2016-04-03
Trzecia i czwarta liga da się lubić
W niedzielę w Anglii odbyły się dwa bardzo ważne mecze. Lojalnie uprzedzam – wybór jednego z nich jest nieeeeeeeeeeeeeeeezwykle subiektywny.
Zacznę od tego, który jest jednym z moich ulubionych w roku. W Polsce mało kto zwraca uwagę na z pozoru śmieszny mecz. Ja odwrotnie, zawsze czekam wręcz z podnieceniem, by sprawdzić jedną informację – liczbę widzów. W niedzielę na stadionie Wembley zasiadło na trybunach 59 230 kibiców, by obejrzeć finał Johnstone's Paint Trophy, w którym Barnsley pokonało Oxford United 3:2. Pierwsza drużyna z trzeciej, druga z czwartej ligi!
Co to za rozgrywki? Typowy puchar pocieszenia. Uczestniczą w nim drużyny od trzeciej ligi w dół. Czyli te, które w poważniejszych pucharach (Anglii i ligi) nie mają szans na zwycięstwo. Stworzono dla nich rozgrywki, w których mogą brylować, poczuć się dowartościowane.
Pomysł fajny, ale możliwy do realizacji chyba tylko na Wyspach Brytyjskich (w Szkocji też jest taki puchar). No bo trudno wyobrazić sobie w Polsce finał, w którym z założenia mogą zagrać drużyny z najwyżej trzeciego poziomu rozgrywek, dumnie nazywanych drugą ligą. Był przecież kiedyś najprawdziwszy i najpoważniejszy Puchar Ligi, teoretycznie dla wszystkich najlepszych ligowców. Ale startujące w nim kluby tak totalnie go olewały, że rozgrywki (całkiem słusznie) zawieszono, by się nie kompromitować.
A w Anglii na słynnym stadionie mecz finałowy dwóch trzecioligowców obejrzało prawie sześćdziesiąt tysięcy ludzi! Muszę przyznać, że byłem tym trochę… rozczarowany. Przed rokiem finał Johnstone's Paint Trophy pomiędzy Bristol City i Walsall zobaczyło na żywo 72 315 widzów.
Dla kibiców obu klubów taki mecz to prawdziwe święto, tak jak świętością jest dla nich stadion Wembley. Bo to kraj typowo piłkarski. Nikogo się tam nie pyta – czy jesteś kibicem? Wiadomo, że każdy jest. Prawidłowe pytanie na dzień dobry powinno brzmieć – jakiego klubu jesteś sympatykiem?
W tym kraju w niedzielę odbył się jeszcze jeden ciekawiący mnie mecz: Leicester City – Southampton. Gospodarze, liderujący Premier League, wygrali 1:0 i powiększyli do siedem punktów przewagę nad drugim Tottenhamem Hotspur. Przewaga ogromna na sześć kolejek przed końcem sezonu. Czy Leicester będzie mistrzem? Bardzo bym chciał, myślę, że nie tylko ja.
Dlaczego? Bo taki świeży powiew w jednej z najważniejszych lig na świecie ma jakiś ożywczy charakter. Płodozmian zawsze się przyda, zamiast kolejnego triumfu drużyny z Londynu czy Manchesteru. A poza tym, a może przede wszystkim (!), sukces Leicester City potwierdziłby, że w piłce nie ma wręcz rzeczy niemożliwych, że nie tylko same budżety, miliony i kadry pełne gwiazd się liczą. Że zawsze wygrywa drużyna, a jeszcze nikt nie wymyślił idealnego sposobu jak taką zwycięską drużynę stworzyć. To jest i zawsze pozostanie wielką siłą piłki nożnej.
▬ ▬ ● ▬