To raczej norma

Trzy polskie drużyny walczyły w czwartek w ostatniej rundzie eliminacji do fazy ligowej europejskich pucharów. Na pochwały zasłużyła ta, która… odpadła.

Mowa o Wiśle Kraków. Jechała do Belgii na mecz rewanżowy czwartej rundy eliminacji do Ligi Europy z Cercle Brugge tylko „o honor”. Jak się przegrywa u siebie 1:6, trudno wierzyć w odrobienie strat na wyjeździe. Dlatego gospodarze nie potraktowali rywala z Polski poważnie. Nie wystawili, czego się można było spodziewać, najsilniejszego składu, a do tego mentalnie przyklepali sobie w głowach awans jeszcze przed wyjściem na boisko.

I był taki moment, że niemożliwe mogło się ziścić. Bo Wisła w drugiej połowie prowadziła już 3:0! Grała coraz pewniej, bo chyba naprawdę uwierzyła w odrobienie strat. I gdyby strzeliła czwartą bramkę, co w tamtym momencie nie wydawało się misją niewykonalną, do dogrywki potrzebny by był tylko jeszcze jeden gol. Niestety zdobyli go piłkarze Cercle, ale zlekceważeni przyjezdni odpowiedzieli na koniec jeszcze jedną bramką i mecz zakończył się zwycięstwem Wisły 4:1.

Jak żegnać się z pucharami to najlepiej w takim stylu. Bo dokonała tego przecież drużyna drugoligowa, która tylko występuje w lidze dumnie zwanej pierwszą. I teraz będzie najtrudniejsze – pozbierać się w tej lidze po europejskich wojażach, by walczyć o awans do Ekstraklasy, grając tak efektownie jak w Belgii, bo do rozegrania są dodatkowo mecze wcześniej poprzekładane ze względu na występy w pucharach.

Niestety o dwóch pozostałych polskich drużynach walczących w czwartkowy wieczór, za wiele optymistycznego napisać się nie da, choć to właśnie one zapewniły sobie dalszy udział w Lidze Konferencji. W przypadku Jagiellonii Białystok taka opcja była znana od kilku tygodni. Pozostawało jedynie pytanie, czy zagra w fazie ligowej Ligi Mistrzów, czy Ligi Europy, czy tych najsłabszych rozgrywek, czyli Ligi Konferencji? Niestety wystąpi w tych ostatnich po dwóch porażkach z Ajaksem Amsterdam w ostatniej rundzie eliminacyjnej Ligi Europy. Pierwszy przegrany mecz u siebie aż 1:4 sprawił, że w rewanżu w Holandii mistrzowie Polski obrali wyraźnie obronną taktykę. Starali się głównie przeszkadzać rywalom, by nie zrobili im znów takiej samej krzywdy. Niestety zrobili, wygrywając na luzie 3:0.

Trafiłem już na tytuł ze słowem „deklasacja”. Na pewno pasuje do porównania możliwości obu klubów. Jagiellonia po zdobyciu mistrzostwa, by się wzmocnić, nadal szuka na rynku piłkarzy, ale takich możliwych do wzięcia za darmo. Jej mecz na amsterdamskiej Arenie obserwował z trybun kupiony właśnie do Ajaksu z angielskiego Burnley reprezentacyjny napastnik (dobił Polskę podczas EURO 2024 strzelając dla Holandii zwycięską bramkę) Wout Weghorst. Według medialnych spekulacji mógł kosztować pięć milionów euro, co uznano za „cenę naprawdę okazyjną”. Gdyby Jagiellonia chciała go kupić, pewnie następnego dnia musiałaby ogłosić bankructwo, bo to mniej więcej połowa rocznego budżetu klubu.

I na koniec Legia Warszawa, która jak Jagiellonia zagra w fazie ligowej Ligi Konferencji. Zapewniła sobie w niej udział wygrywając w Kosowie z Dritą Gnjilane 1:0. Wynik znakomity, biorąc pod uwagę przebieg meczu, który oglądało się z trudem. Remis byłby może sprawiedliwszy, ale gospodarze dobili się sami w doliczonym czasie gry tracąc piłkę przy próbie jej wyprowadzania spod bramki. Egzekucji tylko dopełnił Tomáš Pekhart.

Gdyby ktoś narzekał na styl gry Legii, tylko przypomnę, że w rewanżowych meczach ostatniej rundzie eliminacji z potencjalnie słabszymi rywalami, z którymi miała wyłącznie dopełnić formalności, to raczej… norma. W 2016 roku w rewanżu ostatniej rundy eliminacji do wymarzonej Ligi Mistrzów grała w Warszawie z przeciętnym irlandzkim Dundalk. Zdobyła bramkę dającą jej bezpieczny remis 1:1 (w pierwszym meczu na wyjeździe wygrała 2:0) też w doliczonym czasie gry:

„A gdy skończył się mecz, zrobiło się komicznie. Zamiast radości z wymarzonego awansu, dziwny szum czy pomruk na trybunach. „Żyleta” opustoszała najszybciej. Ale kibice na niej siedzący nie wyszli ze stadionu, tylko znów zaczęli:

„K… mać, Legia grać”.

I tak na ulicy Łazienkowskiej zamiast wymarzonego wesela było coś, co bardziej przypominało stypę”.

Życzę Jagiellonii i Legii, by nastrój na ich stadionach po meczach Ligi Konferencji w tym sezonie przypominał ten z wymarzonego wesela, a nie stypy.

▬ ▬ ● ▬