Wiara w cuda umiera ostatnia

Fot. Trafnie.eu

Obserwuję toczącą się od kilku dni dyskusję o ewentualnych powołaniach do reprezentacji Polski. Niestety trudno wyciągnąć z niej optymistyczne wnioski.

Matthias Ostrzolek i Thiago Cionek to dwaj kolejni kandydaci na „farbowanych lisów” w kadrze Adama Nawałki. Obaj mają polskie obywatelstwo i korzenie. Ten pierwszy jest obrońcą Augsburga. Przed kilkoma miesiącami deklarował, że bierze pod uwagę możliwość gry zarówno dla reprezentacji Niemiec, jak i Polski, a ostateczna decyzja będzie dla niego bardzo trudna.

Gdy słyszę coś takiego, zawsze zaczynam mieć wątpliwości. PZPN chyba też miał, skoro Ostrzolek (lat 24) narzekał, że nikt ze związku się z nim nie kontaktował. Najśmieszniejsze (najsmutniejsze?), że jego nazwisko pojawia się w prasowych spekulacjach przed majowym mecze Niemców z Polakami, ale w kadrze... rywali.

Brazylijczyk Cionek przez kilka lat grał w polskiej lidze w Jagiellonii. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że dobrze go pamiętam. Podejrzewam, że nie tylko ja. Proponuję zrobić prosty test. Przed jakimś meczem Ekstraklasy (poza Białymstokiem) pokazać kibicom kilka zdjęć z prośbą by wskazali na jednym Cionka. Mogę postawić spore pieniądze, że ponad połowa (trzy czwarte?) nie miałaby pojęcia nawet jak wygląda. A gdyby pokazać na przykład zdjęcie Danijela Ljuboi (też już go nie ma w Polsce), byłby rozpoznany bez problemu.

Cionek (lat 28) występuje teraz we włoskiej Modenie. Nie może się go nachwalić Zbigniew Boniek podkreślając szybkość, siłę, skoczność i dynamikę zawodnika. Skoro taki dobry, dlaczego gra tylko w Serie B? Pan prezes nie widzi też żadnego problemu z powołaniem go do reprezentacji, dla której najważniejsze są zwycięstwa w jesiennych meczach eliminacyjnych. To chyba trochę zmienił zdanie (punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?), bo jeśli dobrze pamiętam wcześniej nie był przesadnym entuzjastą takich grajków z odzysku.

Pomysł powołania do reprezentacji dwóch kolejnych „zagranicznych” jest dowodem powrotu starych grzechów. Wiary w cuda, dzięki którym reprezentacja zacznie nagle wygrywać. Jeden czy dwóch zawodników - nie bójmy się tego powiedzieć - przeciętnych w europejskiej skali, nie jest w stanie odmienić jej losu. To raczej rozpaczliwa próba oszukania rzeczywistości. Słyszałem już wcześniej różne podpowiedzi kogo powinien wziąć Nawałka. Chyba nawet niektórych posłuchał, choć najbardziej bezkrytycznie słuchał samego siebie, i wyszła z tego katastrofa w inauguracyjnym meczu nowego selekcjonera ze Słowacją. Takiego dramatu już dawno nie oglądałem. 

Ostrzolek i Cionek dowodzą jak mizerny jest potencjał polskiej piłki. Nawałka twierdzi, że mecz towarzyski z Niemcami kończy selekcję w kadrze. Jaką selekcję? Selekcjonować mogą Vicente Del Bosque albo Joachim Löw, bo mają kogo. Polski trener musi wziąć tych co ma i poskładać jak najlepiej w drużynę. Niech grają nawet koszmarnie, niech narzekają na nich jeszcze gorzej niż na Chelsea pod wodzą Mourinho. Ważne, by grali skutecznie, nie tracili bramek. Nie ma się co oszukiwać ambicjami ponad miarę.

Dlatego bardziej niż pomysły z Ostrzolkiem i Cionkiem, przekonuje mnie na przykład opinia wygłoszona niedawno przez Dariusza Wdowczyka. Zaproponował ustawienie z trzema centralnymi obrońcami wspomaganymi jeszcze dwoma po bokach. To może przynieść lepsze efekty, niż szukanie zbawców!

Jeśli ktoś chce naprawdę szybko wzmocnić reprezentację, niech naturalizuje Sergio Ramosa, Iniestę, Bale'a, Cristiano Ronaldo i może kogoś jeszcze. I niech przekona FIFA, by pozwoliła im grać dla Polski, bo to przecież wielki kraj, w którym wszyscy kochają piłkę, tylko nie ma odpowiednich wyników...

▬ ▬ ● ▬