2025-01-19
To było pięćdziesiąt lat temu
To było pięćdziesiąt lat temu
W subiektywnym podsumowaniu tygodnia jeszcze dwa głosy na temat, który najbardziej przykuwał uwagę w ostatnich dniach i coś o innym problemie.
Zacznę od swojego ulubionego ulubieńca, czyli Jana Tomaszewskiego. Nie raz i nie dwa się po nim przejechałem, bo najczęściej na to zasługuje. Nie znaczy to jednak, że jak powie coś, co warto zacytować z innych względów, udam, że niczego nie zauważyłem. Bo tak niestety często bywa we współczesnym świecie, w którym większość kopie się bez opamiętania i refleksji. Idąc na przekór parszywym przyzwyczajeniom potrafię dostrzec u każdego coś godnego podkreślenia, jeśli na to oczywiście zasłuży.
A tym razem pan Tomaszewski zasłużył stwierdzeniem na temat Stadionu Narodowego, a raczej perypetii związanych z ewentualnym przeniesieniem najbliższych meczów reprezentacji Polski na inny obiekt, co stało się głównym tematem sportowych mediów w kończącym się tygodniu. Tak wypowiedział się o potencjalnej grze w Chorzowie, optując za pozostaniem w Warszawie (za: se.pl):
„Śląski miał być stadionem żużlowym, później lekkoatletycznym, a w tej chwili ma być piłkarskim. Jest to dla mnie nie do pomyślenia. Oczywiście, Śląski jest legendą, ale to było 50 lat temu, kiedy nie było w ogóle stadionów”.
Dla mnie jest do pomyślenia, bo za wiele już w życiu przeżyłem, ale też uważam, że powoływanie się na mit legendy bez zwracania uwagi na obecne realia jest kompletnie pozbawione refleksji. Wpisuje się w to wypowiedź innego byłego reprezentanta Polski, Jacka Bąka, który też wybiera Narodowy (to samo źródło):
„To piękny i nowoczesny stadion, który ma już swoją historię i straszy przeciwników. Po to budowaliśmy go, żeby był bazą reprezentacji Polski. I teraz miałby stać pusty, nie byłoby na nim meczów? Tylko koncerty, czy inne wydarzenie? Nie rozumiem, że nie można się porozumieć, żeby dalej tak było. Dla mnie to całe zamieszanie to wielki wstyd. Polak z Polakiem nie może się dogadać... Na Stadionie Śląskim grałem, mam swoje wspomnienia z nim związane i wielki sentyment do tego obiektu. Super się na nim czułem. Kocioł Czarownic to kawał historii, ale czasy się zmieniły. Trzeba iść do przodu. Dlatego jestem za graniem w Warszawie, choć nie miałbym nic przeciwko, aby kadra pojawiała się też w innych miastach. Mamy ładne stadiony w Gdańsku, Wrocławiu czy Poznaniu”.
I na koniec zupełnie inny temat, który mnie mocno zaintrygował, a do którego ilustracją może być fotka ze Stadionu Narodowego. Gdy odbywały się na nim finały Pucharu Polski, wyglądały jak finał zawodów w pirotechnice. Trochę problemów z tym było. Mają je też inni, o czym świadczy informacja, że belgijskie stowarzyszenie dziennikarzy sportowych - Sportspress.be, domaga się pilnego podjęcia działań mających na celu całkowite wyeliminowanie środków pirotechnicznych z piłkarskich stadionów. Powodem był incydent podczas derbów Antwerpii rozegranych przed tygodniem, gdy raca wystrzelona przez kibiców Royal Antwerp uderzyła w sektor rodzinny znajdujący się tuż przy miejscach prasowych:
„Podczas gdy rakieta z trybun w Antwerpii zagrażała prasie, zawodowi fotografowie padają ofiarą pirotechniki niemal co tydzień. W końcu pracują na obszarze między linią końcową boiska a trybunami, gdzie często trafiają płonące przedmioty. W ostatnich miesiącach kilkakrotnie spowodowało to również poważne uszkodzenia sprzętu naszych fotografów. W przeszłości nie zawsze na tym się kończyło, ponieważ kilka lat temu fotografka została ranna rakietą, która trafiła ją w szyję”.
Jeśli apel belgijskiego stowarzyszenia spotka się z odzewem odpowiednich władz i rozpocznie zasadę domina, doprowadzając do jeszcze większego zaostrzenia kar za używanie pirotechniki na meczach w krajach Unii Europejskiej, znam jeden, i nie jest to Belgia, w którym będą z tym największe problemy.
▬ ▬ ● ▬