Tylko przypomnę, że...

W piątek po długiej przerwie wraca Ekstraklasa. Niektórzy zastanawiają się jaka będzie i dochodzą do wniosku, że smutniejsza. Ale smutno to jest cały czas, choć...

Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, a dotyczy ono wydarzeń związanych z piłką nożną. A nie jestem (na szczęście!) typem malkontenta. Wręcz przeciwnie, zawsze na świat patrzę z ogromnym optymizmem. Teraz tak samo, gdy wznawiane są rozgrywki w poszczególnych krajach. Z tych najbardziej się liczących zaczęli Niemcy, grają już też Czesi i za chwilę na boiska wybiegną nasze orły z drużyn Ekstraklasy. 

Gdy jeszcze wszyscy odliczali dni do pierwszego meczu po długiej koronawirusowej przerwie, wydawało mi się, że będzie mu towarzyszyła prawdziwa euforia. A niczego takiego nie zauważyłem. Czy dlatego, że zamiast piłki nożnej kibice, wyłącznie przed telewizorami, dostali tylko produkt piłkopodobny? Czy dokańczanie sezonu na siłę, głównie dla kasy, nie jest maltretowaniem własnego produktu? 

Bo Bundesliga rozegrała już trzecią kolejkę po przerwie, a ja nie zauważyłem, bym na kolejne jej mecze czekał z wypiekami na twarzy. Niestety to samo mogę powiedzieć o dwóch spotkaniach ćwierćfinałowych Pucharu Polski. I choć zabrzmi to dziwnie, złego słowa nie powiem o piłkarzach w nich występujących. I w meczu Miedzi Legnica z Legią, i następnego dnia w starciu Stali Mielec z Lechem Poznań sporo się działo. Szybka gra, sytuacje bramkowe, zdobyte gole – naprawdę trudno się było nudzić. A jednak czegoś mi brakowało… 

Wiadomo, że brakowało kibiców na trybunach i odpowiedniej atmosfery. I dlatego brakowało też typowej związanej z tym meczowej otoczki. Być może produkt piłkopodobny ma znacznie więcej wad, niż można było przypuszczać. 

Gdy ktoś się zastanawia jaka będzie polska liga po wznowieniu rozgrywek, gdy przewiduje, że smutniejsza niż przed przymusową przerwą, mogę tylko powiedzieć, że smutno to jest niestety cały czas, więc nie spodziewam się cudów, ani nagłej zmiany nastroju. Skoro już liga musi grać w takiej formie, najważniejsze, by dokończyła sezon. To dla mnie priorytet tuż przed wznowieniem rozgrywek. Reszta będzie chyba tylko szarym ich tłem. 

Że generalnie jest smętnie, nie znaczy jeszcze, że wszędzie i wszystkim. Niektórzy próbują się rozerwać na własną rękę, niekoniecznie w sposób gwarantujący uznanie trenera drużyny czy klubowych władz. Bo kto bogatemu zabroni, jeśli ma mnóstwo pieniędzy i sporo wolnego czasu? A w większości krajów piłkarze jeszcze nie przygotowują się do pierwszego meczu po przerwie, więc mogą trochę poszaleć. 

Niestety jednym z ostatnich bohaterów, który trafił do mediów z powodów pozaboiskowych, okazał się nasz rodak, o czym świadczy już intrygujący tytuł artykułu (za: wp.pl):

„Marcin Bułka miał wypadek. Rozbił auto warte ponad milion złotych”.

I trochę szczegółów:

„Potwierdziliśmy krążące po sieci informacje, że rozbitym w nocy ze środy na czwartek w mazowieckim Wyszogrodzie Lamborghini Huracan Evo Spyder kierował Marcin Bułka, młodzieżowy reprezentant Polski, zawodnik Paris Saint-Germain”.

A dalej informacja udzielona przez oficera prasowego Komendanta Miejskiego Policji w Płocku, młodszego aspiranta Martę Lewandowską:

„W środę o godz. 21:35 przyjęliśmy zgłoszenie zdarzenia na drodze krajowej 62 w Wyszogrodzie na ul. Warszawskiej. Jak wstępnie ustalili policjanci, kierujący Lamborghini 20-letni mieszkaniec powiatu płockiego podczas manewru wyprzedzenia zderzył się czołowo z kierującym samochodem marki Hyundai”. 

Oczywiście wypadki się zdarzają, ale oczywiście rzadko się zdarza, by uczestniczył w nich dwudziestolatek, którego stać na brykę wartą majątek i do tego nie pożyczoną od bogatego tatusia. Zbigniew Boniek tak zareagował na Twitterze na informację o Bułce:

„Pytanie czym będzie jeździł jak zacznie grać?”

Jeśli prawidłowo pojąłem sens pytania prezesa PZPN – jakie autko sobie sprawi, gdy będzie regularnie występował w barwach jakiegoś znanego klubu, skoro jako rezerwowy śmiga już takim cacuszkiem? 

Ponieważ Bułka był wcześniej zawodnikiem londyńskiej Chelsea, tylko przypomnę, o czym całkiem niedawno pisałem:

„Według danych sprzed kilku lat organizacji charytatywnej Xpro, zajmującej się pomocą byłym profesjonalnym piłkarzom w Wielkiej Brytanii i Irlandii, aż sześćdziesiąt procent z nich staje się bankrutami w ciągu pięciu lat od zakończenia kariery!!!”

I szczerze życzę samych rozsądnych decyzji podczas długiej i bogatej kariery. I na boisku, i poza nim. Nawet bardziej poza nim. 

▬ ▬ ● ▬