2024-12-30
Przypadki z prowincjonalnego kraju
Przeczytałem informację, która mnie rozbawiła. Od razu przypomniałem sobie drugą, sprzed kilku dni. Ale wnioski, które się nasunęły, za wesołe już nie były.
Okazało się, że polski trener wreszcie poprowadził samodzielnie drużynę w Serie A, czyli jednej z najsilniejszych lig europejskich, przez… 45 minut (za: sport.tvp.pl):
„Przemysław Małecki zastąpił Kostę Runjaica na ławce trenerskiej Udinese w pierwszej połowie podczas ligowego starcia z Torino. Zespół z Udine zremisował 2:2 (1:0), mimo iż do 49. minuty prowadził 2:0”.
Runjaic przejął Udinese przed rozpoczęciem sezonu 2024/25, a w jego sztabie znaleźli się byli współpracownicy z czasów pracy w Legii Warszawa, Alex Trukan i właśnie Małecki. Podczas meczu z Torino Runjaica zabrakło w pierwszej połowie na trenerskiej ławce „z powodu wirusa jelitowego”, ale na drugą już wrócił. W ten sposób Małecki:
„Stał się pierwszym polskim trenerem od 32 lat, który poprowadził drużynę w starciu Serie A. Do tej pory jedynym takim szkoleniowcem z kraju nad Wisłą był Zbigniew Boniek, który trenował Bari w sezonie 1991/1992”.
Biorąc pod uwagę, że największym sukcesem w dość krótkiej trenerskiej karierze Bońka była decyzja o… zakończeniu tej kariery, naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Bo naprawdę trudno się cieszyć, że nasz rodak został na kilkadziesiąt minut „pierwszym” trenerem tylko dlatego, że jego szefa dopadła jakaś niedyspozycja żołądkowa. A przecież i tak nie znajdzie to odzwierciedlenia w oficjalnych statystykach dotyczących kariery Małeckiego.
Informację o nim spadła mi wręcz nieba i skojarzyłem ją od razu z inną sprzed kilku dni, pozwalającą na wyciągnięcie podobnych wniosków. Bramkarz Jakub Stolarczyk zadebiutował w Premier League w barwach Leicester City w meczu z Liverpoolem. Zadebiutował dlatego, że zdaniem angielskich mediów menedżer Ruud van Nistelrooy stracił cierpliwość do Danny'ego Warda, który w dwóch wcześniejszych meczach ligowych puścił siedem goli. Drużyna Polaka przegrała na Anfield Road 1:3, ale jak na debiut Stolarczyk wypadł bez większych zastrzeżeń. I od razu trafiłem na wielki tekst na jego temat (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Bramkarz z malutkich podkieleckich Chęcin, zadebiutował w Premier League. To chłopak, który w Polsce nie grał nigdy w żadnym dużym klubie, a do Anglii trafił prosto z... klasy A! Zresztą właśnie występując na tym poziomie, jeździł na zgrupowania młodzieżowej reprezentacji, co po prostu się nie zdarza”.
Sam Stolarczyk napisał w internecie:
„Marzenia się spełniają”.
Po kolejnym meczu z Manchesterem City, przegranym w siebie przez Leicester City 0:2, były już do jego postawy pewne zastrzeżenia, szczególnie przy stracie pierwszej bramki.
Te dwa przykłady dowodzą, jak niewiele potrzeba, by błysnąć w polskiej piłce - pół meczu w zastępstwie szefa na trenerskiej ławce tylko z powodu jego niespodziewanych zdrowotnych problemów oraz debiut w wieku 24 lat w jednej z najsłabszych obecnie drużyn w Premier League.
Nie mam najmniejszego zamiaru nikogo deprecjonować, bo nauczono mnie cieszyć się z rzeczy małych. Dlatego wiem jak ważna to umiejętność. Tylko jeśli takie drobiazgi mają być spełnieniem marzeń w rodzimej piłce, nie dziwmy się później, że reprezentacja nie jest w stanie od wielu lat wygrać z Włochami czy Anglią. Bo to niestety reprezentacja bardzo prowincjonalnego piłkarsko kraju.
▬ ▬ ● ▬