Wszystkie odmiany czerni i bieli

Fot. Trafnie.eu

To już ostatnie wspomnienia z Kataru. W okresie świątecznym warto podzielić się refleksjami dotyczącymi kraju, który gościł piłkarskie mistrzostwa świata.

Katar, mocno osadzony w muzułmańskich realiach, może zaskakiwać tych, którzy nie posiadali żadnej wiedzy na jego temat. Starałem się taką zdobyć, na miarę posiadanego czasu i możliwości, więc na pewne rzeczy byłem, przynajmniej w teorii, przygotowany. Nic jednak nie zastąpi praktyki, czyli skonfrontowania wiedzy i oczekiwań z rzeczywistością. A ta oczywiście potrafi zaskoczyć Europejczyka swoją odmiennością i specyficznym kolorytem, także w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Bo gdy za chwilę miał się odbyć kolejny mecz finałów mistrzostw świata, nagle słychać było pod stadionem głos muezzina wzywającego z minaretu wyznawców islamu na modły. Przy niektórych stadionach tych mistrzostw znajdowały się meczety. Największy i najładniejszy koło Khalifa International. W centrach prasowych były też sale do modlitwy. Oczywiście oddzielne dla mężczyzn, oddzielne dla kobiet.

Ten podział jest tak mocno zakorzeniony w Katarze w każdej dziedzinie życia, że dla przybysza z zewnątrz niektóre jego przejawy mogą wręcz być szokujące. Na przykład znak przy windzie na stadionie przedstawiający męską i kobiecą postać. Jeśli dobrze pojąłem jego znaczenie, pozwala nią podróżować bez ograniczeń przedstawicielom obu płci jednocześnie.

Podział na świat biały i czarny jest niezwykle wyraźnie widoczny w tradycyjnych ubiorach. Kobiety noszą długie czarne abaye, zakrywające całe ciało. Ich męskim odpowiednikiem są białe thoby, uzupełnione specjalnym nakryciem głowy. Najpierw zakłada się ażurową czapeczkę – gufię (cap). Na to kładzie się białą lub dwukolorową chustę opadającą na ramiona, zwaną – ghutra (kefija), przyciskaną do głowy dwoma czarnymi, sztywnymi zwojami – agalem.

Nie rozszyfrowałem, czy kolory samochodów też kryją w sobie jakiś ukryty kod. Zauważyłem jedynie, że większość jest albo biała, albo czarna, jeszcze z pośrednią domieszką szarości i odcieni srebra. W innych kolorach się oczywiście zdarzają, ale widać ich na ulicach naprawdę niewiele. Ewentualnie są nimi samochody różnych służb czy autobusy. Szczególnie w czasie mistrzostw zrobiło się barwniej na drogach, bo wyjechały na nie pomalowane na jaskrawe kolory tysiące autobusów (te dla dziennikarzy były żółte).

Większość samochodów osobowych w Katarze to potężne maszyny, kosztujące pewnie majątek. Ale kto bogatemu zabroni? Bogatemu na tyle, że stać go na zakup takich. I bogatemu w ropę, którą wykorzystuje się do jazdy. Pytanie - „ile samochód pali” - w kraju, w którym znaczna część budżetu zagwarantowana jest z wpływów z eksportu ropy, wydaje się szczytem roztargnienia.

Nie zauważyłem, by Katarczycy jeździli jak szaleńcy, co mnie ucieszyło, choć tylko połowicznie. Zauważyłem bowiem, że kierowcy nie znają raczej przepisu, że pieszy ma pierwszeństwo na pasach. Za każdym razem przechodząc przez jezdnię starałem się o tym pamiętać, na wszelki wypadek z góry uznając, że ja z cała pewnością pierwszeństwa nie mam.

Jeszcze motoryzacyjny drobiazg. Katarczycy musieli być dumni z organizacji mistrzostw, skoro ich symbol umieszczono w środku samochodowych... tablic rejestracyjnych. Choć przyznaję, że ie odkryłem na jakich to odbywało się zasadach.

Kończąc wątek komunikacyjny muszę wspomnieć o metrze i mojej ulubionej formie podróżowania. To w Dausze ma trzy linie i sterowane jest przez komputer, bez bezpośredniego udziału człowieka. Nie jest to czymś aż tak niezwykłym, bo w kilku miastach europejskich też działa metro sterowane w ten sam sposób (Turyn, Lyon, niektóre linie w Paryżu…).

Niezwykłe było coś zupełnie innego. W jednym wagonie znajdował się wydzielony przedział pierwszej klasy (!), a w nim mięciutkie fotele z zagłówkami, pełnia luksusu. Zapytałem panią z obsługi na jednej ze stacji o intrygujący mnie przedział. Wspomniała o jakieś „złotej karcie”, którą trzeba wykupić, by mieć prawo podróżowania pierwszą klasą. Dodała jednak szybko, że w czasie mistrzostw świata ta zasada nie obowiązuje i mogą nią jeździć wszyscy. Przyznaję, że gdy tylko były wolne miejsca, zawsze korzystałem z tej możliwości transportowego luksusu.

Wracając do katarskich kolorów, jeszcze większa monotonia z nimi związana, w porównaniu z samochodami, dotyczy domów. Praktycznie wszystkie są albo białe, albo utrzymane w odcieniach beżu. Tylko wieżowce w centrum Dohy i w dzielnicy West Bay nieco burzą tę zasadę. No i jest jeszcze jeden wyjątek, czyli ekskluzywna dzielnica, którą nazwano The Perl, czyli perłą.

To sztuczna wyspa, na każdej postawiono ogromne bloki zwane wieżami. Każda z nich ma swój numer. A obok zbudowano poprzecinaną kanałami katarską… Wenecję. Domy są w jaskrawych kolorach, w stylu przypominającym włoską architekturę, a spinające je mosty przypominają te z Wenecji, co wygląda niestety strasznie kiczowato.

Ale jest jeszcze druga Wenecja! W centrum handlowym Villaggio Mall, tuż przy stadionie Khalifa International, zbudowano pod dachem kanał, po którym pływają „weneccy” gondolierzy. Jeszcze raz można więc zadać stawiane wcześniej pytanie – kto bogatemu zabroni?!

▬ ▬ ● ▬

Galeria