Wybiórczy przegląd mediów

Fot. Trafnie.eu

Kiedyś napisałbym „przegląd prasy”. Teraz to głównie wiadomości w wersji internetowej. Ostatnio trzy tematy szczególnie przykuły moją uwagę.

Na wp.pl znalazłem tekst pod tytułem: „Geniusz i próżniak: dwa oblicza Lothara Matthaeusa”. Z nazwaniem go geniuszem mocno bym polemizował. Dla mnie był najwyżej genialnym wyrobnikiem. Z kolei „próżniak” to wręcz komplement. Śródtytuły w tekście świetnie opisują bowiem osobowość bohatera: „Człowiek z obsesją własnego ego” i „Nadęty, bufoniasty typ, pępek świata”.

Matthaeus sto pięćdziesiąt razy zagrał w reprezentacji Niemiec. Zdobył z nią mistrzostwo świata, wywalczył też sporo innych cennych trofeów. Zapamiętałem go jednak głównie z okresu trenerskiej kariery. Choć określenie „kariera” jest zdecydowanie na wyrost. Okazał się bowiem wielkim szkoleniowym nieudacznikiem. Gdy szukał nowej roboty, zawsze od razu dopytywał się o posadę dla czwartej, jeśli dobrze pamiętam, żony.

Jego nazwisko pojawiło się raz na liście potencjalnych kandydatów na selekcjonera reprezentacji Polski. Pomyślałem, że jeśli nim zostanie, poproszę o azyl w jakimś kraju. Jako uzasadnienie podałbym, że uzyskiwane przez niego wyniki mogą stanowić poważne zagrożenie dla mojego zdrowia psychicznego. Na szczęście nikt mu w PZPN posady nie dał. Co teraz porabia? Za bardzo mnie to nie interesuje. Byle robił cokolwiek daleko od Polski.

Zbigniewa Bońka z Matthaeusem łączą podobne wyniki w pracy trenerskiej. Potrafił jednak w porę z niej zrezygnować. Znalazł sobie inne pole działania. Niektórzy twierdzą, że było to pole minowe, skoro w czwartek zeznawał w łódzkim sądzie w toczącej się od 2012 roku sprawie dotyczącej niegospodarności w PZPN i Widzewie. I, jak pisze „Express Ilustrowany”:

„Boniek wyraził zdziwienie, że został poproszony o złożenie wyjaśnienia w tej sprawie”.

„Dziennik Łódzki” zauważył, że jako świadek...:

„Występował w dwóch rolach: byłego ratownika Widzewa i byłego wiceprezesa PZPN”.

Ale okazało się, że najlepiej wypadł w roli żartownisia:

„Tematy były poważne, ale czwartkową rozprawę zakończył śmiech sędziego, obrońców, świadków, oskarżonych. Zbigniew Boniek stwierdził bowiem, że nigdy nie chciał prowadzić biznesu z Andrzejem Grajewskim, na co biznesmen z Hanoweru odparł: Jak to, a przecież pierwszą pracę w Polsce dostałeś od mojej firmy JAG”.

I na koniec tekst z „Przeglądu Sportowego” - wywiad z pierwszą kobietą w zarządzie PZPN. Martyna Pajączek szefuje Miedzi Legnica i całej pierwszej lidze. Z wywiadu wyłania się obraz prawdziwego wulkanu energii, ale też kobiety charakternej. Dlatego nie chce się pogodzić, że rola jaką odgrywa w PZPN jest postrzegana głównie przez pryzmat jej płci:

„Nie rozumiem, czemu ma służyć przypisywanie mi dość oczywistych atrybutów? Czy ktoś podkreśla, że Zbigniew Boniek jest mężczyzną? Wydaje mi się, że ma inne ważne cechy. Jestem kobietą, nie chcę się tego wypierać, ale irytuje mnie przypominanie tego na każdym kroku”.

A tak odpowiedziała na pytanie, czy myśli o prezesurze w PZPN:

„Bez sensu. To nie jest stanowisko dla mnie. Ja nadaję się do roboty – mam pomysł, realizuję go. A prezes federacji musi być też wizytówką, charyzmatycznym przywódcą”.

Niektóre jej odpowiedzi wybiegają daleko poza tematykę piłkarską:

„Ja nie marzę, ja mam konkretny plan. (…) Nie jestem pewna, czy marzenia ludzie naprawdę chcą realizować. Ktoś mówi, że marzy, by mieszkać w Paryżu. Bilet kosztuje sto złotych. Niech spakuje walizkę i się przeprowadzi”.

Najbardziej przemówił do mnie ten fragment:

„Ja w ogóle nie jestem zmęczona. Ludzie są niezadowoleni, zmęczeni, bo robią rzeczy, których nie lubią, które ktoś im kazał. Ja robię wyłącznie to, co mi pasuje”.

Teraz już wiem dlaczego nie męczy mnie pisanie tekstów na trafnie.eu…

▬ ▬ ● ▬