Szok? Jaki szok?

Fot. Christian Bertrand

Od soboty śledzę komentarze po wyborze najlepszych polskich sportowców w 2023 roku. Przede wszystkim dotyczące jednego z nich, który zajął odległe miejsce.

Chodzi oczywiście o plebiscyt „Przeglądu Sportowego”, już 89. jego edycję. Zwyciężyła w nim tenisistka Iga Świątek, przed żużlowcem Bartoszem Zmarzlikiem i siatkarzem Aleksandrem Śliwką. Odnoszę jednak wrażenie, że największą uwagę mediów skupił sportowiec z miejsca 17. Nawet większą niż zwycięska trójka razem wzięta. Wydaje mi się wręcz, że wielu czekało, by się nim zająć z tej okazji.

Tym sportowcem jest piłkarz, Robert Lewandowski. Wygrał plebiscyt w 2020 i 2021 roku, a w poprzednim zajął trzecie miejsce. Tym razem uplasował się na znacznie odleglejszym, bo pod koniec nominowanej dwudziestki kandydatów, na których można było głosować.

I zacząłem trafiać na komentarze, w których zwyciężczyni, czyli Igi Świątek, praktycznie nie… było. Zamiast niej zabrano się ochoczo za ocenę Lewandowskiego dowodząc, że to „potężny szok”, że „kończy się”, że wręcz „żal na to patrzeć”. Mniej zorientowani czy bardziej wrażliwi mogliby nawet dojść do wniosku, że od wyników tego plebiscytu zależy cała jego kariera. Może raczej już jej końcówka, czyli niechybna podróż w otchłań.

Gdy Świątek w 2020 roku zajęła drugie miejsce, by w kolejnym plebiscycie uplasować się na 16., nie przypominam sobie, by ktokolwiek nazywał to szokiem i twierdził, że się kończy. Widać Lewandowski traktowany jest inaczej, więc można sobie na nim poużywać do woli.

Staram się postrzegać świat za pomocą logiki, co obecnie jest założeniem raczej chybionym, biorąc pod uwagę jak wygląda. Obserwuję od pewnego czasu, że ciągle (tak sądzę) najlepszy polski piłkarz stał się dla mediów ulubioną zwierzyną, na którą można polować bezkarnie. Coraz liczniejsze grono redaktorów systematycznie robi z niego nieudacznika, na którego już trudno patrzeć. Zastanawiam się ilu z nich było kiedyś w podobnej grupie wręcz domagających się, by tytułować go wyłącznie – „najlepszy piłkarz świata”?

Teraz sinusoida ocen odbiła mocno w drugą stronę. Już apelowano, by nie powoływać go do reprezentacji, zabrać kapitańską opaskę. Już za chwilę ma usiąść na ławie w Barcelonie, mają mu obniżyć zarobki, albo sprzedać gdzie się da.

Na logikę – skoro jest taki słaby, wynik w plebiscycie stanowi wyłącznie odzwierciedlenie aktualnych możliwości wyżej wymienionego, więc nikt nie powinien się dziwić jego pozycji. Dlaczego się więc dziwi? Tym bardziej, gdy zada się jeszcze jedno pytanie – za co Lewandowski w poprzednim roku miałby być szczególnie doceniany? Oczywiście zdobył z Barceloną mistrzostwo Hiszpanii zostając jeszcze królem strzelców La Liga.

Jednak z reprezentacją Polski nie zdołał wywalczyć bezpośredniego awansu do finałów mistrzostw Europy z „grupy śmiechu”, jak ironicznie ją nazywano. W sumie trochę blado to wygląda na przykład na tle Oskara Kwiatkowskiego, który został mistrzem świata w snowboardzie, a i tak zajął w plebiscycie dopiero 13. miejsce.

Przydałaby się jeszcze jakaś puenta. Bardzo bym chciał, żeby zamiast mnie napisał ją niedługo Lewandowski na boisku...

▬ ▬ ● ▬