Pytania bez odpowiedzi

Fot. Trafnie.eu

Do końca sezonu pozostało niewiele kolejek, zaczyna się czas rozstrzygnięć, dlatego trenerzy tracą pracę. Ale czy słusznie? Tego raczej nie dowiemy się nigdy.

Wiadomości w telewizji Sky News zostały w niedzielny wieczór przerwane, by podać informację z ostatniej chwili – Chris Hoghton, menedżer Norwich City, właśnie został zdymisjonowany. Co prawda Hoghton to nie Mourinho, a Norwich nie Liverpool, ale piłka w Anglii ma swoje prawa, więc wiadomość była ważna na tyle, by ją zakomunikować natychmiast.

Drużyna byłego już menedżera przegrała 0:1 ważny mecz ligowy na swoim stadionie z West Bromwich Albion i znajduje się tuż nad strefą spadkową. Przeczytałem wypowiedź dyrektora klubu, Davida McNally'ego, który wyliczył ostatnie porażki zespołu, w tym aż sześć kolejnych na wyjeździe, więc władze klubu musiały coś zrobić. I zrobiły.

Na pięć kolejek przed końcem Hoghtona zastąpi trener drużyny młodzieżowej Neil Adams. Choć tak naprawdę na... jeden mecz. W tym najbliższym Norwich zagra w Londynie z Fulham, który ma pięć punktów mniej i znajduje miejsce tuż za nimi, już w strefie spadkowej. Jeśli wygra, może się utrzymać. Bo później drużynę czekają cztery spotkania z Liverpoolem, Manchesterem United, Chelsea i Arsenalem. Nikt rozsądny nie będzie w nich wymagał zwycięstw. Czy w tym kluczowym pierwszym pojedynku z Fulham rzeczywiście zadziała efekt mobilizacji w drużynie po zmianie trenera? Czy gdyby Hoghton pozostał w klubie, potrafiłby równie zmotywować zespół?

Na to ostatnie pytanie odpowiedzi nie poznamy nigdy. Tak jak i na wiele podobnych związanych z trenerami. Na przykład – czy słusznie zwolniono w poniedziałek Piotra Stokowca z Jagiellonii? To głównie, choć nie tylko, efekt klęski 1:6 z Lechem w Poznaniu. Gdyby sezon kończył się po trzydziestu kolejkach Stokowiec pracowałby pewnie spokojnie w Białymstoku posyłając do boju rezerwowy skład, by najważniejszych grajków oszczędzać na półfinał Pucharu Polski. Awans do niego to jeden z największych sukcesów w historii klubu i niewątpliwa zasługa byłego trenera.

Na kolejkę przed końcem fazy zasadniczej Jagiellonia walczy jeszcze o awans do grupy mistrzowskiej, mając dwa punkty straty do ósmej Lechii. Musi w tym pomóc Michał Probierz, który zastąpił Stokowca i po trzech latach wrócił do Białegostoku. Dokładnie – powinien wygrać u siebie z Piastem i liczyć na wyjazdowe potknięcie Lechii, która niedawno go zwolniła, w spotkaniu ze Śląskiem oraz Cracovii (punkt więcej niż Jagiellonia) z Koroną.

Ale zanim Probierz powalczy o grupę mistrzowską, w środę powalczy też o finał Pucharu Polski z Zawiszą. Pytanie to samo – czy zadziała efekt mobilizacji w drużynie po zmianie trenera? I drugie – czy ze Stokowcem osiągnęłaby to, co może zdobyć z Probierzem? Na drugie odpowiedzi oczywiście nie będzie nigdy. Mogą być tylko dywagacje. Konkrety byłyby wyłącznie wtedy, gdyby dwóch trenerów mogło niezależnie prowadzić w tym samym czasie jedną drużynę. Niestety niemożliwe, więc często potrzeba trochę czasu, by przekonać się co naprawdę potrafią, a nie co potrafią tylko mówić, przekonując do swych racji...

Nie sądzę by na przykład zmiana w Norwich wiele pomogła. Ważniejsze od tego ile punktów zdobył w tym sezonie Hughton, jest ile pieniędzy wydał w lecie na transfery. Chciał koniecznie wzmocnić atak i za trzech napastników (Ricky van Wolfsfinkel, Gary Hooper i Johan Elhmander) zapłacił aż 23 miliony funtów. Jak na Norwich to suma kosmiczna. Van Wolfsfinkel kosztował 8,5 miliona, co jest nowym klubowym rekordem!

Niestety wspomniane trio zdobyło w tym sezonie zaledwie 7 z 26 ligowych bramek jakie ma na koncie Norwich. Jeśli więc Hughton miałby za coś zapłacić posadą, to chyba głównie za nieudane transfery. Ale dlaczego dopiero na pięć kolejek przed końcem sezonu?

▬ ▬ ● ▬