Równe prawo, by oszukiwać

Fot. M.Kostrzewa / legia.com

Obrońca Widzewa Thomas Phibel zwiał do Anglii. W klubie są zaskoczeni jego zachowaniem. Nie wiem dlaczego. Nawet bym mu dopłacił, żeby nie wracał.

Może miałem pecha, bo ilekroć czytałem o zainteresowaniu wysokim środkowym obrońcą, później oglądałem mecze, w których popełniał katastrofalne błędy. Nie mogłem się nadziwić kto go chce. Ale przecież nie jestem klubowym skautem, więc moje zdanie nie ma tu większego znaczenia.

Piłkarz pochodzący z Gwadelupy już dawno planował manewr ewakuacji, dlatego jego koledzy z drużyny nie są zaskoczeni. W odróżnieniu od trenera i szefów klubu. W sobotę Phibel zagrał prawdopodobnie po raz ostatni w barwach Widzewa w meczu z Legią w Warszawie. Nie było to miłe pożegnanie, biorąc pod uwagę wynik (1:5) oraz fakt, że nasz bohater występował na środku obrony, przez którą bezkarnie przechodzili zdobywcy bramek dla rywali.

Phibel obrał podobno kurs na Londyn i Crystal Palace, beniaminka Premier League. Ma kontrakt do 2014 roku, więc trzeba go wykupić, jak czytam, za około pół miliona euro. Żaden problem, bo w Anglii nawet średnio zdolny junior kosztuje więcej. Jest więc szansa, że szybko się przekonamy czy Phibel rzeczywiście jest tak dobry, że poradzi sobie w Premier League, czy może jego agent jest tak dobrym PR-owcem?  

Kolega z Łodzi opowiedział mi właśnie, że gdy oglądał piłkarza na jednym z ostatnich jego treningów w Widzewie, ten dawał różnymi gestami do zrozumienia, że ma wszystko i wszystkich głęboko w… Zresztą nie pierwszy raz, skoro okres przygotowawczy rozpoczął z dużym poślizgiem, wracając z opóźnieniem z wakacji. Nie krył się z tym, że zamierza się w trybie pilnym ewakuować z Łodzi. Słowa dotrzymał szybciej, niż należało oczekiwać. Może więc jego wyjazd lepiej uznać za nioczekiwane wzmocnienie drużyny? Nie wierzę, żeby był z niego wielki pożytek, gdyby wypełnił kontrakt zostając w Łodzi.  

Zdziwienie zachowaniem Phibela ze strony klubu, nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Nie oczekuję, żeby szefowie Widzewa pochwalili dezertera za dokonaną woltę, ale chciałbym im zwrócić uwagę na pewną subtelność zaistniałego przypadku. Trudno wymagać lojalności od zawodnika w klubie (nie tylko tym zresztą), który notorycznie zalega piłkarzom z płatnościami. W książce „Brick Lane”, którą właśnie czytam, znalazłem piękne zdanie, idealnie wpisujące się w tę sytuację. Akcja powieści rozgrywa się w Londynie i porusza dylematy imigrantów z Azji, którzy postanowili szukać tam szczęścia, podobnie jak Phibel zresztą. Autorka, Monica Ali, napisała, że aby była sprawiedliwość każdy musi mieć równe prawo oszukiwać. 

Co zrobił Phibel? Tylko z tego prawa skorzystał. Widzew udawał, że mu płaci na czas, a on, że dalej chce występować w łódzkim klubie.

          ▬ ▬ ● ▬