudziądz, gdy okazało się, że jeden zawodnik ubył mu ze składu w tempie błyskawicznym. Maciej K. został  aresztowany, kiedy sposobił się do wejścia na boisko. W ubiegłym sezonie, jeszcze jako piłkarz Kolejarza Stróże, był najskuteczniejszym zawodnikiem w pierwszej (czyli tak naprawdę drugiej) lidze. W nowym, już w barwach Olimpii, raczej za wiele się nie nagra. Dobrze to nie wygląda, ma już postawione zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej (handel narkotykami).

Kafarski twierdzi, że nikomu nie życzy takich przeżyć. A dlaczego? Zdobył przecież bezcenne doświadczenia, których nie zapewniłby mu żaden, nawet najlepiej zorganizowany kurs trenerski. Niespodziewane zajęcia praktyczne – jak radzić sobie w sytuacjach stresowych. Co cię nie zabije, to cię wzmocni!

Hasło pasuje także do dzisiejszego raportu dotyczącego finansów polskich klubów piłkarskich opublikowanego przez firmę Deloitte. Łączne przychody w 2012 roku (w stosunku do roku poprzedniego) zmalały o trzy procent i wyniosły 353 miliony złotych. Jednocześnie zwiększyły się wydatki na… pensje zawodników: „Stosunek wysokości wynagrodzeń do przychodów uległ znacznemu podwyższeniu do poziomu 76 proc. Dla porównania w zeszłorocznym zestawieniu wyniósł on 68 proc. Udział płac w przychodach drużyn Ekstraklasy okazał się wyższy niż w pozostałych analizowanych przez Deloitte ligach europejskich (np. Anglii, Francji czy Włoszech)” – to fragment raportu.

Ciekawie było w Widzewie, czyli klubie - bankrucie. Wydawał na wynagrodzenia piłkarzy więcej, niż wynosiły jego przychody. Kto za to odpowiada? Na pewno nie Sylwester Cacek. Nie przypominam sobie, żeby zrobił kiedyś coś źle. Zawsze ma najlepsze intencje, tylko podły świat go nie rozumie. Przypomniało mi się ulubione powiedzenie z wojska: „Kapralu, proszę wyznaczyć ochotnika”. Na pewno wkrótce poznamy wyznaczonego ochotnika winnego tej sytuacji.

Piłkarską Ligę Finansową, jak ją nazwali autorzy rankingu, otwiera Legia Warszawa z przychodami w 2012 roku 66,4 miliona złotych. Ciekawostką jest ostatnia pozycja Piasta Gliwice – 9,6 mln. Skoro reprezentuje Polskę w Lidze Europejskiej, to dowód jak inne kluby marnują pieniądze. Piast jednocześnie jest zdecydowanym liderem jeśli chodzi o zwiększenie swoich przychodów. Te wzrosły w stosunku do 2011 roku aż o 231 procent.

„Ciągle rozwijana nowoczesna infrastruktura stadionowa stwarza szansę na generowanie znacznie wyższych wpływów z dnia meczu. (…) Możliwość generowania większych przychodów nie wynika tylko z wyższej frekwencji, ale także m.in. z infrastruktury gastronomicznej, stref i loży dla klientów biznesowych (pakiety hospitality)” – przeczytałem w raporcie. Brzmi pięknie, dopóki nie porówna się tego z liczbami. Otóż wpływy wynikające z organizacji meczów zmalały z 69,5 do 61,1 miliona złotych. Czyli aż o 12 procent! Czegoś tu nie rozumiem. Ciągle słyszę, że liga jest coraz ciekawsza, idziemy do przodu, gonimy Europę…

Wierzę, że atrakcyjność ekstraklasy będzie rosła z każdym rokiem. Poza tym mamy więcej meczów, dlatego nasi partnerzy mogą mieć wiele korzyści. Przecież będziemy rozgrywać 296 meczów w sezonie, czyli średnio prawie jedno spotkanie dziennie!” – tak zapewniał niedawno w wywiadzie dla „Faktu” szef Ekstraklasy SA, Bogusław Biszof.

Czy w związku z tym straty też będą większe? Najwyżej trzeba będzie wyznaczyć kolejnego ochotnika, odpowiedzialnego za to, że rzeczywistość nie zgadza się z wersją PR-ową.              

  ▬ ▬ ● ▬