W co grasz i po co?

Fot. Trafnie.eu

Trafiłem na kolejny tekst o reformie Ekstraklasy. Już choćby pobieżna jego lektura nie pozostawia niestety wątpliwości, że na pewno lepiej prędko nie będzie.

Pobieżna, bo szczegółową mógłbym zanudzić każdego czytelnika. Ale trudno nie odnieść się przynajmniej do wybranych fragmentów tekstu autorstwa prezesa Legii Warszawa Dariusza Mioduskiego. Pozwolono mu (za: przegladsportowy.pl) w „monologu” przedstawić swoje racje. 

Chciałbym zwrócić uwagę na dwa fragmenty. Pan prezes atakuje innego prezesa, tego z PZPN :

„Żeby plan poprawy polskiej piłki uzgodnić i wdrożyć, trzeba się odnieść do ideału, który jest wpisany w hasło PZPN: „Łączy nas piłka”. Ogłaszanie decyzji przez media, a potem pozorowanie konsultacji, niekonstruktywna krytyka oraz demonstracja siły poprzez deprecjonowanie i obchodzenie Ekstraklasy, która jest własnością klubów i w której PZPN jest jednym z akcjonariuszy, to droga donikąd. A na pewno nie jest to droga ku lepszej przyszłości. Mam nadzieję, że uda się to jeszcze zmienić, bo chcę wierzyć, że intencje są dobre. Szkoda tylko, że Zbigniew Boniek chce „naprawiać” ekstraklasę dopiero na finiszu kadencji. Wkrótce odejdzie ze stanowiska, powstały bałagan będzie komentował na Twitterze bez żadnej odpowiedzialności, a środowisko, w tym głównie kluby, zostanie z tym problemem samo, jeszcze bardziej podzielone. Czas więc przestać udawać, że zwiększenie ligi do 18 zespołów to magiczne rozwiązanie, które uleczy naszą piłkę”.

Czyli tak zwanych reformatorów jest dwóch - z jednej strony związek, z drugiej kluby (zarządzająca nimi spółka) i każdy ciągnie w swoją stronę. Przecież to porażka już na starcie, cokolwiek by się nie wymyśliło i chciało wprowadzić w życie. Nie ma szans by się udało.

Mioduski między wierszami wręcz prowokuje Bońka – w co grasz i po co? Odpowiedź na postawione pytanie pozwoli zrozumieć wiele, choć nie wiem czy wszystko. Bo proszę przeanalizować poniższy fragment będący sugestią prezesa Legii:

„Rozważenie zmniejszenia liczby spadkowiczów nawet do jednego (ewentualnie z przedostatnią drużyną grającą baraż z wicemistrzem 1. ligi), żeby w ten sposób obniżyć presję spadku. Skłoniłoby to kluby do podejmowania większego ryzyka grania młodzieżą, a nie wydawania pieniędzy na doświadczonych, ale przeciętnych piłkarzy z zagranicy”.

To ja pytam – kto i po co wprowadził w ubiegłym roku zmianę o dodatkowym spadkowiczu w trwającym sezonie, skoro już w jego połowie słyszę (nie pierwszy raz) o konieczności nawet nie powrotu do poprzednich zasad, ale nawet zmniejszenia liczby degradowanych drużyn??? Przecież to istna paranoja. Dlaczego nikt wtedy nie protestował, bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć takich przypadków?

Odnoszę wrażenie, że w polskiej piłce funkcjonuje „piąta kolumna” i tylko czeka na okazję, by zaznaczyć swoją obecność. Więc postawię tezę, ani nie odkrywczą, ani specjalnie ryzykowną, że na pewno w najbliższej przyszłości nie należy oczekiwać zmian na lepsze, o ile w ogóle kiedyś nastąpią.

▬ ▬ ● ▬