Trzy porażki jednego dnia

Legia przegrała w Rzymie z Lazio mecz w Lidze Europejskiej, którego przegrać nie musiała. Gospodarze stworzyli jej bowiem wyjątkowo sprzyjające warunki do gry.

Jakub Rzeźniczak tuż przed odlotem do Rzymu powiedział na lotnisku: „Wiadomo, w grupie jest sześć spotkań, nawet ewentualna porażka nic wielkiego nie oznacza. Powalczymy o punkty”.

Czyli dał do zrozumienia, przekładając na nasze, że jak nie przegrają, będzie cud. Cud wcale nie był potrzebny, by przynajmniej zremisować. Lazio stworzyło Legii wyjątkowo sprzyjające warunki do gry. Mecz w Lidze Europejskiej potraktowało jako sparing, który trzeba rozegrać. Trener Vladimir Petković zostawił na ławce kilku zawodników (Cristian Daniel Ledesma, Senad Lulić, Antonio Candreva, Miroslav Klose) normalnie pojawiających się w wyjściowym składzie. Pojawią się z pewnością w niedzielę w derbach Rzymu z Romą, które są zdecydowanie wydarzeniem tygodnia, a nie jakieś mało istotne spotkanie z Legią.

Widać to było także na trybunach. Ostatni mecz ligowy Lazio z Chievo Werona obejrzało 25 tysięcy kibiców. Wczorajszy, nie licząc gości z Warszawy, jedna trzecia tego. Gdy dodać opinię miejscowych mediów, że „mecz zaczął się od drugiej połowy”, z goryczą trzeba sobie uzmysłowić jaką pozycję w Europie ma polska piłka. W zmianie jej postrzegania nie pomógł nawet prezes PZPN, który pojawił się na Stadionie Olimpijskim.

W pierwszej połowie Legia toczyła równorzędną walkę ze świadomie osłabionym Lazio. Gdyby Jakub Kosecki wykorzystał sytuację, jedyną bramkową drużyny gości w meczu, mogłaby nawet prowadzić. Po przerwie Lazio zaczęło grać nieco poważniej. Tyle wystarczyło do zwycięstwa 1:0 jak najmniejszym nakładem sił, bez wielkich emocji. Jedno i drugie już wcześniej zarezerwowane na niedzielne derby.         

Legia poniosła w czwartek jeszcze jedną porażkę i zapracowała bardzo mocno na kolejną. UEFA postanowiła, że na mecz Ligi Europejskiej z Apollonem w następnej kolejce zamknie jej stadion. Dołożyła do tego drakońską karę 150 tysięcy euro. To jest prawie pół miliona złotych!!! Po ostatnim meczu ze Steauą kary byłem pewny, choć spodziewałem się ciut łagodniejszej.

W wyroku podjętym w Nyonie jest jeden haczyk, który dla mnie od razu zabrzmiał jak kolejny wyrok. Otóż UEFA zawiesiła warunkowo zamknięcie stadionu na drugi mecz na pięć lat. Wystarczyło kilka godzin, by przekonać się, że niestety nie trzeba będzie tak długo czekać.

Kibice Legii dali popis w Rzymie (już przed meczem kilku zostało zatrzymanych przez policję), nie pozostawiając wątpliwości, że mają gdzieś te postanowienia. Było ich około dwóch tysięcy i swoich piłkarzy dopingowali wspaniale. To żadna niespodzianka.

Żadną niespodzianką nie jest też fakt, że postanowili zrobić sobie na złość i okrasili ten doping pokazem rac. Dokładnie tym, za co UEFA tak srogo karze. Efekt osiągnęli zamierzony – nie było możliwości, by tego nie zauważyć. Delegat UEFA zauważył na pewno. Będą dalsze kary? Będą. Jak srogie? Odpowiedź wkrótce, ale na pewno odczuwalne, jak ta ostatnia. Dla UEFA to kolejna recydywa, za co karze srogo.

Kibice z Warszawy chcą pokazać decydentom z Nyonu, że oni tu rządzą. Tu, czyli bez względu na to, gdzie się znajdą. W Rzymie potwierdzili, że nie mają zamiaru podporządkować się żadnym zakazom używania rac. Wcześniej nie podobał im się wojewoda mazowiecki, teraz mają nowego wroga. Obawiam się, że znacznie mocniejszego, który nie ma zamiaru z nimi dyskutować. Każe tylko wykonywać swoje orzeczenia.

W tej wojnie będzie jeden wygrany. UEFA ustala reguły, karze za ich niewykonanie, ale także płaci klubom za udział w swoich rozgrywkach. I to płaci dobrze. Warto, żeby ktoś to zauważył. Udział w Lidze Europejskiej nie jest przymusowy. Zawsze można z niego zrezygnować. Czyli zrezygnować z problemów z kibicami w kolejnych meczach i pieniędzy za udział w rozgrywkach.

Po pierwszej kolejce Legia ma same problemy. Jak tak dalej pójdzie, z powodu kar i braku przychodów z biletów na pustym stadionie, zacznie jeszcze do tej imprezy dokładać.

▬ ▬ ● ▬